Samotny pogrzeb młodego ukraińskiego żołnierza. Dmytro Kotenko został pochowany z dala od rodziny

Źródło:
BBC

Dmytro Kotenko chciał zostać spadochroniarzem. W szkole wojskowej poznał Wadyma Jarowenkę, zaprzyjaźnili się. To on później powiadomił rodziców Dmytra o śmierci ich 21-letniego syna, który zginął podczas rosyjskiego bombardowania w Chersoniu. Daty i miejsca pogrzebu nie zdołał im przekazać, stracił z nimi kontakt. Ukraiński żołnierz został więc pochowany z dala od najbliższych, razem z dwoma innymi obrońcami kraju. Historię Dmytra Kotenki opisał portal BBC.

Młody ukraiński żołnierz Dmytro Kotenko został pochowany na Cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie. Jak opisują dziennikarze BBC, zginął w Chersoniu na południu Ukrainy, trzeciego dnia rosyjskiego ataku na Ukrainę - 26 lutego. Miał 21 lat. Na jego pogrzebie nie było najbliższych. Rodzina wiedziała o śmierci Dmytra, nie miała jednak informacji o samym pogrzebie. Rodzice i dwaj młodsi bracia Kotenki byli prawdopodobnie tego dnia ponad 900 kilometrów dalej, w pobliżu wschodniego miasta Sumy, które było tak mocno ostrzeliwane przez siły rosyjskie, że zostało odcięte od świata zewnętrznego.

Jak podaje BBC, o śmierci Dmytra pierwszy dowiedział się jego przyjaciel, żołnierz artylerii Wadym Jarowenko. Poznali się w szkole wojskowej w Sumach, gdy mieli po 15 lat. Kiedy Kotenko został na początku lutego wysłany na południe, a Jarowenko został we Lwowie, pisali do siebie codziennie. Aż do 26 lutego. Wtedy Dmytro przestał odpisywać. Jarowenko obawiał się najgorszego, w końcu skontaktował się telefonicznie z dowódcą jednostki Kotenki. Ten powiedział mu, że jego przyjaciel zginął od pocisku z moździerza.

- Nie znam jeszcze wszystkich szczegółów – powiedział Jarowenko cytowany przez BBC. - Był ostrzał, był wybuch, zginął Dmytro - dodał.

To on musiał powiadomić rodzinę Dmytra o jego śmierci. Potrzebował całej nocy, żeby zebrać się na odwagę i zadzwonić. Jak relacjonuje BBC, później chciał ich powiadomić też o pogrzebie, ale przez bombardowanie stracił z nimi kontakt.

Pogrzeb Dmytro KotenkiMykola Tys/SOPA Images/LightRocket via Getty Images

Na pytanie, czemu wstąpił do wojska, odpowiadał: jeśli nie ja, to kto?

Dziennikarze BBC opisują historię 21-latka. Dmytro razem z rodzicami i dwoma młodszymi braćmi mieszkali w małej rosyjskojęzycznej wiosce na granicy z Rosją na wschodzie Ukrainy. Z Wadymem zaprzyjaźnili się w szkole wojskowej, kiedy okazało się, że pochodzą z sąsiednich miejscowości. Ojciec Kotenki był kierowcą ciężarówki, a jego matka pracowała na farmie.

- Wstąpienie do armii oznaczało pojawienie się na świecie – powiedział Jarowenko w rozmowie z BBC. - Myślę, że to był jeden z powodów, dla których Dmytro się zapisał.

Jednym z powodów, dla których Dmytro Kotenko wstąpił do armii, była - według jego przyjaciela - aneksja Krymu przez Rosję w 2014 roku. Jak powiedział Jarowenko, podejrzewano, że może wybuchnąć wojna. - Wiedzieliśmy, że coś takiego może się wydarzyć i będziemy musieli iść i bronić naszej ziemi - wyjaśnił.

Gdy mieszkańcy wsi pytali, dlaczego chce wstąpić do wojska w czasie wojny, Kotenko odpowiadał: - Jeśli nie ja, to kto?

Relacja tvn24.pl: Atak Rosji na Ukrainę. 26. doba inwazji

Jarowenko i Kotenko połączyła miłość do samochodów, traktowali się jak bracia.

- Żaden z nas nie lubił rozrywki w stylu miasta, klubów - powiedział Jarowenko. - Uwielbialiśmy spędzać czas na łonie natury, łowić ryby, polować, pikniki. Uwielbialiśmy chodzić z przyjaciółmi nad rzekę - dodał.

Wadym i Dmytro znali swoje rodziny. - Rodzice Dmytra kochali go, a on kochał ich - podkreślił w rozmowie z BBC Jarowenko. - Dmytro zawsze pomagał im w naprawach, był w tym dobry. Nawet w szkole czy w akademii zawsze pomagał. Był bardzo dobry dla swoich rodziców. Nigdy nie słyszałem, żeby się kłócili - dodał.

Jarowenko chciał wstąpić do jednostki artylerii, marzeniem Kotenki było z kolei zostać spadochroniarzem. Po dwóch latach w akademii każdy poszedł więc w swoją stronę - Jarowenko do zachodniego Lwowa, a Kotenko do Odessy.

Czytaj też: "Umierają z głodu tysiące mieszkańców Mariupola". Żądanie kapitulacji odrzucone

Dmytro Kotenko. Pochowany we Lwowie, z dala od rodziny

Na pogrzeb Jarowenko pojechał sam. Tego dnia w kościele - jak relacjonuje BBC - były trzy trumny. Jeden z mężczyzn pochodził ze wsi pod Lwowem. W kościele była jego rodzina i przyjaciele, którzy potem zabrali jego ciało do rodzinnej miejscowości. Dwie pozostałe trumny zostały pochowane na Cmentarzu Łyczakowskim. Żegnała ich niewielka grupa żołnierzy z miejscowego oddziału, którzy pomagają upamiętniać zmarłych.

Kotenko został pochowany wraz z Kyrylem Morozem Wołodymyrowiczem, 25-letnim spadochroniarzem z jego jednostki, którego również nie można było zabrać do domu. Kotenko i Wołodymyrowicz byli czwartą i piątą ofiarą rosyjskiej inwazji, którzy zostali pochowani na Cmentarzu Łyczakowskim. Na ich grobach były jedynie bukiety róż i astrów.

Dmytro Kotenko został pochowany na Cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie

Jarowenko - jak opisują dziennikarze BBC - wciąż próbuje dotrzeć do rodziców Kotenki, ale bezskutecznie. Prawdopodobnie nadal są uwięzieni w Sumach.

Gdy trumna Kotenki została opuszczona, Jarowenko stanął z boku, za strażą honorową, która oddała salwę honorową. - Widziałem, jak mój przyjaciel jest chowany z dala od swojego domu - powiedział. Potem stał w milczeniu, patrząc na grób. Wyszedł jako ostatni z żałobników, razem z grabarzami, którzy kończyli pracę.

Oglądaj telewizję na żywo w TVN24 GO

Autorka/Autor:MAK/ tam

Źródło: BBC

Źródło zdjęcia głównego: Mykola Tys/SOPA Images/LightRocket via Getty Images

Tagi:
Raporty: