Rosjanie mieli użyć w Buczy pocisków artyleryjskich wypełnionych metalowymi strzałkami. To zabójcza broń dla oddziałów piechoty i cywilów. Z tego względu budzi kontrowersje i obecnie jest używana bardzo rzadko w konfliktach zbrojnych.
Lekarze wyciągają z ciał zabitych w Buczy małe metalowe przedmioty o długości około 3 centymetrów przypominające gwoździe. Nazywa się je fleszetkami (flechettes). Słowo pochodzi z francuskiego i oznacza "małą strzałkę".
Rosja jest oskarżana o zbrodnie wojenne na mieszkańcach Buczy. Użycie wobec cywilów specjalnych pocisków z fleszetkami to kolejny element, który ma świadczyć o okrucieństwie armii rosyjskiej.
Terror wobec cywilów
- Znaleźliśmy wiele naprawdę cienkich, przypominających gwoździe metalowych przedmiotów w ciałach mężczyzn i kobiet – powiedział dziennikarzom brytyjskiego "Guardiana" Władysław Pirowski, ukraiński lekarz sądowy. – Bardzo trudno jest je znaleźć w ciele, są zbyt cienkie. Większość z tych ciał pochodzi z terenu Buczy i Irpienia – dodał. Mieszkańcy okolicy znajdują je także porozrzucane po okolicy, wbite w karoserie samochodów i ściany budynków.
Jak uważa Neil Gibson z Fenix Insight, ekspert brytyjskiego portalu informacyjnego Independent, fleszetki zostały wystrzelone pociskiem artyleryjskim 122 mm 3sh1. Zazwyczaj w tego typu pociskach nie używa się "małych strzałek". Jego zdaniem użyto ich albo z powodu wyczerpania innej amunicji, albo dla terroru.
Każdy pocisk może zawierać do 8 tysięcy takich 3-4-centrymetrowych rzutek. Gdy wystrzelony pocisk detonuje, fleszetki rozpraszają się na dużym obszarze. W momencie uderzenia w ciało ofiary rzutka może tracić sztywność, wyginając się na kształt haka, a jej tylna część z lotką często się odrywa, dodatkowo raniąc ofiarę.
Metalowy deszcz jak rój pszczół
Historia tej brutalnej broni jest kontrowersyjna. Po raz pierwszy użyto jej w czasie I wojny światowej. Pierwsi wprowadzili ją Włosi, ale szybko zaadaptowały ją inne kraje. Z czasem uznano ją za nieefektywną i wyparły ją ładunki wybuchowe.
Amerykanie kontynuowali prace nad fleszetkami i użyli ich w trakcie wojny w Wietnamie. Bomby te ważyły 225 kilogramów i niosły 10 tysięcy strzałek. Wywoływały metalowy deszcz, który poprzedzało specyficzne brzęczenie przypominające dźwięk pszczelich skrzydeł. Stąd przylgnęła do nich nazwa "ule".
Atak Rosji na Ukrainę. Relacja na żywo w tvn24.pl >>>
Osoby, które przeżyły atak taką bronią, opowiadały horrory o ofiarach przybitych do drzew. Brutalność tej broni potwierdzały dane amerykańskiej armii, która bomby z fleszetkami testowała na zwierzętach. Okazało się, że potrafiły one przebić się przez kości i siać ogromne spustoszenie w ich ciałach.
Ze względu na kontrowersje związane z tą bronią w obecnych konfliktach zbrojnych praktycznie się ich już nie używa. Mimo wysiłków obrońców praw człowieka broń ta nie została jednak nigdy zakazana. Ostatnio fleszetek używała armia izraelska w Libanie i Strefie Gazy. W marcu 2008 r. zginął od nich Fadel Shana, palestyński dziennikarz i kamerzysta współpracujący z Reutersem.
Źródło: Independent, Guardian, Washington Post
Źródło zdjęcia głównego: Alex Horton/The Washington Post via Getty Images