Mieszkaniec Karoliny Północnej, który został postrzelony przez sąsiada, wyszedł już ze szpitala - informuje ABC News. Strzały padły, gdy mężczyzna wszedł wraz z partnerką i 6-letnią córką na sąsiednią posesję, by zabrać z niej piłkę. W USA doszło w ostatnich tygodniach do kilku podobnych incydentów. Również zakończonych tragicznie.
Pochodząca z miasta Gastonia 6-letnia Kinsley oraz jej rodzice zostali ostrzelani 18 kwietnia, gdy weszli na posesję sąsiada, by zabrać stamtąd piłkę do koszykówki. Dziewczynka i jej mama, Ashley Hilderbrand, doznały niegroźnych obrażeń i po kilku godzinach opuściły szpital. Najciężej ranny został tata dziecka, William White. On szpital opuścił dopiero kilka dni później. ABC News przeprowadziła rozmowę z mężczyzną. White przekazał dziennikarzom, że kula trafiła go, gdy starał się osłonić swoją córkę. - Przesunąłem się w lewo i - dzięki Bogu - byłem w stanie stanąć przed nią. Przyjąłbym za nią nawet milion kul - zapewnił mężczyzna. Wyjaśnił też, że pocisk trafił go w plecy i przebił jego wątrobę. - Leżałem na trawniku i myślałem, że umrę. Napastnik oddał jeszcze trzy strzały, ale wszystkie były niecelne. Później sobie poszedł - powiedział White.
Podejrzany o strzelanie do rodziny sąsiad został zidentyfikowany jako 24-letni Robert Louis Singletary. W czasie pościgu opisywano go jako "uzbrojonego i niebezpiecznego". Po trwającej dobę obławie mężczyzna sam zgłosił się na posterunek w hrabstwie Hillsborough niedaleko Tampy na Florydzie. Według CNN zatrzymanemu postawiono już cztery zarzuty usiłowania zabójstwa, dwa zarzuty napaści z użyciem niebezpiecznego narzędzia oraz zarzut posiadania broni przez przestępcę.
ZOBACZ TEŻ: Policja podała przyczynę śmierci 2-latka znalezionego w paszczy aligatora. Ojciec z zarzutami zabójstwa
Seria postrzeleń "intruzów" w USA
W ostatnich tygodniach w Stanach Zjednoczonych doszło do kilku sytuacji, w których ofiarą ostrzelania padły osoby niesłusznie posądzane przez napastników o złe zamiary. ABC News pisze już nawet o serii takich zdarzeń.
Szczególnie głośno jest o przypadku 16-letniego Ralpha Yarla z Kansas City. 13 kwietnia chłopak chciał odebrać swoich dwóch braci z domu ich przyjaciela, jednak pomylił adresy. Po tym, jak zapukał do niewłaściwego domu, został postrzelony przez właściciela posesji, 84-letniego Andrew Lestera. Nastolatek trafił do szpitala z obrażeniami zagrażającymi życiu, ale lekarzom udało się go uratować. Został już wypisany do domu. Lester usłyszał dwa zarzuty: dokonania napaści pierwszego stopnia oraz napaści z bronią w ręku. Grozi mu dożywocie. Według prokuratury sprawa miała podłoże rasowe.
W nocy z 17 na 18 kwietnia na parkingu w Teksasie 25-latek ostrzelał grupę cheerleaderek. Dwie kobiety zostały ranne, w tym jedna ciężko. Lżej ranna cheerleaderka wyjaśniła, że strzały padły po tym, jak próbowała wsiąść do samochodu mężczyzny, myląc go ze swoim.
15 kwietnia w miasteczku Hebron w stanie Nowy Jork doszło do incydentu, który skończył się tragicznie. Dwudziestoletnia Kaylin Gillis była w samochodzie, którym grupa przyjaciół podjechała omyłkowo pod niewłaściwy dom. Kobieta została śmiertelnie postrzelona przez właściciela posesji. Tego samego dnia na południu Florydy 43-letni Antonio Caccavale ostrzelał samochód, którym dwaj dostawcy zakupów przez pomyłkę zbliżyli się do jego domu. Żadna z kul nie trafiła jednak w mężczyzn.
Źródło: ABC News, WSOC, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock