Wrak statku rzecznego "Bułgaria" został już przetransportowany do stoczni remontowej na zbiorniku Kujbyszewskim na Wołdze w Tatarstanie. Najpóźniej w ciągu kilku dni jednostka będzie samodzielnie utrzymywać się na powierzchni wody. Wtedy eksperci przystąpią do badania wraku. W niedzielę nurkowie wyciągnęli ciała jeszcze sześciu osób. Tym samym bilans ofiar wypadku wzrósł do 120.
Jak relacjonował reporter "Faktów" TVN, Andrzej Zaucha, w tej chwili wrak "Bułgarii" podtrzymywany jest jeszcze przez dwa dźwigi. Statek przechylony jest na dziób, bo właśnie w tej części jednostki zalega nagromadzony w niej muł i wyposażenie statku.
W ciągu kilku godzin lub najwyżej kilku dni specjaliści mają tak oczyścić statek, by mogli zbadać go śledczy.
Bilans ofiar wzrasta
W sobotę wieczorem "Bułgaria" została najpierw przeniesiona na mieliznę, która znajduje się 12 kilometrów od miejsca zatonięcia. Tam na głębokości pięciu metrów toczyły się jeszcze działania mające na celu umożliwić określenie przyczyn katastrofy, do której doszło na Wołdze dwa tygodnie temu.
Wtedy nurkowie wyciągnęli z wraku ciała kolejnych sześciu osób. - Dwie osoby są nadal uznawane za zaginione - oświadczył rzecznik rosyjskiego Ministerstwa ds. Sytuacji Nadzwyczajnych.
Tragedia na rzece
"Bułgaria" zatonęła 10 lipca na sztucznym zalewie Wołgi w pobliżu Kazania. Do tej największej od ponad ćwierćwiecza rosyjskiej katastrofy żeglugowej przyczyniły się zarówno zły stan techniczny liczącej 56 lat jednostki, jak i sztormowa pogoda. Zdołało się uratować tylko 79 spośród łącznie 201 pasażerów i członków załogi. Wśród ofiar było około 30 dzieci.
W ramach dotychczasowego dochodzenia aresztowani zostali dyrektorka przedsiębiorstwa armatorskiego, do którego należała "Bułgaria" oraz ekspert zarządu żeglugi śródlądowej Tatarstanu.
Źródło: PAP