Wśród załogi uszkodzonej Costa Allegry, która wzięta na hol ma dopłynąć w czwartek do portu wyspy Mahe, znajduje się Brytyjka, której brat w styczniu uratował się z należącej do tego samego armatora Costa Concordii. - Nie sądziłam, że będę to przeżywać kolejny raz. Najwyraźniej nie mamy szczęścia - stwierdziła matka rodzeństwa. Zanim jednak wycieczkowiec dobije do brzegu, po drodze może natrafić na dodatkowe utrudnienie - piratów, którzy w tych rejonach bywają bardzo aktywni.
Costa Allegra kilkanaście godzin dryfowała po Oceanie Indyjskim bez prądu i z nie działającymi silnikami. Do awarii doszło w poniedziałek wczesnym popołudniem, jednak dopiero we wtorek rano francuski statek rybacki wziął ją na hol.
Jak poinformował rzecznik prasowy włoskiej straży przybrzeżnej Filippo Marini, na statku zapalił się jeden z generatorów prądu. - Pożar udało się ugasić, w tej chwili nie ma zagrożenia dla pasażerów - mówił. Wycieczkowiec płynął z Madagaskaru na Seszele, a do pożaru doszło kilkaset metrów od celu.
Pechowe rejsy
Na pokładzie statku jest ponad tysiąc osób, w tym załoga i turyści, pochodzący głównie z Francji i Włoch.
Jak się okazuje, wśród załogi statku jest Brytyjka, której brat szczęśliwie uratował się z Costa Concordii, która w styczniu wpadła na skały u wybrzeży Toskanii. Zginęły wówczas 32 osoby. Jak twierdzi Jayne Thomas, matka rodzeństwa, jej rodzina "najwyraźniej nie ma szczęścia". - To straszne. Nie sądziłam, że będę to przeżywać kolejny raz po sześciu tygodniach - powiedziała.
Na Allegrze płynie także trójka Polaków. - Jest to małżeństwo, które jest podróżnikami i trzydziestokilkuletni członek załogi. Według zapewnień armatora i włoskich służb dyplomatycznych, wszyscy są cali i zdrowi - poinformował Marcin Bosacki, rzecznik prasowy Ministerstwa Spraw Zagranicznych.
W związku z tym, że na statku nie ma prądu i nie działa m.in. klimatyzacja i kuchnia, żywność, latarki i telefony satelitarne mają dostarczyć pasażerom helikoptery.
Łatwy łup
Według kpt. Miorsława Janikowskiego z Żeglugi Wielkiej, dryfujący samotnie po oceanie statek jest bardzo kuszącym kąskiem w szczególności dla piratów, którzy często atakują w tych rejonach.
W związku z tym na wszelki wypadek Allegra jest ochraniana przez dziewięcioosobową grupę komandosów włoskiej armii. Jak podkreśliła rzecznik prasowy prezydenta Seszeli Srdjana Janosevic, "na szczęście w okolicy nie zauważono żadnej pirackiej jednostki". - Ale takie ryzyko istnieje, dlatego zawsze zalecamy statkom, by miały uzbrojoną ochronę - powiedział.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN/Fot. EPA