W sobotę w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego spotkali się prezydenccy doradcy do spraw bezpieczeństwa narodowego z Polski, Stanów Zjednoczonych, Białorusi i Ukrainy. Spotkanie to komentują białoruscy niezależni eksperci. "To sposób wywarcia nacisku przez Mińsk na Moskwę" - twierdzi publicysta Jury Drakachurst. Raman Jakouleuski ocenił, że taka inicjatywa "może wywołać zaniepokojenie w Moskwie".
Delegacjom przewodniczyli w sobotę szef BBN Paweł Soloch, doradca prezydenta USA do spraw bezpieczeństwa narodowego John Bolton, sekretarz Państwowej Rady Bezpieczeństwa Republiki Białorusi Stanisław Zaś oraz sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy Ołeksandr Daniluk.
Spotkanie było poświęcone sytuacji w Europie Środkowej i Wschodniej oraz omówieniu mechanizmów budowy stabilności w regionie służącej zapewnieniu suwerenności, bezpieczeństwa i integralności terytorialnej państw. Poruszono również temat kontynuacji rozmów w formule doradców do spraw bezpieczeństwa narodowego.
"Wyszedł z tego symboliczny gest"
Spotkanie skomentowali niezależni białoruscy eksperci. "To sposób wywarcia nacisku przez Mińsk na Moskwę" - ocenił w portalu Radia Swaboda publicysta Jury Drakachurst, według którego spotkanie należy odbierać jako "sygnał dla Moskwy" coraz usilniej nalegającej na "pogłębianie integracji" z Białorusią i zwiększającej w ostatnim czasie presję na Mińsk.
Informację o warszawskim spotkaniu, którego na Białorusi nie poprzedziła żadna oficjalna zapowiedź, szereg ekspertów w tym kraju uznało za szczególnie istotną. Tym bardziej że dwa dni wcześniej - w czwartek - John Bolton był w Mińsku, gdzie rozmawiał z głową państwa, prezydentem Alaksandrem Łukaszenką. Białoruski lider mówił po spotkaniu o gotowości do dalszej normalizacji relacji z USA i gotowości "rozpoczęcia od nowa".
Bolton przyznał, że żadne decyzje nie zapadły, ale "rozmowa była ważna".
"Cóż takiego mógł powiedzieć Boltonowi Stanisław Zaś, czego nie powiedział mu dwa dni wcześniej Łukaszenka? Może i nic, ale wyszedł z tego symboliczny gest" - stwierdził Drakachurst.
Może "wywołać zaniepokojenie w Moskwie"
W Warszawie był również wiceminister spraw zagranicznych Aleh Krauczenka. Razem z Zasiem był on obecny na piątkowym spotkaniu z Pawłem Solochem, dotyczącym współpracy dwustronnej i regionalnej sytuacji bezpieczeństwa. Poinformowało o tym w swym komunikacie polskie BBN.
"Okazało się, że wizyta Boltona nie była taka prosta, jak myślałem. Sekretarz Rady Bezpieczeństwa Stanisław Zaś [spotkał się - przyp. red.] ze swymi odpowiednikami z Polski oraz Ukrainy. I z Boltonem" - skomentował analityk Arciom Szrajbman. "O jakim zagrożeniu mogły rozmawiać USA, Ukraina, Polska i Białoruś? Może ze strony Litwy?" - ironizował.
"Pojawienie się generała Zasia w Warszawie tuż po wizycie w Mińsku doradcy Trumpa do spraw bezpieczeństwa narodowego rozwiało nieco sceptycyzm co do rozmów amerykańskiego gościa z liderem Białorusi. Zwłaszcza gdy pojawiła się informacja o spotkaniu Boltona aż z trzema szefami struktur odpowiadających za bezpieczeństwo - z Polski, Ukrainy i Białorusi" - ocenił na łamach opozycyjnego portalu Biełorusskij Partizan ekspert Raman Jakouleuski.
Jego zdaniem "ewidentnie wygląda to jak alternatywa dla 'formatu normandzkiego' w sprawie uregulowania kryzysu na Ukrainie". Jak ocenił, inicjatywa może "wywołać zaniepokojenie w Moskwie".
Autor: ads//now / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: BBN