Upadek reżimu Asada otwiera kolejny rozdział w burzliwej historii Syrii, ale czy wróży stabilizację? Grupy radykalnie islamistyczne mają obecnie największe szanse na przejęcie władzy. Kraj może przekształcić się w autokrację opartą na radykalnych interpretacjach religijnych. A największymi przegranymi trwającej od 2011 r. wojny domowej mogą być Kurdowie.
- Hay'at Tahrir al-Sham (Organizacja Wyzwolenia Lewantu), która odegrała kluczową rolę w obaleniu władzy Asada, powstała z przekształcenia Frontu al-Nusra, dawnej syryjskiej filii Al-Kaidy. W większości krajów - w tym w USA, Turcji czy Rosji - uznawana jest za organizację terrorystyczną. Grupa dąży do ustanowienia państwa opartego na islamskim prawie szariatu.
- - Turcja, choć oficjalnie uznaje HTS za organizację terrorystyczną, wspierała ją logistycznie i militarnie. Jej pomoc obejmowała dostawy broni i szkolenia. Ankara stara się w ten sposób umocnić swoje wpływy w Syrii i zastąpić Iran w roli głównego rozgrywającego w regionie - mówi tvn24.pl politolog prof. Fuad Jomma z Uniwersytetu Szczecińskiego.
- Kurdowie, którzy wspierali Stany Zjednoczone w walce z tzw. Państwem Islamskim (ISIS), teraz są w niezwykle trudnym położeniu. - Wydają się jednymi z największych przegranych tego konfliktu - komentuje Sara Nowacka, analityczka ds. państw arabskich z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
- Zapytaliśmy też ekspertów o sytuację migracyjną w regionie. Kto wróci do Syrii, a kto z niej będzie teraz uciekał. I dokąd? Kierunek Europa?
Po ponad pół wieku autorytarnych rządów w Syrii reżim Baszara al-Asada upadł w niedzielę, 8 grudnia. Rebelianci, korzystając z osłabienia reżimu i zmniejszonego wsparcia ze strony Rosji i Iranu, przeprowadzili błyskawiczną 11-dniową ofensywę. Bez walki zajęli Damaszek, zmuszając dyktatora do ucieczki do Moskwy.
Stolicę zalała fala euforii. Na głównych placach Damaszku zebrały się rozradowane tłumy, wymachując zielono-biało-czarnymi flagami – historycznym symbolem syryjskiej opozycji. Flaga ta, używana podczas wojny domowej od 2011 roku, była pierwotnie narodową flagą Syrii w latach 1932–1963, zanim została zastąpiona przez wersję kojarzoną z reżimem partii Baas.
Aparat bezpieczeństwa Asada - znany od czasu przejęcia władzy przez jego ojca w latach 60. jako jeden z najbrutalniejszych na Bliskim Wschodzie, z setkami tysięcy więźniów politycznych - rozpadł się z dnia na dzień. Armia reżimu, zmęczona trwającą 13 lat wojną domową i opłacana głodowym żołdem, rozpierzchła się. W poniedziałek 9 grudnia na drodze z Bejrutu do Damaszku nie było widać żadnego syryjskiego żołnierza.
Klany, plemiona i samobójcze drony z drukarek 3D
Baszar al-Asad pełnił funkcję prezydenta Syrii od 2000 roku, przejmując władzę po swoim ojcu, Hafizie al-Asadzie, który rządził krajem od 1970 roku. Rodzina Asadów wywodzi się z alawitów, mniejszości religijnej w Syrii. Większość populacji kraju stanowią jednak sunnici, a Syria jest również domem innych grup religijnych i etnicznych, takich jak np. druzowie, chrześcijanie czy Kurdowie.
Protesty, które rozpoczęły się w 2011 roku, stanowiły odpowiedź na dekady brutalnej władzy sprawowanej przez rodzinę Asadów. Wojna domowa, która wybuchła w wyniku tych protestów, rozgrywała się pomiędzy rozproszonymi frakcjami rebeliantów a siłami rządowymi. W konflikt zaangażowały się również inne państwa, a wsparcie Iranu i Rosji pozwoliło Asadowi odzyskać kontrolę nad większością terytorium Syrii. Od 2020 roku aż do niedawnej błyskawicznej ofensywy rebeliantów konflikt pozostawał w dużej mierze w fazie stagnacji. Wojna pochłonęła co najmniej pół miliona ofiar, a siły rządowe były wielokrotnie oskarżane o popełnianie zbrodni wojennych oraz zbrodni przeciwko ludzkości.
Główną rolę w obaleniu reżimu odegrała organizacja islamistyczna Hay'at Tahrir al-Sham (HTS) powstała z przekształcenia Frontu al-Nusra, dawnej syryjskiej filii Al-Kaidy.
- W latach 2015-2016 HTS zaczęła się dystansować od Al-Kaidy i skupiła na walce na tylko swoim terytorium w Syrii. Porzuciła - przynajmniej w oficjalnej retoryce - ideę globalnego dżihadu, czyli transnarodowej walki o narzucenie radykalnej interpretacji islamu i zaczęła coraz bardziej oddalać się od organizacji terrorystycznych takich, jak Al-Kaida czy tzw. Państwo Islamskie (ISIS). Jej głównym celem stało się wtedy wyzwolenie Syrii spod reżimu Bashara al-Asada - mówi tvn24.pl Sara Nowacka, analityczka ds. państw arabskich z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Porzucenie zbrojnego dżihadu pozwoliło HTS zyskać większe poparcie zarówno na poziomie lokalnym, jak i międzynarodowym. Organizacja złagodziła również swoje stanowisko wobec mniejszości etnicznych i religijnych w Syrii. - Jej przedstawiciele deklarowali, że mniejszości zamieszkujące terytoria kontrolowane przez HTS mogą liczyć na bezpieczeństwo, co – jak dotąd – znajduje potwierdzenie w relacjach mieszkańców. Po obaleniu reżimu w dzielnicach chrześcijańskich panuje spokój. Mieszkańcy opowiadają, że mogą swobodnie celebrować swoje święta, na ich osiedlach nie ma chaosu, prześladowań ani zamieszek – relacjonuje ekspertka.
- Przy czym należy pamiętać, że HTS pozostała organizacją, która bez sądu zamykała ludzi w więzieniach i stosowała tortury. Więźniowie byli traktowani przez nią bardzo brutalnie, co doprowadziło w ubiegłym roku do protestów w prowincji Idlib, czyli na terytorium zarządzanym przez HTS - dodaje.
HTS kontroluje większość Idlibu i części sąsiednich prowincji, gdzie sprawuje nieformalną władzę. - W ostatnich latach zmieniła podejście do zarządzania swoim terytorium, rozdzielając zakresy władzy wojskowej i cywilnej, co pozwoliło na profesjonalizację tych obszarów - tłumaczy Sara Nowacka.
HTS zarządza administracją cywilną w regionie przez swoją organizację zwaną "Rządem Ocalenia". - Wykształcili kadrę urzędniczą, której organizacja odbywała się w ścisłej współpracy z lokalnymi plemionami oraz starszyzną klanową. Taka integracja miała na celu stworzenie wrażenia solidnego systemu politycznego i administracyjnego kierowanego przez HTS, osadzonego w istniejących strukturach władzy. Dzięki temu organizacja zyskała pewną legitymizację i akceptację lokalnych społeczności, które były przyzwyczajone do tradycyjnych form zarządzania opartych na plemionach - mówi analityczka.
- Ich wojsko z kolei zaczęło szkolić się w specjalnie utworzonych ośrodkach, które prowadzili nierzadko dezerterzy z syryjskiej armii. Tworzono wyspecjalizowane oddziały, a także rozwijano produkcję sprzętu, w tym dronów i rakiet - dodaje.
Do produkcji dronów samobójców HTS wykorzystywało m.in. drukarki 3D. - To powszechna taktyka w nowoczesnych wojnach - podobne rozwiązania widzieliśmy już w Azerbejdżanie, Ukrainie i innych miejscach - mówił, cytowany przez "The Economic Times", Broderick McDonald, badacz konfliktów zbrojnych z King’s College w Londynie.
Syryjska Armia Narodowa i Kurdowie
Obok HTS drugą największą siłą opozycyjną, która włączyła się w ofensywę HTS, jest Syryjska Armia Narodowa (SNA), która powstała z inicjatywy Turcji. Jej bojownicy pobierają turecki żołd i w dużej mierzej rekrutują się z dawnej Wolnej Armii Syrii.
- Oprócz walki z Baszarem al-Asadem koncentrowali się od początku na ograniczeniu stanu posiadania terytorialnego Kurdów, których Turcja chce odsunąć jak najdalej od swojej granicy. Widać to było też w trakcie niedawnej ofensywy - SNA dołączyła do niej później niż składające się w głównej mierze z Kurdów Syryjskie Siły Demokratyczne (SDF), które odbiły np. lotnisko w Aleppo. Później SNA przejęła od nich to lotnisko, a także Al-Rifat, kurdyjską enklawę w Aleppo, oraz miasto Manbidż, które w przeszłości znajdowało się pod kontrolą kurdyjskich Ludowych Jednostek Samoobrony (YPG), wspieranych przez Stany Zjednoczone - mówi Nowicka z PISM.
Kurdowie, którzy przez lata byli kluczowymi sojusznikami Zachodu w regionie, teraz są w trudnym położeniu. - Turcja postrzega ich jako zagrożenie, dlatego teraz są narażeni na marginalizację polityczną i represję. Ironia polega na tym, że Kurdowie pomagali USA w walce z ISIS, a teraz znaleźli się na przegranej pozycji - podkreśla tvn24.pl politolog prof. Fuad Jomma z Uniwersytetu Szczecińskiego, syryjski Kurd od wielu lat mieszka w Polsce.
Według politologa Turcja, umacniając swoje wpływy w Syrii, chce zastąpić Iran w roli głównego rozgrywającego w regionie. A kurdyjskie aspiracje autonomiczne postrzega jako zagrożenie dla własnego bezpieczeństwa.
- Obawia się, że sukces Kurdów w Syrii mógłby zainspirować jej własną, liczącą ok. 20 mln osób kurdyjską mniejszość do podobnych działań. Erdogan oficjalnie uważa ich za terrorystów, szczególnie z powodu związków YPG z Partią Pracujących Kurdystanu (PKK), która od dekad prowadzi walkę o autonomię w Turcji - dodaje prof. Jomma.
Kurdowie, stanowiący około 10 proc. populacji Syrii, przez lata walczyli o autonomię w północnych regionach kraju. W trakcie wojny domowej wypracowali własną strukturę administracyjną, znaną jako Rożawa, obejmującą autonomiczne kantony w północnej i północno-wschodniej Syrii. Ich milicje, znane jako Ludowe Jednostki Obrony (YPG), były najważniejszymi siłami lądowymi w walce z Państwem Islamskim (ISIS), wspieranymi przez koalicję pod przewodnictwem Stanów Zjednoczonych.
- Sytuacja zmieniła się jednak w 2019 roku, kiedy USA wycofały swoje siły z tego regionu, umożliwiając Turcji przejęcie kontroli nad Afrinem – historycznie zamieszkiwanym przez ludność kurdyjską regionem i miastem – wyjaśnia Nowacka z PISM.
I dodaje: - Kurdowie wydają się teraz jednymi z największych przegranych tego konfliktu. Ich przyszłość jest wyjątkowo niepewna, ponieważ trudno wyobrazić sobie, aby mogli odegrać istotną rolę w procesie przejęcia władzy w Syrii. W trakcie ofensywy przeciwko reżimowi Asada Syryjska Armia Narodowa skierowała swoje ataki również na tereny kurdyjskie, co doprowadziło do poważnego kryzysu humanitarnego. Mieszkańcy tych obszarów masowo uciekają do miejsc takich, jak Hasaka czy Rakka, gdzie szkoły i stadiony są przekształcane w tymczasowe schronienia dla przesiedlonych. Sytuację dodatkowo pogarsza zima i niskie temperatury, które stanowią poważne wyzwanie dla osób pozbawionych podstawowych warunków do życia.
- Choć Amerykanie próbują negocjować z Turcją, by powstrzymywać ataki na Kurdów, ich pozycja jest osłabiona. Nowe rządy w USA mogą nie być już zainteresowane wspieraniem grup, które nie mają dużego znaczenia strategicznego czy ekonomicznego. Z jednej strony są postrzegani jako antyreligijni marksiści, co budzi niechęć w konserwatywnym regionie. Z drugiej strony - Turcja prowadzi wobec nich wrogą politykę, oskarżając ich o terroryzm - dodaje z kolei prof. Jomma z Uniwersytetu Szczecińskiego
Exodus alawitów?
Zdaniem politologa sytuacja mniejszości, w tym Kurdów, chrześcijan, a szczególnie - alawitów, jest teraz wyjątkowo niepewna. Alawici, z których wywodzi się rodzina Asadów, to religijna mniejszość w Syrii. Ich wierzenia i praktyki łączą szyicki islam z chrześcijaństwem oraz lokalnymi tradycjami mistycznymi, przez co zarówno sunnici, jak i bardziej ortodoksyjni szyici długo postrzegali ich jako heretyków. Polityczna pozycja alawitów zmieniła się diametralnie w latach 60. XX wieku, kiedy partia Baas przejęła władzę w Syrii. Rządy Hafiza al-Asada zapewniły alawitom dominację w syryjskim wojsku i administracji publicznej.
Teraz alawici mogą stać się ofiarami zemsty ze strony sunnickiej większości. - Przez lata mieli nieproporcjonalnie duży wpływ na rządy w Syrii, a teraz zostali osamotnieni na arenie międzynarodowej. Żadne państwo nie udzieli im poparcia w nowej rzeczywistości politycznej. Iran, ich dotychczasowy sojusznik, stracił swoje wpływy. Po upadku reżimu, jako grupa kojarzona z represjami i autorytarnymi rządami, stali się potencjalnym celem odwetu i represji. Możliwe, że zaraz będą zmuszeni do masowego exodusu i poszukiwania schronienia za granicą - tłumaczy nasz rozmówca.
Religijny autorytaryzm?
Upadek reżimu Asada otwiera nowy rozdział w burzliwej historii Syrii, ale, według politologa, nie wróży stabilizacji. - Grupy islamistyczne takie jak HTS mają obecnie największe szanse na przejęcie władzy. Syrii nie czeka demokracja, lecz autokracja oparta na radykalnych interpretacjach religijnych. To zwrot dla kraju, który wcześniej, mimo brutalnych rządów Asada i jego więzień, pozostawał względnie świecki - komentuje prof. Jomma.
Przy czym dla mieszkańców Syrii wszystko – nawet radykalne organizacje islamistyczne – wydaje się lepsze niż reżim Asada. Aparat państwowy praktycznie teraz nie istnieje. Nie funkcjonują szkoły, szpitale, a ludzie żyją za mniej niż dolara dziennie. Brakuje podstawowych produktów i żywności. Ci, którzy zostali w kraju, żyją dzięki wsparciu od Syryjczyków na emigracji.
- Ich punkt odniesienia to trzynaście lat wyniszczającej wojny domowej oraz dekady rządów jednego z najokrutniejszych dyktatorów współczesnych czasów, które przyniosły Syryjczykom niewyobrażalne cierpienia. To właśnie z tej perspektywy obecne zmiany są postrzegane jako nadzieja na coś lepszego. Nawet radykalne grupy są odbierane jako zwiastun zmian, które – choć dalekie od ideału, demokracji czy swobód obywatelskich – w oczach Syryjczyków są alternatywą dla modelu politycznego wdrażanego przez Asada, postrzeganego jako skrajnie represyjny i destrukcyjny - dodaje Sara Nowacka.
Syryjczycy wracają do domu?
Po przewrocie w Damaszku część Syryjczyków, którzy uciekli przed wojną do Libanu, zaczyna wracać do ojczyzny. Jednak ruch migracyjny jest dwustronny – niektórzy uchodźcy wracają, licząc na odbudowę kraju, podczas gdy inni opuszczają Syrię, obawiając się nowej rzeczywistości politycznej pod kontrolą Hay'at Tahrir al-Sham.
- Widzimy uchodźców wracających do Syrii, napędzanych entuzjazmem i nadzieją po ostatnich wydarzeniach. Chcą wziąć udział w odbudowie kraju, ale pytanie, jak długo pozostaną. Jeśli sytuacja ulegnie destabilizacji, prawdopodobnie szybko wrócą do Libanu – mówi Nowacka z PISM.
Liban, zmagający się z własnym kryzysem gospodarczym i społecznym, niechętnie przyjmuje uchodźców na stałe, co dodatkowo skłania ich do powrotu. Wielu z nich żyje w tymczasowych obozach, w namiotach, w trudnych warunkach bytowych. - Brak dostępu do stabilnej pracy, ograniczenia w wynajmowaniu mieszkań czy kupnie ziemi sprawiają, że Liban nie daje im perspektyw na normalne życie. Powrót do Syrii, choć ryzykowny, wydaje się dla niektórych lepszą alternatywą. Jednocześnie uchodźcy wracający do Syrii spotykają się na granicy z tymi, którzy ją opuszczają, obawiając się rządów HTS i niepewnej przyszłości - mówi ekspertka.
I dodaje: - Na razie to chaos. Na tym etapie trudno jednoznacznie stwierdzić, jakie mogą być tendencje migracyjne. Obraz sytuacji zacznie się klarować za kilka tygodni, przy czym najmniej prawdopodobny jest scenariusz powrotu uchodźców z Europy do Syrii, która przez najbliższe lata będzie zmagać się z poważnymi problemami infrastrukturalnymi i gospodarczymi. Ale w krajach sąsiednich, takich jak Liban czy Jordania, uchodźcy żyją w warunkach, które często uniemożliwiają im normalne funkcjonowanie. Brak perspektyw, ograniczenia zawodowe i trudności z integracją skłaniają ich do rozważenia powrotu, zwłaszcza jeśli w Syrii pojawi się choćby cień stabilizacji.
- Ale nie sądzę, aby ktoś, kto obecnie mieszka w Europie, chciał wrócić do Syrii. Osoby posiadające pozwolenie na pobyt lub obywatelstwo w Unii Europejskiej mogą chcieć odwiedzać ten kraj, ale ci, którzy wciąż oczekują na zgodę na pobyt, raczej nie zdecydują się na powrót do życia w biedzie. Syria jest zrujnowanym krajem – ocenia prof. Fuad Jomma.
Hay'at Tahrir al-Sham (Organizacja Wyzwolenia Lewantu), która odegrała kluczową rolę w obaleniu władzy Asada, powstała z przekształcenia Frontu al-Nusra, dawnej syryjskiej filii Al-Kaidy. W większości krajów - w tym w USA, Turcji czy Rosji - uznawana jest za organizację terrorystyczną. Grupa dąży do ustanowienia państwa opartego na islamskim prawie szariatu.
- Turcja, choć oficjalnie uznaje HTS za organizację terrorystyczną, wspierała ją logistycznie i militarnie. Jej pomoc obejmowała dostawy broni i szkolenia. Ankara stara się w ten sposób umocnić swoje wpływy w Syrii i zastąpić Iran w roli głównego rozgrywającego w regionie - mówi tvn24.pl politolog prof. Fuad Jomma z Uniwersytetu Szczecińskiego.
Kurdowie, którzy wspierali Stany Zjednoczone w walce z tzw. Państwem Islamskim (ISIS), teraz są w niezwykle trudnym położeniu. - Wydają się jednymi z największych przegranych tego konfliktu - komentuje Sara Nowacka, analityczka ds. państw arabskich z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Zapytaliśmy też ekspertów o sytuację migracyjną w regionie. Kto wróci do Syrii, a kto z niej będzie teraz uciekał. I dokąd? Kierunek Europa?
Autorka/Autor: Piotr Szostak
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Berkman Ulutin/DIA Images/Abaca/PAP