Gdy pojawiły się informacje o wypadku polskiego autokaru w Chorwacji, Monika Lisowski, pielęgniarka ze szpitala w Zagrzebiu odpoczywała po nocnym dyżurze. Kobieta, która ma polskie korzenie mimo zmęczenia wróciła, by pomagać ofiarom katastrofy. Jak relacjonuje w rozmowie z reporterką TVN24, ranni polscy pielgrzymi byli w szoku. Pytali, gdzie są i co się dzieje. - Potrzebują dużo spokoju, odpoczynku. To jest dla nich teraz najważniejsze - mówi Lisowski.
Pracująca na co dzień w Szpitalu Uniwersyteckim w Zagrzebiu pielęgniarka wspomniała, że kilka godzin po wypadku polskiego autokaru skończyła nocny dyżur, jednak ze względu na znajomość języka polskiego wróciła do szpitala, by pomóc w zajmowaniu się polskimi pielgrzymami.
CZYTAJ WIĘCEJ: Pielęgniarka z Zagrzebia zna język polski. Mimo zmęczenia po dyżurze wróciła, by pomagać ofiarom katastrofy
Pielęgniarka: pytali, co się stało i gdzie są
Jak powiedziała TVN24 Monika Lisowski, po wypadku zadzwoniła do niej jedna z przełożonych z prośbą o pomoc w komunikacji z polskimi pacjentami. - Byli w stanie szoku. Pytali: "co się stało", "gdzie ja jestem", "dlaczego ja tu jestem", "czy moja rodzina wie, gdzie ja jestem", "czy mogę zadzwonić do swojej rodziny". Takie były pytania. Tyle mogłam pomóc, że wyciągnęłam swój telefon i zadzwoniliśmy do rodziny z tymi, którzy mogli zadzwonić - zrelacjonowała reporterce Małgorzacie Marczok.
Wcześniej w rozmowie z dziennikiem "Jutarnji list" mówiła, że "gdy dotarła do szpitala, znajdowało się tam sześć ofiar wypadku". - Od razu spróbowałam nawiązać kontakt z trojgiem z nich - powiadała Lisowski, której matka oraz mąż pochodzą z Polski. Jak mówiła, poszkodowani byli w takim szoku, że ledwo byli w stanie komunikować się we własnym języku.
W rozmowie z chorwackim dziennikiem pielęgniarka przywołała słowa polskich pacjentów. - Powiedzieli, że w momencie wypadku spali, a przytomność odzyskali dopiero, gdy autobus spadł i udało im się z niego wydostać - relacjonowała. Dodała, że wielu z nich się nie znało, bo pochodzą z różnych miast Polski.
- Jedna pacjentka, natychmiast po odzyskaniu świadomości, zapytała o swoją siostrę - przekazała pielęgniarka.
"Cała Chorwacja współczuje"
- Potrzebują teraz dużo spokoju, odpoczynku. To jest dla nich najważniejsze - mówiła dalej Lisowski w rozmowie z reporterką TVN24. Pytana o to, jak chorwackie media opisują sprawę wypadku, podkreśla, że zauważalna jest solidarność z Polakami. - Cała Chorwacja bardzo współczuje ofiarom i rodzinom ofiar. To straszna tragedia. Nie pamiętamy, żeby w Chorwacji doszło do takiej tragedii - mówiła.
Jak dowiedziała się w poniedziałek reporterka TVN24 Małgorzata Marczok, prawdopodobnie w środę 13 poszkodowanych osób będzie mogło być przetransportowanych do Polski.
Wypadek polskiego autokaru w Chorwacji
12 osób zginęło, a 32 zostały ranne w wypadku polskiego autokaru w sobotę nad ranem na autostradzie na północ od Zagrzebia. Wszystkie ofiary wypadku to polscy obywatele, którzy pielgrzymowali do Medziugoria.
Do wypadku doszło ok. godz. 5.40 na autostradzie A4 w położonym na północ od stolicy Chorwacji regionie varażdińskim, między miejscowościami Jarek Bisaszki i Podvorec. Jadący w kierunku Zagrzebia autobus zjechał z drogi i wpadł do rowu przy autostradzie - przekazała policja.
Spośród 32 osób rannych, które przewiezione zostały do pięciu chorwackich szpitali, cztery osoby powróciły w nocy z soboty na niedzielę do kraju samolotem wraz z rządową delegacją, z ministrem zdrowia Adamem Niedzielskim na czele.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24