Będę rządzić przez 45 dni w okresie przejściowym - zapowiedziała liderka białoruskiej opozycji Swiatłana Cichanouska w wywiadzie dla niezależnego portalu TUT.by. Była rywalka Alaksandra Łukaszenki w sierpniowych wyborach prezydenckich dodała, że to minimalny czas potrzebny do przeprowadzenia nowych wyborów.
- Naszym zadaniem jest jak najszybsze doprowadzenie do nowych wyborów, w których wszyscy będą mieli jednakowe warunki udziału - oznajmiła Swiatłana Cichanouska w opublikowanym w poniedziałek wywiadzie dla portalu TUT.by. Jak uznała, 45 dni to minimum, jakie jest konieczne do ich przeprowadzenia. Zaznaczyła, że ten okres może się przeciągnąć.
Jak dodała, wszystko rozpocznie się od rozmów z przedstawicielami władz. - Kiedy dojdziemy do porozumienia, kiedy będą wypuszczeni więźniowie polityczni, rozpocznie się okres przejściowy - wyjaśniła.
- Myślę, że wszystkie dokumenty będziemy mieć już do tego czasu ostatecznie przygotowane, będzie tam rozpisany krok za krokiem. Ale znowu wszystko zależy i od negocjacji, i od tego, kto będzie za tym stołem negocjacyjnym i gdzie w tym czasie będzie były prezydent Alaksandr Łukaszenka - powiedziała Cichanouska, która rywalizowała z nim w wyborach z 9 sierpnia, wyniki których nie zostały uznane przez szereg państw europejskich. - Dlatego to, jak długo będę stać na czele Białorusi, jest otwartą kwestią. Program pomocy i projekt reformy konstytucyjnej, o których mówiłam, zaprezentujemy w najbliższych dniach - dodała przebywająca na Litwie opozycjonistka.
OBWE w charakterze trzeciej strony
Doradca Cichanouskiej Alaksandr Dabrawolski podkreślił, że jej zespół widzi OBWE w charakterze trzeciej strony podczas negocjacji. - Po prostu Unia Europejska czy Rosja nie za bardzo pasują, bo mają swoje interesy - zaznaczył.
Pytana o to, czy antyprezydencki protest na Białorusi słabnie, Cichanouska odparła: - Nie, ponieważ protest nie słabnie w umysłach i sercach ludzi. - Oczywiście, ludzi wychodzi mniej, bo najbardziej aktywni siedzą (za kratami), mniej aktywni być może starają się gdzieś pozajmować partyzantką, wychodzić co tydzień, część się wystraszyła i siedzi w domu, ale to nie znaczy, że ich to nie boli i protest się gdzieś podział - stwierdziła.
W jej ocenie stosowana wobec protestujących przemoc wpłynęła na masowość akcji, ale wola ludzi się nie zmieniła, "nie będą już w stanie żyć w tym bagnie" - podkreśliła.
Cichanouska odniosła się też do współpracy z Rosją i Unią Europejską. - Połowa przekonuje mnie, że niewystarczająco pracuję z Rosją, połowa, że już zbyt uporczywie proszę ich o jakiś dialog - zaznaczyła. - Jeśli chodzi o Unię Europejską, to jest to nasz ból, wydaje nam się, że wszystko dzieje się zbyt wolno - dodała. Wskazała przy tym: - Wydaje mi się, że i tak już dużo osiągnęliśmy.
Cichanouska zwróciła uwagę, że UE zaczęła "bardzo ostrożnie", wprowadzając na początek sankcje wobec 15 osób. - Możliwe też, że nie oczekiwali, że tak się wszystko przeciągnie, myśleli, że Białorusinów w pięć dni rozgonią i tyle - dodała opozycjonistka. - Teraz już nie prosimy, żądamy wprowadzenia ekonomicznych sankcji, dlatego że zdajemy sobie sprawę z tego, ilu ludzi cierpi bez powodu. Nerwy już puszczają. Pod bokiem odbywa się ludobójstwo narodu, a oni się wahają, wysyłają ambasadorów, by wręczać noty - oceniła Cichanouska.
Kolejne zatrzymania w czasie protestów
Białorusini protestują przeciwko reżimowi Alaksandra Łukaszenki od 9 sierpnia, domagając się jego odejścia i rozpisania nowych, uczciwych wyborów demokratycznych. Niedziela, 6 grudnia była 120. dniem protestów. W tym dniu zatrzymano w Mińsku i innych miastach Białorusi ponad 340 osób - poinformowała w poniedziałek rzeczniczka MSW Wolha Czemadanawa. Według centrum praw człowieka Wiasna zatrzymano 330 osób.
"Łącznie wczoraj w kraju za złamanie przepisów dotyczących masowych zgromadzeń 344 osoby umieszczono w miejscach przetrzymywania osób zatrzymanych" - napisała w serwisie Telegram Czemadanawa. Podkreśliła, że niektórzy z zatrzymanych już wcześniej byli pociągani do odpowiedzialności za udział w masowych zgromadzeniach.
Rzeczniczka białoruskiego MSW poinformowała ponadto, że "znacznie zmniejszyła się liczba akcji protestu i liczba ich uczestników".
Źródło: PAP