"Czy to ja spowodowałam? Nie mogłam tego pojąć"

Aktualizacja:
"Nikt specjalnie nie robi takich rzeczy na drodze"
"Nikt specjalnie nie robi takich rzeczy na drodze"
TVN24
"Nikt specjalnie nie robi takich rzeczy na drodze"TVN24

Przed sądem w Poczdamie rozpoczął się proces kobiety, oskarżonej o spowodowanie wypadku polskiego autobusu pod Berlinem we wrześniu 2010 roku. Zginęło wówczas 14 osób, a 28 zostało rannych. Zeznania w sądzie złożył m.in. kierowca autokaru, Grzegorz Jarosz i sama oskarżona. Jak powiedział przed procesem polski kierowca, "nikt specjalnie nie robi takich rzeczy na drodze", a jedyne czego teraz oczekuje, to aby proces "jak najszybciej się zakończył".

Rozprawa rozpoczęła się od odczytywania oświadczenia przez sprawczynię wypadku, 38-letnią Beatrice D. Jak relacjonuje reporterka TVN24, bardzo emocjonalne oświadczenie kobiety jest odczytywane w częściach, gdyż średnio co kilkanaście minut jest ogłaszania 10-minutowa przerwa ze względu na to, że emocje kobiety są wyjątkowo silne.

Prokurator o akcie oskarżenia i możliwym wymiarze kary (TVN24)
Prokurator o akcie oskarżenia i możliwym wymiarze kary (TVN24)TVN24

Niemka przyznaje, że skutki tego wypadku są rzeczywiście straszne, jednak ona w całości nie poczuwa się do odpowiedzialności i winy za cały ten wypadek. Kobieta przyznała, że nie pamięta chwili wypadku. O tym, co wydarzyło się rankiem 26 września 2010 r. na autostradzie A10 pod Berlinem dowiedziała się dopiero po kilku godzinach w szpitalu od swojej znajomej.

Pomyślałam wtedy: Czy to ja spowodowałam ten wypadek? Nie mogłam tego pojąć. Oskarżona, Beatrice D.

W chwili wypadku Beatrice D. nie była pod wpływem alkoholu ani narkotyków. Zachowała ona prawo jazdy i znów może prowadzić samochód, choć w ograniczonym zakresie. Zaskoczyło to adwokatów oskarżycieli posiłkowych, jak również obserwatorów procesu.

"Nikt specjalnie nie robi takich rzeczy"

Na razie - jak powiedział jeszcze przed rozprawą sędzia Ralf-Dieter Schulz - zaplanowano pięć dni procesu, a wyrok może zapaść 1 czerwca. W rozprawach weźmie udział trzech oskarżycieli posiłkowych, w tym kierowca autokaru oraz dwoje młodych ludzi, którzy w wypadku stracili rodziców.

Kierowca autokaru, Grzegorz Jarosz, opowiadał o tym co pamięta z okoliczności wypadku. Według niego, na chwilę przed wypadkiem rozpoczął manewr zmiany pasa. Gdy nagle prowadzony przez oskarżoną mercedes wpadł w poślizg podczas wjazdu na autostradę i zjechał w poprzek na pas ruchu przed nadjeżdżającym autokarem, oba pojazdy dzieliło kilkanaście metrów. Wówczas zderzenie było już nieuniknione.

- Od tej chwili mam lukę w pamięci. Przypominam sobie dopiero chwilę, gdy autobus już stał - powiedział kierowca. Dodał, że pamięta jeszcze myśl, że należy wyprowadzić autokar tak, aby nie wjechał na filary wiaduktu. - Nie wiem jednak, czy wykonałem jakiś manewr - powiedział.

Rozpoczął się proces ws. wypadku (TVN24)
Rozpoczął się proces ws. wypadku (TVN24)

"Nikt specjalnie nie robi takich rzeczy"

Kierowca przyznał przed rozprawą, że trudno mu uwierzyć, iż ktoś umyślnie zachowałby się tak na drodze, jak oskarżona. - Jedynie desperat lub samobójca takie coś robi, ale nikt specjalnie nie robi takich rzeczy na drodze - zapewnił. Jak dodał, dla niego najważniejsze jest teraz, aby ten proces "jak najszybciej się zakończył i żebym powrócił do normalnego życia". - Jest to dla mnie stresujący okres, zwłaszcza dziś, ten powrót do wydarzeń z wypadku - stwierdził Jarosz.

Kierowca polskiego autobusu, który uległ wypadkowi prawie dwa lata temu, dopiero dwa tygodnie temu powrócił do pracy. Wcześniej musiał się leczyć i przejść badania medyczne i psychologiczne, uprawniające go do wykonywania tego zawodu.

"Psychicznie chora"

Na początku rozprawy sędzia Schulz wyjaśniał, że "na razie trudno powiedzieć, ilu świadków złoży zeznania." - W dużej mierze zależeć to będzie od przebiegu procesu oraz tego, jak zachowa się oskarżona, czy zabierze głos i co powie - mówił.

Na razie trudno powiedzieć, ilu świadków złoży zeznania. W dużej mierze zależeć to będzie od przebiegu procesu oraz tego, jak zachowa się oskarżona, czy zabierze głos i co powie Sędzia Ralf-Dieter Schulz

I dodał, że w trakcie procesu przedstawiona zostanie ekspertyza biegłych na temat przebiegu wypadku. - Jeśli wszystkie strony uznają, że ekspertyza jest przekonująca, to postępowanie może toczyć się względnie szybko. Jeżeli zaś któraś ze stron, np. obrona, będzie innego zdania i zażąda kolejnych dowodów i wyjaśnień, wszystko może potrwać dłużej - zastrzegł Schulz.

Adwokat oskarżonej Carsten R. Hoenig powiedział, że jego klientka podczas procesu "chce wyjaśnić, co się dokładnie wydarzyło, ale także jak najszybciej mieć postępowanie za sobą". Według niego oskarżona jest w złym stanie psychicznym. - Jest ona psychicznie chora - stwierdził adwokat.

Proces oskarżonej o spowodowanie wypadku polskiego autobusu. (TVN24)
Proces oskarżonej o spowodowanie wypadku polskiego autobusu. (TVN24)TVN24

"Jechała za szybko"

Formalny zarzut wobec 38-letniej kobiety to nieumyślne spowodowanie śmierci 14 osób. Według biegłych, 26 września 2010 r. oskarżona, prowadząc samochód osobowy, za szybko jechała na końcowym odcinku wjazdu na autostradę A10. Nie wzięła pod uwagę deszczu i złych warunków panujących na jezdni.

W konsekwencji pojazd tyłem zarzuciło na bok, samochód wpadł w poślizg i zjechał na prawy pas ruchu.

Gdy kierowca polskiego autobusu próbował uniknąć kolizji z samochodem, autokar uderzył w filar wiaduktu. Autokarem jechało 49 pasażerów - pracowników Nadleśnictwa Złocieniec i ich rodzin, którzy wracali z wycieczki do Hiszpanii.

"Kara nie powinna być surowa"

Nie mamy tu do czynienia ze złamaniem przepisów, jak prowadzenie po spożyciu alkoholu czy narkotyków albo przekroczenie dozwolonej prędkości. Moja klientka kierując pojazdem popełniła błąd, który mógłby przydarzyć się każdemu lecz tym razem miał on niestety katastrofalne skutki Adwokat oskarżonej Carsten R. Hoenig

Adwokat oskarżonej powiedział, że nie ma zamiaru podważać ekspertyzy biegłych, która została sporządzona z udziałem zarówno sędziego, oskarżycieli jak i obrony. - Naszym zamiarem jest, by wszystko przebiegło w sposób przejrzysty i bez konfliktów, co jest zrozumiałe w obliczu tak strasznych skutków wypadku - powiedział Hoenig.

Niemiecki kodeks karny przewiduje za nieumyślne spowodowanie śmierci karę do 5 lat pozbawienia wolności. Hoenig uważa jednak, że jeżeli w ogóle dojdzie do skazania oskarżonej, kara nie powinna być aż tak surowa.

- Nie mamy tu do czynienia ze złamaniem przepisów, jak prowadzenie po spożyciu alkoholu czy narkotyków albo przekroczenie dozwolonej prędkości. Moja klientka kierując pojazdem popełniła błąd, który mógłby przydarzyć się każdemu, lecz tym razem miał on niestety katastrofalne skutki - powiedział Hoenig.

Źródło: PAP, TVN24

Źródło zdjęcia głównego: TVN24