Chęć zysku deformuje tradycje zawierania małżeństw w Afryce Wschodniej. Rosnące opłaty za panny młode mają negatywny wpływ na sytuację kobiet i jakość związków.
- W naszej tradycji opłata za żonę była i nadal powinna pozostawać sposobem okazania szacunku i wdzięczności za godne wychowanie dziewczyny - mówi Patricia Kahill, specjalistka od mediów społecznościowych z Ugandy. - Niestety, współcześnie dziewczyny są sprzedawane temu, kto da więcej - dodaje blogerka.
To wolnorynkowe podejście potwierdza również Pamela z Ugandy, matka 20-latki. Jej zdaniem rodzice często próbują z małżeństw córek wycisnąć maksimum zysków. - Jeśli dziewczyna pochodzi z biednej rodziny, wczesne zamążpójście jest niemal nieuniknione - mówi Pamela.
Za mąż jak najwcześniej
Każdego roku ponad 14 mln dziewcząt w wieku poniżej 18 lat jest wydawanych za mąż. W Afryce Subsaharyjskiej jedna na dziesięć dziewczynek zostaje żoną przed piętnastym rokiem życia. A co czwarta zostaje mężatką poniżej 18 lat – wynika z badań Rady Populacji, amerykańskiej organizacji charytatywnej.
Wiele rodzin wyprawia z domu córki jak najszybciej, ponieważ nie stać ich na edukację chłopców lub ich ożenek.
- W tradycji Dinka krowy otrzymane za kobietę są najczęściej przeznaczane na małżeństwa jej braci - mówi Amakou z Sudanu Południowego. - Dziewczynę trzeba jak najszybciej wydać za mąż, bo inaczej jej bracia nie będą mogli zawrzeć związków. Ja mam szczęście, bo nie mam braci – dodaje w rozmowie z trzydziestoletnia panna.
W czerwcu tego roku Rada Praw Człowieka przy ONZ uznała małżeństwa dziewczynek za sprzeczne z prawami człowieka.
"Kobieta staje się przedmiotem"
Wśród ludów pasterskich w Sudanie Południowym czy np. Kenii, gdzie za zaślubiny pan młody płaci bydłem, często wybuchają walki etniczne o krowy.
Innym skutkiem ubocznym opłat wnoszonych za młode panny jest rosnąca przemoc domowa.
- Kobieta staje się przedmiotem. Mężczyzna myśli, że kupił posłuszeństwo żony, jak również jej pracę i zdolności rozrodcze. Kiedy kobieta stawia opór, często naraża się na przemoc domową - wskazuje
Kobieta staje się przedmiotem. Mężczyzna myśli, że kupił posłuszeństwo żony, jak również jej pracę i zdolności rozrodcze. Kiedy kobieta stawia opór, często naraża się na przemoc domową. Atika Turner, dyrektorka organizacji MIFUMI
działającej na rzecz praw kobiet w Ugandzie.
Zdaniem Sigmunda Rugimbiego z Ugandy przemoc domowa często bierze się z frustracji mężczyzn. - Opłata za żonę była i nadal jest dowodem męskości, wyśrubowano jednak standardy. To czysty biznes. Bywa, że rodzice panny młodej żądają samochodów - opowiada młody prawnik. - Rodziny kawalerów zapożyczają się na bandycki procent. Kiedyś dawało się krowy, kozy i inne podarunki. Teraz chodzi o grubą gotówkę. Zazwyczaj to rodzice chcą się pokazać, więc pogrążają się w długach, z których potem trudno wyjść państwu młodym. W stolicy cena za dobrą partię wynosi od tysiąca do trzech tysięcy dolarów - mówi.
Zdaniem Patricii teraz modnie jest obnosić się z tym, kto i ile dał za żonę. - Facet pokazuje, że ma gest - i to jest złe - mówi specjalistka ds. mediów.
Branża zajmująca się organizacją imprez weselnych kwitnie. W sezonie ślubnym na ulicach Kampali, stolicy Ugandy, roi się od samochodów w kawalkadach ozdobionych kwiatami, balonami i wstążkami. Wystawne wesela na kilkuset gości są normą. Za wszystko płaci rodzina pana młodego.
Do niedawna w razie rozwodu to kobiety i ich rodziny były zmuszone zwrócić to, co za nie zapłacono. Sąd Najwyższy w Ugandzie uznał jednak w tym miesiącu zwrot opłat małżeńskich za niezgodny z konstytucją. Ten zapis ulży kobietom, które są zakładniczkami w związkach pełnych przemocy. Jednak opłaty wnoszone za pannę młodą pozostają legalne.
Wielożeństwo w Afryce
Inaczej jest w Kenii, gdzie dwa lata temu opłaty za żony zostały uznane za niezgodne z konstytucją. Zapis ten jednak pozostaje martwy. Zgodnie z konstytucją mężczyzna nie ma obowiązku informowania swojej żony o tym, że zamierza poślubić kolejną, ponieważ w kraju zalegalizowano poligamię.
Bywa, że w razie śmierci małżonka wdowy są dziedziczone. Tak jest też w Sudanie Południowym, gdzie w tradycji największych grup etnicznych kobiety przechodzą pod opiekę braci czy kuzynów zmarłego, ponieważ w dniu ślubu kobieta stała się ich własnością.
Wielożeństwo jest dość częste w wielu krajach Afryki Subsaharyjskiej. Na wsiach liczba żon często świadczy o wysokim statusie społecznym mężczyzny. Na poligamię przymykają oko liczne Kościoły chrześcijańskie.
Jeśli kiedyś będę miała córkę, na pewno nie oddam jej za krowy czy pieniądze; nie chcę, by była którąś z kolei żoną. Chcę, żeby miała wybór. Amakou z Sudanu Południowego
Chcą zmienić tradycję
W obronie swoich praw kobiety są często skazane na samotną walkę. Bywa, że sprzeciw wobec woli rodziny kończy się ucieczką z domu.
- Jeśli kiedyś będę miała córkę, na pewno nie oddam jej za krowy czy pieniądze; nie chcę, by była którąś z kolei żoną. Chcę, żeby miała wybór - mówi Amakou z Sudanu Południowego. - Próbuję szanować i kultywować tradycje moich przodków, ale z tym zwyczajem się nie zgadzam. On kreuje poczucie posiadania przez mężczyznę, a kobieta jest własnością. Oczywiście, są kobiety dumne z tego, jaką za nie wynegocjowano cenę. W takiej kulturze wyrosły, nikt im nie pokazał, że można inaczej. To kwestia edukacji - podkreśla.
Patricia Kahill chciałaby kontynuować tradycje. - Nie mam z tym problemu, jeśli rodzina mojego przyszłego męża z szacunku i w podzięce za moje wychowanie zaoferuje moim rodzicom coś od serca. To piękna tradycja, jeśli nie wypacza jej chęć szybkiego zysku – uważa ekspertka.
Pamela, matka 20-latki, twierdzi, że nie odmówi przyjęcia opłaty za córkę, jednak nie będzie jej wymuszać. "Modlę się tylko, żeby nie były to krowy, lecz pieniądze" - dodaje na koniec Pamela.
Autor: kło//gry / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: shutterstock.com