Białoruska milicja wypuściła polską dziennikarkę i operatora

Aktualizacja:

Zatrzymani w Grodnie przez białoruską milicję dziennikarka radia TOK FM Agnieszka Lichnerowicz i operator TVP1 Borys Czerniawski, który jest obywatelem Rosji, zostali zwolnieni - powiedział polski konsul Jacek Doliwa. Dodał, że władzom konsularnym nie został przedstawiony "ani powód zatrzymania, ani okoliczności zatrzymania, ani miejsce przetrzymywania" dziennikarki i operatora. Dziennikarze relacjonują z Białorusi proces Andrzeja Poczobuta.

Konsul Jacek Doliwa powiedział, że gdy otrzymał informację o zatrzymaniu dziennikarzy "niezwłocznie udał się z drugim konsulem na komisariat, gdzie interweniowali bezpośrednio u naczelnika". - Po ok. 20 minutach bez podania powodów zatrzymania i żadnych innych wyjaśnień obie osoby wypuszczono - relacjonował.

"Nie wiem dlaczego"

Agnieszka Lichnerowicz, reporterka radia TOK FM i operator TVP1 Borys Czerniawski zostali zatrzymani przez milicję w Grodnie dziś wieczorem. Następnie zostali przewiezieni do aresztu.

- Nie wiem dlaczego mnie zatrzymali. Nie było żadnego powodu. Przywieziono tu około 30 osób, w tej chwili jesteśmy spisywani. Niektóre zatrzymania były bardzo brutalne, widziałam jak ciągnęli po ziemi młodego człowieka - mówiła radiu TOK FM Lichnerowicz, której pozwolono na wykonanie jednego telefonu.

Sikorski domaga się uwolnienia

Uwolnienia dziennikarzy stanowczo domagał się minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. - Chciałbym wyrazić solidarność z dziennikarzami zatrzymanymi na Białorusi. Dzisiaj na własnej skórze odczuwają co to znaczy brak wolności na Białorusi. Mam nadzieję, że zostaną wypuszczeni - mówił wcześniej szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski, komentując zatrzymanie dziennikarzy. I dodał: "Domagam się od władz białoruskich wypuszczenia dziennikarzy tak, aby przynajmniej mogli opisywać standardy wymiaru sprawiedliwości, chociażby w odniesieniu do pana Andrzeja Poczobuta". Wyraził też nadzieję, że władze białoruskie "pójdą po rozum do głowy", zanim polski MSZ zdąży zareagować i w czwartek rano "sprawy nie będzie". - Bo gdyby dziennikarze mieli być przetrzymywani dłużej, to by oznaczało, że reżim białoruski kopie sobie jeszcze głębszy dołek - podkreślał szef polskiej dyplomacji.

"Wyrywali z tłumu i wsadzali do wozów"

Jak podało radio TOK FM, Polka została zatrzymana na placu Sowieckim w centrum miasta. Lichnerowicz miała tam obserwować milczący protest opozycji, zwołany przez portale społecznościowe.

- W każdą środę na Białorusi odbywają się akcje protestu przeciw reżimowi Łukaszenki. To są akcje milczące, bez żadnych haseł, zbieramy się przez internet. Dziś o 19.00 taka akcja odbywała się na centralnym placu w Grodnie. Agnieszka i dziennikarze z Polski dowiedzieli się o tym proteście, przyszli go obejrzeć. Po kilku minutach Agnieszka i operator telewizji polskiej zostali aresztowani - opowiadała radiu TOK FM Białorusinka, która była świadkiem zatrzymania. I dodała: "Policja wyrywała z tłumu pojedyncze osoby i wsadzała do wozów milicyjnych".

Poczobut oskarżony

We wtorek w Grodnie rozpoczął się proces Andrzeja Poczobuta, dziennikarza i działacza Związku Polaków na Białorusi, oskarżanego o zniesławienie prezydenta Białorusi.

Zniesławienia Łukaszenki doszukano się w artykułach, publikowanych przez niego w "Gazecie Wyborczej" i na stronach internetowych. Poczobut nie przyznaje się do winy.

Grozi mu do czterech lat więzienia.

Źródło: TOK FM, tvn24.pl, PAP