Polski kierowca żył, kiedy zamachowiec wjechał ciężarówką w jarmark świąteczny na Breitscheidplatz w Berlinie - podaje dziennik "Bild", który powołuje się na wyniki wtorkowej sekcji zwłok 37-latka. Tabloid sugeruje, że w ostatniej chwili Polak chwycił za kierownicę ciężarówki i zapobiegł większej masakrze.
Niemiecki dziennik "Bild" twierdzi, że dotarł do wyników autopsji polskiego kierowcy, który w chwili zamachu był w kabinie ciężarówki.
"Złapał za kierownicę, by ochronić ludzkie życie"
Ma z niej wynikać, że Polak nie tylko został postrzelony, ale również co najmniej kilka razy dźgnięty, najprawdopodobniej nożem.
- Musiało dojść do walki - powiedział "Bildowi" anonimowo jeden ze śledczych.
"Najwyraźniej terrorysta wyciągnął nóż i dźgnął go kilka razy, bo Polak złapał za kierownicę, by ochronić ludzkie życie" - stwierdza "Bild".
Tabloid twierdzi - powołując się na swoje źródła - że dopiero kiedy ciężarówka zatrzymała się po rozjechaniu ludzi na jarmarku, terrorysta miał wyciągnąć broń i zastrzelić Polaka.
Niemieckie władze we wtorek oświadczyły, że Polak był ofiarą zamachu i nie kierował pojazdem, gdy ten wjechał w ludzi.
Prokuratura potwierdziła, że zginął od rany postrzałowej.
"Na pewno było widać, że walczył"
"Bild" zwraca uwagę, że o bójce w kabinie mówił już wcześniej szef Polaka, Ariel Żurawski. - Na pewno było widać, że walczył. Twarz była cała opuchnięta, zakrwawiona. O tych ranach postrzałowych dowiedziałem się od policji, że oprócz tego, że był podźgany, to jeszcze zastrzelony - relacjonował Żurawski rozmawiający we wtorek z polskimi i niemieckimi mediami.
Dodał, że to, że jego pracownik stoczył walkę z terrorystą, potwierdziła mu polska policja. W trakcie przesłuchania, na jakie został wezwany, musiał zidentyfikować zabitego i widział jego zdjęcia z poniedziałku, już po zamachu. Dodał, że polskiej policji przesłali je funkcjonariusze z Niemiec.
Rekonstrukcja wydarzeń
Żurawski relacjonował, że po raz ostatni rozmawiał ze swoim pracownikiem przez telefon w poniedziałek w południe. Mężczyzna skarżył mu się, że Niemcy nie chcą przyjąć od niego towaru i musi czekać na parkingu do następnego dnia.
Ok. godz. 14 Polak poszedł do pobliskiego baru na obiad. Godzinę później odebrał telefon od żony i umówił się na rozmowę godzinę później. Wtedy kontakt się urwał.
Z zapisu sygnału GPS wynika, że ok. godz. 15.45 ktoś odpalał i gasił ciężarówkę, jeździł nią do przodu i do tyłu. Samochód został ponownie odpalony ok. godz. 19 i tym razem ruszył w kierunku centrum. Po godzinie wjechał w uczestników jarmarku świątecznego. Zginęło 12 osób, z 48 zostało rannych.
Do zamachu przyznało się tzw. Państwo Islamskie.
Autor: pk/adso / Źródło: Bild, TVN24 BiS, tvn24.pl