Ruch oporu atakuje na wszystkich frontach. "To początek końca"

Źródło:
CNN, tvn24.pl
Walki w Birmie
Walki w Birmie
Reuters Archive
W Birmie od początku przejęcia władzy przez armię zginęły ponad dwa tysiące cywilów (nagranie archiwalne)Reuters Archive

To początek końca rządów junty, już to widzimy - mówi dla CNN dowódca jednego z ugrupowań walczących przeciwko siłom prorządowym w Birmie. Trwająca od miesiąca kontrofensywa sił ruchu oporu przyniosła im szereg nieoczekiwanych sukcesów, w wyniku których udało się odbić kilka ważnych miast i regionów. Eksperci mówią już o "początku końca" junty i jej "egzystencjalnym momencie".

W ostatnich tygodniach w Mjanmie na sile przybiera kontrofensywa sojuszu kilku grup ruchu oporu o nazwie Three Brotherhood przeciwko juncie, która w lutym 2021 roku przejęła władzę w wyniku zamachu stanu. Na skutek rozpoczętej 27 października kontrofensywy, nazwanej "Operacją 1027", junta traci kolejne ważne miasta, tereny przygraniczne i kluczowe szlaki handlowe - według ekspertów dzieje się to na niespotykaną dotąd skalę. Sukcesy działań bojowników sprzymierzonych z siłami prodemokratycznymi oraz odsuniętym od władzy prodemokratycznym rządem sprawiły, że działania wojenne zaogniły się na wszystkich frontach.

"Początek końca" junty

"Niemal trzy lata po przeprowadzeniu zamachu stanu, birmańska junta mierzy się z największym zagrożeniem dla swojej władzy, musząc walczyć na wielu frontach w całym kraju", zauważa stacja CNN. Konieczność odpierania skoordynowanych ataków przeprowadzanych jednocześnie z wielu kierunków ma nadwerężać możliwości junty, zwłaszcza w północno-wschodniej części kraju. W północnym stanie Szan junta straciła kontrolę nad co najmniej sześcioma miastami, w tym dwoma kluczowymi ze względu na położenie przy granicy z Chinami.

- Junta w tej chwili aktywnie załamuje się, a stało się to możliwe tylko dlatego, że w całym kraju podejmowane są szersze wysiłki (przeciwko niej - red.) - podkreśla cytowany przez CNN niezależny ekspert ds. Birmy Matthew Arnold. Według niego obecna sytuacja ma egzystencjalne znaczenie dla junty, decydując o jej dalszej zdolności do utrzymania władzy, podczas gdy siły walczące z nią "skupiają się na przejęciu kontroli nad głównymi miastami", by odnieść całkowite zwycięstwo.

- To początek końca Państwowej Rady Administracyjnej (formalna nazwa rządu junty - red.), już to widzimy - twierdzi w rozmowie ze stacją CNN Bo Nagar, dowódca Narodowej Armii Rewolucyjnej Birmy (BNRA), jednego z ugrupowań zbrojnych walczący przeciwko juncie w centralnej części kraju. - Wierzę, że dzięki jedności możemy szybko pokonać nękające nas wojsko. A kiedy to się skończy, ta jedność będzie podstawą do odbudowy naszego kraju - dodaje.

ZOBACZ TEŻ: Junta traci kontrolę nad Birmą? "Siły ruchu oporu zdobywają przewagę w całym kraju"

"Operacja 1027" zmieniła równowagę militarną

Zagrożenie dla swojej władzy zdaje się dostrzegać mianowany przez armię prezydent Myint Swe, który już na początku listopada ostrzegł, że "jeśli rząd nie będzie w stanie efektywnie zarządzać incydentami na granicy, kraj zostanie podzielony". Według doniesień mediów junta miała w ostatnim czasie nakazać wszystkim pracownikom rządowym i osobom z doświadczeniem wojskowym przygotować się do służby w stolicy w razie nagłej potrzeby. Oficjalnie zaprzeczyła jednak informacjom, jakoby mobilizowała urzędników państwowych do udziału w szkoleniach wojskowych oraz doniesieniom, że w Naypyidaw stacjonuje 14 tys. żołnierzy do ochrony głównej siedziby armii.

Eksperci jednocześnie przestrzegają, by nie przesądzać jeszcze wyniku wojny domowej w Birmie. - Przewidywanie ostatecznego wyniku obecnych sukcesów militarnych jest trudne, ponieważ według mnie to nadal początkowa faza strategii ruchu oporu - wskazuje Ye Myo Hein, ekspert Instytutu Pokoju Stanów Zjednoczonych oraz Centrum Wilsona. - Pewnym jest jednak to, że "Operacja 1027" zmieniła równowagę militarną na korzyść sił ruchu oporu - podkreśla.

Biuro ONZ ds. humanitarnych ocenia, że trwające obecnie starcia zbrojne toczone są na największą skalę od zamachu stanu. Szacuje się, że w ciągu ostatniego miesiąca w ich wyniku zginęło prawie 200 cywilów, a 335 tys. osób musiało opuścić swoje miejsce zamieszkania.

Wojna domowa w Mjanmie

Od czasu uzyskania niepodległości w 1948 roku Mjanma doświadcza niemal ciągłego konfliktu zbrojnego. Jego obecna odsłona trwa od zamachu stanu w lutym 2021 roku, w wyniku którego junta wojskowa obaliła demokratycznie wybrany rząd Narodowej Ligi na rzecz Demokracji (NLD) i ponownie przejęła władzę.

Wojskowi od początku krwawo tłumili masowe protesty przeciwko ich władzy i postawili przed sądem byłą przywódczynię kraju Aung San Suu Kyi, która została skazana na 33 lata więzienia. Zamach stanu stał się zarazem początkiem trwającej obecnie krwawej wojny domowej.

ZOBACZ TEŻ: "Kraj, który bombarduje własny naród". "NYT": nasila się kampania terroru

Autorka/Autor:pb//mm

Źródło: CNN, tvn24.pl

Tagi:
Raporty: