Kolejne fale upałów i susza sprawiły, że znika największe jezioro w Chinach. Poyang wysycha, a jego powierzchnia zmniejszyła się już o co najmniej 2/3. Znikanie tego olbrzymiego akwenu ma poważne konsekwencje dla całego regionu. Aby umożliwić korzystanie z pozostałej w nim wody, w wyschniętym dnie zaczęto nocami kopać tunele.
Jezioro Poyang to największe słodkowodne jezioro w Chinach znajdujące się w prowincji Jiangxi. We wtorek chińska telewizja państwowa CCTV pokazała zdjęcia satelitarne obrazujące jego aktualną powierzchnię. Akwen, którego powierzchnia jeszcze w kwietniu wynosiła niemal 4000 kilometrów kwadratowych, w połowie sierpnia miał mniej niż 600 kilometrów kwadratowych.
Choć Poyang zawsze charakteryzowało się sezonowymi wahaniami ilości wody, obecna powierzchnia jeziora jest rekordowo mała. Według CCTV Poyang jest o 2/3 mniejsze niż średnio w ciągu ostatnich 10 lat, w trakcie których i tak było już mniejsze niż zwykle.
Jeszcze gorsze statystyki podały władze prowincji Jiangxi. Według nich powierzchnia jeziora jest obecnie aż o 75 proc. mniejsza niż była o tej porze roku w normalnych latach. Winą za gwałtowne kurczenie się Poyang obarcza się budowę gigantycznej zapory wodnej, Tamy Trzech Przełomów, która ograniczyła poziom rzek zasilających jezioro. Sytuację pogorszyły ponadto kolejne fale upałów w Chinach i powodowane przez nie susze.
Tunele kopane w dnie
Rekordowo niski poziom wody w jeziorze zaczął zagrażać rolnictwu w całym regionie. Susza sprawiła, że jezioro odcięte zostało od kanałów irygacyjnych, które nawadniają okoliczne pola uprawne. Aby umożliwić korzystanie z pozostałej w jeziorze wody w sprawę zaangażowały się władze.
Jak podała agencja informacyjna Xinhua - na miejscu działają ekipy, które za pomocą koparek kopią w suchym dnie jeziora kanały by podtrzymać przepływ wody i uratować uprawy. Upały mają być jednak tak nieznośne, że prace można prowadzić jedynie po zmroku.
Chińczycy cierpią przez upały
W ostatnim czasie Chiny nawiedziła fala ekstremalnych upałów. W środkowej i zachodniej części kraju temperatura sięgała nawet 40 stopni Celsjusza. Ich konsekwencją były nie tylko susze, ale również pożary. Z powodu ognia szalejącego w górach w południowo-zachodniej części Chin konieczna była ewakuacja ok. 1500 osób.
Z powodu zmniejszenia poziomu rzek, ucierpiało także działanie elektrowni wodnych, a co za tym idzie zmniejszyła się produkcja prądu przez te elektrownie. W rezultacie wiele fabryk ograniczyło swoją produkcję. Wysychające rzeki utrudniają także żeglugę, będącą w centralnych Chinach tradycyjnie jedną z ważnych metod transportu towarów.
Źródło: tvn24.pl, Independent, Reuters