Stolica Bułgarii, Sofia, obudziła się rano z dwoma zablokowanymi skrzyżowaniami. Uczestnicy antyrządowych protestów rozbili namioty w dwóch ważnych punktach komunikacyjnych miasta. Domagają się dymisji rządu i prokuratora generalnego oraz rozpisania przedterminowych wyborów.
Około 10 namiotów zostało ustawionych przed gmachem rządu. Grupy protestujących spędziły tam całą noc i deklarują, że pozostaną w tym miejscu do czasu, aż zostaną spełnione ich żądania. Domagają się dymisji gabinetu Bojko Borisowa i prokuratora generalnego oraz rozpisania przedterminowych wyborów.
Podobna sytuacja jest na Moście Orłów, jednym z najważniejszych komunikacyjnych punktów miasta - tam również zostały ustawione namioty.
Środa była dniem najliczniejszych dotychczas protestów w Sofii. Według organizatorów na ulice wyszło ponad 100 tysięcy osób. Oficjalnie liczba ta nie została potwierdzona. Po wiecu przed budynkiem rządu do później nocy było zablokowanych osiem ważnych skrzyżowań.
W środę wieczorem i w nocy w kraju odnotowano szereg blokad, w tym Przełęczy Republiki, najważniejszej drogi łączącej północną i południową część kraju przez góry Stara Płanina.
22 dni protestów
W czwartek rano dyrektor stołecznej policji Georgi Chadżiew poinformował, że do starć w noc protestu nie doszło i nie było zatrzymanych. Jednocześnie wyraził zaniepokojenie prognozując, że w ciągu dnia może dojść do konfliktów między obywatelami idącymi do pracy i blokującymi skrzyżowania.
Chadżiew stwierdził, że chciałby rozmawiać z protestującymi, "ale unikają oni kontaktów", a ich zachowanie "jest wyjątkowo nieproduktywne"
Czwartek jest 22. dniem antyrządowych protestów w Bułgarii. Kolejny wiec ma rozpocząć się o godz. 19 (godz. 18 w Polsce) przed gmachem rządu.
Źródło: PAP