Luiz Inacio Lula da Silva, były prezydent Brazylii, odzyskał bierne prawa wyborcze i może wystartować w wyborach w 2022 roku. Brazylijski Sąd Najwyższy potwierdził wcześniejszą decyzję o unieważnieniu wyroków skazujących.
Za anulowaniem wyroków opowiedziało się 8 spośród 11 sędziów Sądu Najwyższego. Trzech sędziów było przeciwnych zatwierdzeniu wcześniejszej decyzji sędziego Edsona Fachina, który 8 marca uznał, że sąd niższej instancji w Kurytybie, skazując Luiza Inacio Lulę da Silvę w sprawach korupcyjnych, nie miał do tego kompetencji, a procesy w sprawie zarzutów, jakie postawiono byłemu prezydentowi, mogły toczyć się tylko przed sądami federalnymi.
Decyzja Sądu Najwyższego nie oznacza jeszcze oczyszczenia byłego prezydenta z zarzutów, a jedynie stwierdza wadliwość postępowania wobec Luli. Na swym najbliższym posiedzeniu SN ma zadecydować, czy akta sprawy zostaną przekazane do sądu w stolicy kraju Brasilii czy też do Sao Paolo.
Sąd Najwyższy musi też zdecydować, czy uznaje proces przeciwko Luli w 2017 roku, któremu przewodził sędzia Sergio Moro za prawidłowy. Do ustalenia pozostaje czy Moro był stronniczy wydając wyrok skazujący byłego prezydenta na więzienie. Druga izba SN rozważała tę sprawę na swym posiedzeniu w dniu 23 marca.
- Wraz z czwartkową decyzją Lula znów jest kandydatem - skomentował decyzję pełnego składu sędziowskiego urzędujący prezydent Jair Bolsonaro. Poparcie dla Luli utrzymuje się na wysokim poziomie.
"To historyczny dzień"
Lula był prezydentem Brazylii w latach 2003-2011 i wciąż zajmuje wysokie miejsce w rankingach popularności, m.in. jako polityk, który wprowadził w 200-milionowym, skrajnie rozwarstwionym majątkowo społeczeństwie tzw. stypendia rodzinne, czyli środki asygnowane przez państwo na cele gospodarczej aktywizacji rodzin (zakładanie mikrobiznesów).
Proces Luli był jednym z wielu spraw sądowych, jakie wytoczono od 2014 roku w Brazylii w ramach walki z wszechogarniająca korupcją na styku polityki i biznesu. Głównymi oskarżonymi byli wielcy biznesmeni, członkowie zarządów państwowych koncernów, m.in. brazylijskiego giganta naftowego Petrobras oraz politycy.
77-letni dziś dawny działacz związkowy i lider Partii Pracujących od początku utrzymywał, że jest niewinny, i twierdził, że padł ofiarą prześladowań politycznych, które miały mu uniemożliwić ubieganie się o trzecią kadencję prezydencką.
"Sąd Najwyższy potwierdził prawa polityczne Luli. To historyczny dzień. Trochę to trwało, ale w końcu nadszedł" - napisała na Twitterze Gleisi Hoffmann przewodnicząca Partii Pracujących. "Wciąż jest wiele do zrobienia, ale niekompetencja Moro była fundamentalnym krokiem, pierwszym żądaniem obrony. Dziękuję wszystkim, którzy byli po naszej stronie w tej walce" - dodała.
Jesienią 2019 roku sąd nakazał zwolnienie byłego prezydenta, który spędził rok i siedem miesięcy za kratkami, skazany na podstawie oskarżenia o korupcję. W momencie skazania Lula był w sondażach wskazywany jako faworyt wyborów prezydenckich w 2018 roku. W niedawnym badaniu opinii publicznej 44 proc. respondentów deklarowało, że w następnym głosowaniu poprze Bolsonaro, a 50 proc. opowiedziało się za Lulą.
Ze swej strony Jair Bolsonaro zapowiedział w czwartek w telewizyjnym orędziu do narodu, że "tylko Bóg mógłby go oderwać od prezydenckiego fotela i jedynie - zabierając mu życie". Podał też wątpliwość możliwość wygranej Luli w wyborach.
Źródło: PAP, tvn24.pl