Kalifornijskie władze, z powodu szalejących pożarów postanowiły wprowadzić w regionie stan wyjątkowy. Szczególnie dramatyczna sytuacja panuje w północno-zachodniej części stanu.
Jak oświadczył w komunikacie zastępca gubernatora stanu John Garamendi, pożar rozpoczął się w hrabstwie Santa Cruz. - Widziałem straty, a także byłem w centrum operacyjnym i uważam, że jest jeszcze daleko do końca pożaru - podkreślił.
250 domów, 700 strażaków
W bezpośrednim zagrożeniu znalazło się 250 domów. Ewakuowano około 2 400 ludzi. Płomienie pochłonęły ponad 1 600 hektarów gruntów. W gaszeniu ognia uczestniczy ponad 700 strażaków. Pracę utrudnia im wiatr oraz trudny teren.
Ogłoszenie stanu wyjątkowego pomaga władzom stanowym w uzyskaniu wsparcia finansowego na walkę ze skutkami żywiołu i pomocy na odbudowę infrastruktury.
Kalifornijscy strażacy walczą też z pożarem w gęsto zaludnionej okolicy miasta Santa Barbara. Płoną tam m.in. lasy parku narodowego Los Padres. Tam z kolei w akcji gaśniczej uczestniczy około tysiąca funkcjonariuszy straży pożarnej.
Źródło: PAP