Rośnie napięcie w Donbasie przed zaplanowanymi na najbliższą niedzielę wyborami w samozwańczych "republikacj ludowych". Liderzy donieckich rebeliantów oskarżyli Kijów o zerwanie tajnej umowy z Mińska. Władze ukraińskie odpowiadają: żadnych tajnych protokołów nie było.
Przywódca "Donieckiej Republiki Ludowej" Aleksandr Zacharczenko oświadczył, że ukraińskie władze wycofały swój podpis spod porozumienia o wspólnym wytyczeniu linii rozgraniczenia stref w Donbasie.
- Gotujemy się do wojny - cytuje Zacharczenkę agencja Interfax. Wcześniej podobnie mówił zastępca Zacharczenki, Andriej Purgin: - Była ustalona linia rozdzielenia sił, ale Kijów bez wyjaśnienia przyczyn wycofał podpis swojego przedstawiciela generała Damanskiego spod odpowiedniego dokumentu.
"To prowokacja"
- Nie można wycofać się z czegoś, czego nie było - to reakcja rzecznika Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy Andrija Łysenki. W Kijowie nazywają prowokacją rozpowszechniane przez rosyjskie media doniesienie, jakoby strona ukraińska podpisała jakieś tajne dokumenty z "republikami ludowymi" podczas rokowań grupy kontaktowej w Mińsku. Rosyjskie media piszą że tajna część porozumienia miała być podpisana w nocy na 20 września i nigdy nie została opublikowana.
Łysenko przyznał, że była wersja dokumentu proponowanego przez rebeliantów, który "przewidywał przekazanie terenów kilku miejscowości i lotniska miasta Donieck". - To oczywiste, że był nie do przyjęcia dla strony ukraińskiej i dlatego dokument nie był podpisany - powiedział Łysenko. Dodał, że w podpisanych oficjalnych dokumentach mowy nie ma o przekazywaniu jakichkolwiek terenów.
Kijów uznaje oświadczenia Purgina i Zacharczenki za "brutalną prowokację, mającą na celu zerwanie porozumień mińskich".
Autor: //gak / Źródło: inforesist.org