Ambasada Rosji w Pradze poprosiła czeskie władze o ochronę policyjną dla jednego z dyplomatów. Placówka twierdzi, że "padł ofiarą prześladowań". Czeskie media wymieniły jego nazwisko w kontekście rzekomego spisku, mającego na celu otrucie kilku polityków, w tym burmistrza Pragi.
W opublikowanym w poniedziałek komunikacie ambasada Rosji w Czechach stwierdziła, że "przeciwko jednemu z jej pracowników wysunięto fałszywe i nieuzasadnione zarzuty, przez co otrzymuje groźby".
"W związku z trwającą antyrosyjską kampanią informacyjną w Czechach oświadczamy, że fałszywe i bezpodstawne zarzuty, skierowane pod adresem pracownika ambasady w sprawie przygotowań do zamachu na praskich polityków, były wielokrotnie i jednoznacznie obalane zarówno w Moskwie, jak i w Pradze" - podkreśliła rosyjska placówka, cytowana przez BBC. Poinformowała, że "z powodu osobistych prześladowań ze strony czeskich mediów pod adresem jej pracownika zaczęły padać groźby".
Ambasada nie ujawniła nazwiska dyplomaty. BBC, powołując się na doniesienia czeskich mediów, w tym portalu "Seznam Zpravy" i publicznej telewizji, podała, że "wymieniły nazwisko Andrieja Konczakowa, szefa Rosyjskiego Centrum Nauki i Kultury w Pradze".
"Jest on głównym bohaterem opowieści, dzięki której czescy politycy mają ochronę policyjną. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy wokół tej osoby krążył czeski kontrwywiad BIS (Informacyjna Służba Bezpieczeństwa - red.). Według służb, to on był tym, który przywiózł do Czech śmiertelną substancję: rycynę" - napisał 10 maja "Seznam Zpravy". Tożsamość dyplomaty ujawniono również w programie "168 godzin" czeskiej publicznej telewizji CT1.
"Rycyna w walizce"
Data, kiedy Rosjanin miał wwieźć rycynę do Czech, jest niejasna. "Seznam Zpravy" podał, że było to w połowie marca. Portal renomowanego tygodnika "Respekt" utrzymywał natomiast, że na początku kwietnia. "Respekt" pisał, że "rosyjski agent, podróżujący z paszportem dyplomatycznym, przyjechał do Pragi z walizką zawierającą silną toksynę, rycynę, która miała zostać użyta do zamachu na czeskich polityków, wywołujących swoimi działaniami gniew Moskwy".
Kim są ci politycy? Media wymieniły nazwiska burmistrza Pragi Zdenka Hriba, który w lutym poparł decyzję o zmianie nazwy placu Pod Kasztanami obok ambasady rosyjskiej na plac Borysa Niemcowa (rosyjskiego opozycjonisty zastrzelonego w pobliżu Kremla 27 lutego 2015 roku), Ondreja Kolara, starosty dzielnicy, gdzie na początku kwietnia został zdemontowany pomnik radzieckiego marszałka Iwana Koniewa, a także Pavela Novotnego, starosty dzielnicy Rzeporyje, który poparł budowę pomnika upamiętniającego żołnierzy Rosyjskiej Armii Wyzwoleńczej, formacji utworzonej w 1944 roku przez Niemców i dowodzonej przez byłego radzieckiego generała Andrieja Własowa, uznanego w Rosji za zdrajcę.
"Hrib, Kolar i Novotny byli chronieni przez policję przez cały miesiąc z powodu tego człowieka" - napisał portal "Seznam Zpravy".
Ondrej Kolar - jak podała BBC - był zmuszony się ukrywać po pojawieniu się doniesień dotyczących spisku. Praski samorządowiec mówił BBC, że "czeska policja i tajne służby mają pewne informacje, że może istnieć zagrożenie bezpośrednio ze strony rosyjskiej".
Służby czeskie - jak informowały media w Pradze - nie zatrzymały na lotnisku Rosjanina i nie zrewidowały jego bagażu w obawie przez "wyciekiem danych i kampanią dezinformacyjną". Dyplomatę miał odebrać z praskiego lotniska kierowca ambasady, również uznawany za agenta rosyjskiej FSB (Federalnej Służby Bezpieczeństwa).
"To musiała być pomyłka"
Andriej Konczakow, w rozmowie z portalem "Seznam Zpravy" mówił, że "to musiała być pomyłka". Odpowiedział tak na pytanie dotyczące wwiezionej do Czech rycyny. Twierdził, że w "walizce były środki do dezynfekcji i cukierki".
Rosjanie odparli wszelkie zarzuty związane ze "spiskiem". Rzeczniczka MSZ w Moskwie Maria Zacharowa i rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow uznali doniesienia czeskich mediów za "kolejny fake news i kaczkę dziennikarską".
"Ani policja, ani BIS nie chciały formalnie komentować sprawy, powołując się na jej tajność. Burmistrz Pragi i dwóch starostów nadal mają ochronę policyjną, a Andriej Wiktorowicz Konczakow mieszka w budynku przy ambasadzie rosyjskiej. Zgodnie z ustaleniami ani policja, ani tajne służby jeszcze go nie przesłuchały" - podsumował w swojej publikacji portal "Seznam Zpravy".
"W 2018 roku w Pradze było 121 rosyjskich dyplomatów i członków personelu pomocniczego, kolejnych 18 było zatrudnionych w konsulatach kraju w Brnie i Karlowych Warach. To jedna z największych rosyjskich misji dyplomatycznych w Europie. Ilu dokładnie jest szpiegów, którzy korzystają z ochrony dyplomatycznej? Te dane są znane tylko Moskwie" - podała BBC.
Źródło: BBC, respekt.cz, seznamzpravy.cz
Źródło zdjęcia głównego: Krokodyl CC BY 2.5 Wikipedia