Blair jeszcze dziś może wyjechać z misją pokojową

 
Ustępujący brytyjski premier Tony Blair

- Tony Blair zgodził się na objęcie stanowiska międzynarodowego wysłannika na Bliski Wschód i zajmie się proces pokojowym w regionie - poinformował irlandzki premier Bertie Ahern.

Blair poinformował o tym Aherna w czasie rozmowy telefonicznej, ale sam jeszcze oficjalnie tego nie potwierdził. Premier Irlandii mówi, że Blair zdaje sobie sprawę jak trudnego zadania się podjął, ale sądzi, że podobnie jak przypadku porozumienia z Irlandią Północną jego zaangażowanie może przynieść konkretne rezultaty.

Zdaniem zachodnich agencji prasowych, Tony Blair ma już w środę, a więc bezpośrednio po przekazaniu władzy swemu następcy Gordonowi Brownowi, zostać mianowany wysłannikiem na Bliski Wschód mediatorów z tzw. kwartetu madryckiego, obejmującego USA, ONZ, UE i Rosję. Wracająca z dwudniowej wizyty w Paryżu sekretarz stanu USA Condoleezza Rice, zapytana przez reporterów, czy Blair będzie wysłannikiem, odparła z uśmiechem - "nasłuchujcie uważnie".

Konsultacje w sprawie nominacji Blaira prowadzili we wtorek w Jerozolimie przedstawiciele kwartetu. Mimo że odchodzący brytyjski premier był jedynym kandydatem, nie podjęto jednak ostatecznej decyzji. Powodem opieszałości miały być obiekcje ze strony Rosji.

Tony Blair oficjalnie żegna się z Downing Street 10 - ustępującego premiera Wielkiej Brytanii Tony'ego Blaira zastąpi na stanowisku szefa rządu obecny przewodniczący Partii Pracy i minister finansów Gordon Brown.

Brown został przewodniczącym ugrupowania na niedzielnym zjeździe Partii Pracy. Po odejściu Blaira jako szef partii rządzącej automatycznie przejmie tekę premiera. W środę królowa Elżbieta II wręczy mu nominację.

Premier Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej, choć działa w imieniu monarchii, jest faktycznym przywódcą państwa i - wraz z rządem - głównym organem władzy wykonawczej.

Przewiduje się, że w piątek Brown ogłosi skład nowego gabinetu.

Swoje odejście po 10 latach na czele państwa Blair zapowiedział na początku maja, na zjeździe labourzystów w Sedgefield. Przyznał wówczas, że choć nie zawsze mógł sprostać wysokim oczekiwaniom wyborców, "pobłogosławiono go" możliwością reprezentowania narodu.

Podziękował Brytyjczykom za poparcie i przeprosił tych, których zawiódł. W pełnym emocji przemówieniu powiedział, że kierowanie rządem przez 10 lat to wystarczająco długo zarówno dla kraju, jak i dla niego samego.

Nawiązując do wojny w Iraku, powiedział: "Zdecydowałem, że będziemy stali ramię w ramię z naszym najstarszym sojusznikiem i uczyniłem to bez wahania".


Źródło: PAP, APTN