Sierżant Bowe Bergdahl, amerykański żołnierz, który pięć lat przebywał w niewoli talibów i rok temu został wymieniony na więźniów z Guantanamo, usłyszał zarzuty dezercji i niegodnego zachowania w obliczu wroga - poinformował adwokat Amerykanina. Za pierwszy z tych zarzutów grozi mu do pięciu lat więzienia, za drugi - nawet dożywocie.
Oskarżenia o dezercję to wynik śledztwa prowadzonego przez amerykańską prokuraturę wojskową od czerwca ub. roku. Bergdahlowi przedstawiono zarzuty dezercji i opuszczenia swoich kolegów z oddziału na polu walki, przez co spowodował poszukiwania, które odciągnęły amerykańskich żołnierzy od obowiązków i stworzyły niebezpieczeństwo utraty przez nich życia.
Według rzecznika sił lądowych USA, zgodnie z kodeksem wojskowym (UCMJ) żołnierzowi grozi dożywocie. Wstępna rozprawa, mająca ustalić, czy jest dość dowodów, by postawić Bergdahla przed sądem wojennym, odbędzie się 22 kwietnia w San Antonio w Teksasie.
Tajemnicze zniknięcie
28-letni obecnie sierżant armii amerykańskiej Bowe Bergdahl zniknął z bazy wojskowej w Paktice w Afganistanie 30 czerwca 2009 roku. Krążyły pogłoski, że powodem opuszczenia bazy było rozczarowanie sposobem prowadzenia amerykańskiej misji w Afganistanie. Trafił do niewoli grupy Dżalaluddina Hakkaniego, powiązanego z talibami terrorysty.
Po pięciu latach, wiosną 2014 roku, dzięki staraniom Białego Domu udało się wymienić żołnierza na pięciu talibów wysokiej rangi, którym umożliwiono wyjazd do Kataru.
Za dezercję Berdahlowi grozi do pięciu lat więzienia. Drugi artykuł, z którego oskarżony jest Bergdahl, traktuje o "niegodnym zachowaniu w obliczu wroga", czyli ucieczce z bazy, porzuceniu jednostki, broni i amunicji. Ten czyn zagrożony jest nawet dożywociem.
Plotki w styczniu
Jeszcze w styczniu b.r. rzecznik amerykańskiej armii twierdził, że w sprawie sierżanta Bowe Bergdahla nie podjęto żadnych działań ani decyzji. Telewizja NBC informowała wówczas, powołując się na anominowe źródła w wojsku, że Amerykanin, który przez pięć lat był więziony przez talibów w Afganistanie, w ciągu tygodnia usłyszy zarzut dezercji.
Rzecznik amerykańskiej armii generał Ronald Lewis mówił wtedy, że medialne doniesienia w sprawie sierżanta Bergdahla są "ewidentnie fałszywe".
Dodał, że "śledztwo trwa", a dowódca sił bojowych armii USA gen. Mark Milley zdecyduje o "właściwych krokach - od zaniechania dalszych działań do sądu wojennego".
Z kolei rzecznik Pentagonu John Kirby zaznaczył, że gen. Milley nie znajduje się pod żadną presją czasową w tej sprawie.
Kontrowersyjne zwolnienie
NBC podawała, że zarzut jest poważny, ponieważ Bergdahl opuścił stanowisko "w sercu strefy walk, narażając na niebezpieczeństwo życie innych żołnierzy".
Zwolnienie Amerykanina wywołało kontrowersje. Republikanie zarzucili administracji prowadzenie negocjacji z terrorystami i oskarżyli prezydenta Baracka Obamę o złamanie prawa, gdyż nie skonsultował decyzji o wymianie więźniów z Kongresem. Ponadto niektórzy spośród służących z Bergdahlem żołnierzy oskarżyli go o dezercję; twierdzili, że podczas jego poszukiwań życie straciło kilku amerykańskich żołnierzy.
Przedstawiciele resortu obrony i armii mówili w styczniu NBC, że choć Bergdahl może zostać skazany na więzienie, to prawdopodobnie zaliczonych zostanie mu pięć lat, które spędził w talibskiej niewoli. Grozi mu też przepadek żołdu i różnych dodatków na łączną kwotę 300 tys. dolarów należnych za czas pobytu w niewoli. Bergdahl zostanie też najpewniej zdegradowany co najmniej do stopnia starszego szeregowego, który miał w chwili zaginięcia w Afganistanie; podczas pobytu w niewoli został dwukrotnie awansowany.
Autor: asz//rzw / Źródło: "Washington Post", tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia | blog.oregonlive.com