Stracili domy. Są zaskoczeni i wściekli. "Pekin powinien zapłacić rachunek"

Źródło:
Reuters, New York Times

Niemal milion osób z prowincji Hebei zostało przesiedlonych po rekordowych opadach, które zmusiły chińskie władze do przekierowania wody z wezbranych rzek do zaludnionych obszarów. Reuters opisuje, że wywołało to gniew mieszkańców, którzy zwracają uwagę na poświecenie ich domów w celu ratowania Pekinu.

Na przełomie lipca i sierpnia w Pekinie spadło blisko 745 mm deszczu w ciągu pięciu dni. Jak informowało Biuro Meteorologiczne Pekinu, były to największe opady w stolicy Chin od 140 lat. Z końcem lipca przez południowe Chiny przetoczył się tajfun Doksuri. Ucierpiało wówczas ponad 724 tysiące osób, a 124 tysięcy ewakuowano.

Opady podniosły poziom rzeki Hai He, której rozległe dorzecze obejmuje obszar prowincji Hebei, w tym miast Pekin i Tianjin, który jest porównywalny do Polski. W ciągu tygodnia, od końca lipca, region liczący 110 milionów mieszkańców doświadczył najpoważniejszej powodzi od sześciu dekad. Najbardziej dotknięta została właśnie prowincja Hebei, a zwłaszcza prefektura Baoding.

Ulewne deszcze w Chinach Adam Ziemienowicz/PAP/Reuters

Reuters opisuje, że zgodnie z przepisami dotyczącymi ochrony przeciwpowodziowej, gdy powódź w całym dorzeczu spowoduje, że zbiorniki na pierwszej linii obrony przekroczą swoje limity, woda może być tymczasowo kierowana do tak zwanych "obszarów magazynowania powodziowego", w tym nisko położonych terenów zaludnionych.

31 lipca prowincja Hebei otworzyła 7 z 13 takich obszarów przeciwpowodziowych, w tym dwa w mieście Zhuozhou na południe od Pekinu i na północ od Xiongan, gdzie prezydent Xi Jinping chce utworzyć strefę ekonomiczną, mającą scalić Tianjin, Pekin i prowincję Hebei.

Według lokalnych mediów państwowych, 1 sierpnia Ni Yuefeng, sekretarz Komunistycznej Partii Chin w Hebei, nazwał Xiongan "najwyższym priorytetem" w zapobieganiu powodziom w prowincji.

W trakcie swojej wizyty na obszarach, gdzie skierowano wodę, w tym w prefekturze Baoding, do której należy Zhuozhou, Ni przekazał, że nakazał "aktywację obszarów przeciwpowodziowych i obszarów przekierowania" w taki sposób, by zmniejszyć presję na system kontroli przeciwpowodziowej w Pekinie. Przyznał też, że konieczne jest utworzenie "fosy" dla chińskiej stolicy.

Decyzje te nie podobają się mieszkańcom z prowincji wokół stolic. "Pekin powinien zapłacić rachunek" - napisał jeden z internautów na popularnej chińskiej platformie Weibo.

"New York Times" podaje że wobec decyzji władz, zmuszonych do ewakuacji w prowincji Hebei i sąsiednich wioskach na obrzeżach Pekinu zostało niemal milion osób. "Na niektórych obszarach powódź zakłóciła dostawy prądu, a także połączenia internetowe i mobilne." - podano.

"Brązowe, błotniste jezioro" wnoszące się na kilka metrów. "Nikt nas nie poinformował"

Ochrona Pekinu spowodowała potężne zalania między innymi w mieście Zhuozhou. "Ulice i dzielnice zamieniły się tam w brązowe, błotniste jezioro, którego poziom sięgał siedmiu metrów głębokości, co zniszczyło domy i firmy" - opisuje amerykański dziennik. "Chcą chronić Pekin, nikogo nie obchodzi, czy Hebei zostanie zatopione" - skarżył się - chcący zachować anonimowość w obawie przed działaniami rząd - mieszkaniec wioski na obrzeżach Zhuozhou.

Zdjęcie z 3 sierpnia 2023 roku
Zalania w Zhuozhou Zdjęcie z 3 sierpnia 2023 rokuKevin Frayer/Getty Images

Inny mieszkaniec miasta przekazał, że położył swoje najcenniejsze rzeczy na krzesłach, które następnie ustawił na łóżku, po czym uciekł z domu. Woda w tym czasie się podniosła, a jej poziom osiągnął niemal dwa metry, przez co dobytek mężczyzny został zniszczony.

"Nikt nigdy nie poinformował nas o ewentualnej powodzi, nikt nie kazał nam przygotować się do ewakuacji, gdybyśmy widzieli o tym, nie zostawilibyśmy tak wielu rzeczy' - zaznaczył kolejny mieszkaniec.

"NYT" wymienia, że powódź w różnych częściach Zhuozhou spowodowała u jednego z wydawców książek zniszczenie zbiorów wartych 3,5 miliona dolarów w ciągu doby. Odnotowano także zalania części schronisk dla zwierząt.

We wpisach komentujących tamtejszą sytuację internauci wskazali, że mieszkańcy nie byli świadomi, że mieszkają na obszarze przeznaczonym do skierowania tam wody. "Chciałbym wiedzieć, ilu spośród wszystkich osób tam mieszkających w całym kraju wie, że mieszka na takich obszarach?" – zapytał jeden z internautów.

Szczególną uwagę internautów przykuły słowa Ni o "fosie", na bazie którego powstał nawet hashtag. Osiągnął on w sieci ponad 60 milionów wyświetleń, zanim został ocenzurowany.

Autorka/Autor:akw/kg

Źródło: Reuters, New York Times

Źródło zdjęcia głównego: Kevin Frayer/Getty Images