Wielotysięczna manifestacja w urodziny Łukaszenki. "Do Mińska wjechały wozy bojowe"

Aktualizacja:
Źródło:
PAP, tvn24.pl, Radio Swoboda, Karta97

Na ulice Mińska w niedzielę wyjechały pojazdy opancerzone. Białoruskie MSW tłumaczyło, że decyzję podjęto w celu "zwiększenia bezpieczeństwa funkcjonariuszy w czasie nielegalnych zgromadzeń masowych" - podała agencja Interfax-Zachód. Niedziela była 22. dniem protestów na Białorusi przeciwko fałszerstwom wyborczym. - Na ulicach Mińska jest "morze" ludzi - relacjonował w TVN24 Sławomir Sierakowski z "Krytyki Politycznej".

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE >>>

W niedzielnej demonstracji, która odbyła się pod hasłem Marsz Pokoju i Niepodległości, wzięło udział co najmniej 200 tysięcy osób - podały Radio Swoboda i opozycyjny portal Karta97.

- Do Mińska wjechały wozy BTR-80. To wozy bojowe, które są wykorzystywane do zwiększania bezpieczeństwa funkcjonariuszy (żołnierzy) w czasie nielegalnych zgromadzeń masowych – powiedziała rzeczniczka MSW agencji Interfax-Zachód. Nie uściśliła, jakie formacje wykorzystują ten sprzęt. Nie poinformowała również, ile wozów wjechało do miasta.

Jak podała agencja, powołując się na świadków, na terenie pałacu prezydenckiego, gdzie urzęduje Alaksandr Łukaszenka i do którego od strony alei Zwycięzców podeszli demonstranci, znajdowało się co najmniej siedem pojazdów opancerzonych. Oznaczenia i numery zostały zamalowane zieloną farbą.

Żołnierze z bronią na dachu rezydencji

Wcześniej białoruska sekcja Radia Swoboda relacjonowała, że kolumna demonstrujących zbliżyła się do kordonu milicji uzbrojonej w armatki wodne i ustawionej w pobliżu rezydencji Łukaszenki. Podała, że na dachu tego budynku ustawiono żołnierzy z bronią, a nieopodal znajduje się kilka transporterów opancerzonych, nie licząc innego specjalnego sprzętu do rozpraszania demonstracji, który został ustawiony w tym miejscu w niedzielę rano.

W ciągu dwóch godzin trwania akcji protestacyjnej oddziały milicji OMON zatrzymały w Mińsku 125 osób – przekazało Radio Swoboda, powołując się na dane MSW. Do zatrzymań doszło także w innych miastach, gdzie przeciwnicy Łukaszenki wyszli na ulice.

"Morze ludzi"

Przy pałacu prezydenckim część ulicy została zablokowana przez milicję i wojsko. Podobne środki bezpieczeństwa władze podjęły podczas demonstracji, która odbyła się w ubiegłą niedzielę. W pobliżu gmachów rządowych ustawiono sprzęt do rozpędzania demonstracji.

- Na ulicach Mińska jest "morze" ludzi. Białorusini nie skończyli protestować, Łukaszenka ich nie zastraszył - relacjonował wcześniej na antenie TVN24 Sławomir Sierakowski z "Krytyki Politycznej", przebywający w stolicy Białorusi.

Sławomir Sierakowski: Łukaszenka nie zastraszył Białorusinów
Sławomir Sierakowski: Łukaszenka nie zastraszył Białorusinów TVN24, TUT.BY

W niedzielę rano, przed rozpoczęciem demonstracji, w niezależnych mediach białoruskich pojawiły się doniesienia o jadących do miasta pojazdach wojskowych. Informowały one także o ogrodzeniu głównych placów w centrum miasta metalowymi barierkami oraz kordonami funkcjonariuszy milicji i wojska. Na ulicach widać było jadące do centrum ciężarówki wojskowe, samochody Rubież ze specjalnymi rozstawianymi kratkami, polewaczki i inny sprzęt do rozbicia manifestacji.

Białoruski portal Onliner podał, że milicja odbyła spotkanie z częścią dziennikarzy i "zalecała" im, by ze względów bezpieczeństwa zachowywali odległość co najmniej 100 metrów od protestujących.

Z całego miasta do centrum kierowały się kolumny uczestników protestów – relacjonowali wcześniej świadkowie i niezależne media pracujące w różnych dzielnicach. W centrum Mińska zgromadziło się wiele tysięcy ludzi. Milicja próbowała odgrodzić im dalszą drogę. Na alei Niepodległości oddziały milicji OMON otoczyły kilka tysięcy uczestników akcji. - Wyglądało to fatalnie - relacjonował w rozmowie z TVN24 Sławomir Sierakowski, odnosząc się do tego zdarzenia. - Jakimś cudem udało mi się z tego wyjść - podkreślił. Publicysta mówił o zablokowanych ulicach dojazdowych i stłoczonych ludziach, którzy przez co najmniej pół godziny nie mogli wybrnąć z okrążenia.

Opozycja nie uznaje wyników wyborów

W niedzielnej demonstracji, która odbyła się pod hasłem Marsz Pokoju i Niepodległości, wzięło udział co najmniej 200 tysięcy osób - podały Radio Swoboda i opozycyjny portal Karta97. Protestujący rozeszli się po czterech godzinach akcji protestacyjnej, kiedy w Mińsku rozszalała się burza. Pod koniec protestu białoruskie MSW opublikowało informację, że w centrum Mińska, w czasie manifestacji, doszło do ataku na samochód milicji.

W poprzednich masowych protestach, które odbyły się w ubiegłą niedzielę oraz dwa tygodnie temu, uczestniczyło od dwustu do kilkuset tysięcy osób. W ciągu minionego tygodnia próby demonstracji były przerywane przez milicję i kończyły się zatrzymaniami.

Niedziela 30 sierpnia to dzień 66. urodzin Alaksandra Łukaszenki, który od 26 lat sprawuje funkcję prezydenta Białorusi.

Sierakowski: w protestach na Białorusi przewodzą kobiety

Dzień wcześniej odbył się w Mińsku kilkutysięczny Marsz Kobiet. Oddziały OMON-u blokowały uczestniczkom drogę do centrum miasta i uniemożliwiały dalszy marsz. Jednak w wielu miejscach na trasie marszu to demonstrantki przerywały łańcuchy funkcjonariuszy.

- To się stało cechą charakterystyczną, że tu przewodzą kobiety - powiedział w niedzielę wieczorem na antenie TVN24 dziennikarz Sławomir Sierakowski, który przebywa w Mińsku. Jak dodał, "ilekroć jest kryzys w demonstracjach, pojawiają się spontanicznie kobiety, jako coś w rodzaju żywej tarczy".

- Wszyscy są pod wrażeniem takie bezprzykładnej odwagi. Codziennie są takie sceny, że kobiety ratują ludzi. One się w ogóle nie liczą z tymi siłami, są w stanie tych ludzi odepchnąć, przekrzyczeć, nie zgodzić się. To jest bardzo potrzebne, to daje morale wszystkim innym - podkreślił Sierakowski.

- A czy protesty będą trwały? Na pewno - przekonywał. Jak zauważył, "ludzie nie dali się zastraszyć 9, 10, 11 sierpnia, kiedy po prostu do nich strzelano, kiedy tyle tysięcy trafiło do więzień, było torturowanych to i teraz się nie przestraszą". - Może być mniejszy lub większy ten impet, może w pewnym momencie trochę opaść, ale myślę, że mimo wszystko dni Łukaszenki są policzone - ocenił dziennikarz.

Sierakowski: w protestach na Białorusi przewodzą kobietyTVN24

W Mińsku i innych miastach antyrządowe protesty trwają od wyborów prezydenckich, które odbyły się 9 sierpnia. Według oficjalnych wyników, Łukaszenka zdobył 80 procent poparcia. Jego główna rywalka, kandydatka opozycji Swiatłana Cichanouska, miała zdobyć 10 procent poparcia. Oficjalnych wyników nie uznała białoruska opozycja i demokracje zachodnie, w tym Parlament Europejski i UE.

Autorka/Autor:tas, momo/ks

Źródło: PAP, tvn24.pl, Radio Swoboda, Karta97

Tagi:
Raporty: