"Moskwa chciała słyszeć to, co miała nadzieję, że jest prawdą - nie to, do czego naprawdę dochodziło. Rosyjscy ambasadorowie na całym świecie rozumieli to, prześcigając się w wysyłaniu Kremlowi najbardziej wymyślnych depesz" - pisze na łamach magazynu "Foreign Affairs" Borys Bondarew, były rosyjski dyplomata, który w maju zrezygnował ze swojej funkcji w proteście przeciwko rosyjskiej inwazji na Ukrainę.
Bondarew do niedawna pełnił stanowisko radcy w Stałym Przedstawicielstwie Rosji przy Biurze Narodów Zjednoczonych w Genewie. 23 maja zrezygnował z funkcji w proteście przeciwko rosyjskiej inwazji na Ukrainę i polityce zagranicznej Kremla. Pracował w rosyjskim MSZ od roku 2002.
Na łamach magazynu "Foreign Affairs" opublikowano niedawno esej Bondarewa, który w 6,5 tysiącu słów skrytykował Rosję Władimira Putina. W artykule zatytułowanym "The Sources of Russian Misconduct" dyplomata napisał, że jego kraj został opanowany przez fałszywych pochlebców władzy i sługusów, co umożliwiło rosyjskiemu przywódcy podejmowanie ważnych decyzji "w sali odbijającej echo jego własnej propagandy".
Bondarew, nazywający siebie "dyplomatą na wygnaniu", który wyskoczył z "szalonego pociągu", opisał, jak nagradzano dyplomatów, którzy wysyłali do Moskwy zmyślone noty dyplomatyczne, ślepo powtarzające twierdzenia rosyjskiej propagandy. "Dyplomaci, którzy pisali takie fikcyjne (noty), otrzymywali oklaski od swoich przełożonych, a ich kariery kwitły" - napisał Bondarew. "Moskwa chciała słyszeć to, co miała nadzieję, że jest prawdą - nie to, do czego naprawdę dochodziło. Rosyjscy ambasadorowie na całym świecie rozumieli to, prześcigając się w wysyłaniu Kremlowi najbardziej wymyślnych depesz" - twierdzi.
Tylko jedna rzecz, które może powstrzymać Putina
"W czasie wojny zachodni politycy zdali sobie świetnie sprawę z niedoskonałości militarnych Rosji. Ale wydaje się, że nie pojmują, że rosyjska polityka zagraniczna jest podobnie zepsuta" - napisał były rosyjski dyplomata, zaznaczając, że dopóki Putin jest u władzy, Ukraina nie ma w Moskwie nikogo, z kim mogłaby prowadzić szczere negocjacje. "MSZ nie będzie wiarygodnym rozmówcą, podobnie jak żadna inna rosyjska instytucja rządowa. Wszystkie są przedłużeniem Putina i jego imperialistycznych zapędów. Każde zawieszenie broni będzie dla Rosji szansą, by się przegrupować przed kolejnym atakiem" - uważa Bondarew. Według niego jest tylko jedna rzecz, która może powstrzymać Putina – "całkowita klęska" Rosji.
Bondarew zwrócił uwagę, że jeśli Putin straci władzę, "przyszłość Rosji będzie głęboko niepewna". "Jest całkowicie możliwe, że jego następca będzie próbował kontynuować wojnę, zwłaszcza że główni doradcy Putina wywodzą się z rosyjskich służb bezpieczeństwa" - napisał. Przewiduje, że w związku z niekwestionowaną pozycją Putina w strukturach rosyjskich władz po jego odejściu może nastąpić "okres politycznych wstrząsów", który "mógłby nawet przerodzić się w chaos"
Bondarew dodał jednak, że w obecnej sytuacji ci, którzy liczą na "całkowite zmiażdżenie" Rosji, powinni mieć na uwadze potencjalne konsekwencje. "Większość Rosjan jest w skomplikowanym stanie psychicznym, wywołanym biedą i ogromną dawką propagandy, siejącej nienawiść, strach oraz połączenie poczucia wyższości i bezradności. Jeśli dojdzie do rozpadu kraju albo kataklizmu politycznego czy gospodarczego, znajdą się na skraju. Rosjanie mogą wtedy zjednoczyć się wokół jeszcze bardziej wojowniczego lidera niż Putin, doprowadzając do wojny domowej, kolejnej zewnętrznej agresji albo obu".
"Jeśli Ukraina zwycięży, a Putin straci władzę, najlepszą rzeczą, jaką będzie mógł zrobić wówczas Zachód, to nie upokarzać Rosji" - twierdzi Bondarew i przypomina upokorzenie, jakiego Rosjanie doświadczyli po upadku Związku Radzieckiego w 1991 roku. Jego zdaniem Zachód powinien wyciągnąć z tego lekcję i zamiast upokarzać zrobić coś "dokładnie przeciwnego: zapewnić wsparcie". Bondarew przyznaje, "może się to wydawać sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem czy obrzydliwe", i zastrzega, że każda pomoc "musiałaby być mocno uwarunkowana reformami politycznymi".
"Zapewnienie (Rosji - red.) pomocy również pozwoliłoby Zachodowi uniknąć błędów popełnionych w latach 90. ubiegłego wieku, kiedy Rosjanie czuli się oszukani przez Stany Zjednoczone, i ułatwiłoby rosyjskiemu społeczeństwu zaakceptować w końcu utratę imperium" - napisał. "Rosja mogłaby wtedy stworzyć nową politykę zagraniczną, prowadzoną przez prawdziwie profesjonalnych dyplomatów. Mogliby oni dokonać wreszcie tego, czego nie było w stanie zrobić obecne pokolenie dyplomatów - uczynić z Rosji odpowiedzialnego i szczerego partnera" - podsumował Bondarew.
Źródło: Reuters, Foreign Affairs