Władze białoruskie wykorzystują po prostu wszystkie możliwe sposoby, żeby ukarać dziennikarzy, blogerów - mówił w TVN24 Alaksiej Dzikawicki, zastępca dyrektor Biełsat TV. Odniósł się do informacji o aresztowaniu aktywisty Ramana Pratasiewicza na lotnisku w Mińsku, po awaryjnym lądowaniu samolotu. - Moim zdaniem mamy tutaj do czynienia z sytuacją nadzwyczajną, z państwowym terroryzmem - dodał. Sytuację komentowali także inni dziennikarze i opozycjonista, podkreślając, że opozycjoniście może grozić kara śmierci.
Samolot linii Ryanair, który leciał z Aten do Wilna, awaryjnie lądował w niedzielę na lotnisku w Mińsku z powodu informacji o znajdującej się bombie. Niezależne białoruskie media podają, że jednym z pasażerów był opozycyjny aktywista i bloger na emigracji Raman Pratasiewicz, który został zatrzymany w stolicy Białorusi.
Białoruska sekcja Radia Swoboda przekazała, że to "na rozkaz prezydenta Alaksandra Łukaszenki wojskowy myśliwiec został wysłany do eskorty pasażerskiego samolotu", który w chwili otrzymania wiadomości (o bombie) znajdował się w pobliżu granicy z Litwą.
"Mamy do czynienia z sytuacją nadzwyczajną, z państwowym terroryzmem"
Sytuację tę komentował na antenie TVN24 dziennikarza Alaksiej Dzikawicki, zastępca dyrektor Biełsat TV.
- Nie wszystko jest jeszcze do końca potwierdzone, ale moim zdaniem mamy tutaj do czynienia z sytuacją nadzwyczajną, z państwowym terroryzmem. Chodzi o to, że władze białoruskie wykorzystują po prostu wszystkie możliwe sposoby, żeby ukarać dziennikarzy, blogerów - ocenił.
Zauważył, że Pratasiewicz był jednym z twórców nieprzychylnego władzy portalu Nexta, który "jest uznany na Białorusi za ekstremistyczny".
- Twórcy tego kanału są ścigani listem gończym - podkreślił, dodając, że grożą im zarzuty dotyczące terroryzmu i kara śmierci.
- Myślę, że władza białoruska mogła się posunąć do tego, żeby wykorzystać sytuację. Podobno śledzili w Atenach jeszcze tego pana i mogli specjalnie uziemić ten samolot, żeby go z niego wyciągnąć - powiedział Dzikawicki.
"Łukaszenkowskie służby porwały samolot"
W reakcji na sytuację na mińskim lotnisku dyrektorka Biełsat TV Agnieszka Romaszewska-Guzy napisała na Twitterze "łukaszenkowskie służby porwały samolot Ryanair, którym z Aten do Wilna leciał Roman Protasiewicz, były współredaktor kanału NEXTA".
"Samolot został awaryjnie posadzony w Mińsku, a tam na lotnisku aresztowano Protasiewicza. Grozi mu do kary śmierci włącznie" - dodała.
"Myślę, że premier Mateusz Morawiecki powinien podnieść tę sprawę na jutrzejszym szczycie UE. Czas, by co najmniej zażądać sankcji sektorowych dla wszystkich zamieszanych w tego rodzaju terrorystyczne działania i represje - KGB, OMON, prokuratura, sędziowie, więziennictwo" - dodała w kolejnym wpisie.
Zaniepokojenie wyraził także opozycyjny polityk Franak Viačorka. Napisał, że reżim sprowadził na ziemię samolot, który leciał z Aten do Wilna "w celu aresztowania słynnego białoruskiego dziennikarza Ramana Protasiewicza". "Na Białorusi grozi mu kara śmierci. Białoruś zajęła samolot, naraziła pasażerów na niebezpieczeństwo, aby represjonować przeciwnika" - dodał.
Tadeusz Giczan, redaktor naczelny Nexty, napisał zaś, że reżim "zmusił" samolot do lądowania. Również podkreślił, że opozycjoniście może grozić kara śmierci.
Źródło: TVN24