"Jeśli to realny plan prowokacji, to wściekły będzie Mińsk, gdyż jest to bliskie wypowiedzeniu wojny"

Źródło:
PAP

Zatrzymani bojownicy z tak zwanej Grupy Wagnera mogli być przysłani z Moskwy w celu przeprowadzenia prowokacji lub wykorzystania Białorusi jako punktu przerzutowego do innych miejsc - ocenił białoruski analityk Arciom Szrajbman. "To może to być najpoważniejszy cios w relacje Mińska i Moskwy w ostatnich latach" - podkreślił.

"Wygląda na to, że wagnerowcy są prawdziwi, a to oznacza, że są dwa realistyczne warianty - zostali tu przysłani w celu urządzenia prowokacji lub jechali dokądś przez Białoruś, nie spodziewając się pułapki" - napisał białoruski analityk Arciom Szrajbman na swoim profilu w sieci Telegram. "Jeśli potwierdzi się któryś z tych wariantów, to może to być najpoważniejszy cios w relacje Mińska i Moskwy w ostatnich latach" - podkreślił.

"Jeśli był to realny plan prowokacji, to wściekły będzie Mińsk, gdyż jest to bliskie wypowiedzeniu wojny. W drugim przypadku, jeśli jest to zatrzymanie Rosjan wbrew porozumieniom o ich tranzycie - ewidentnie zdenerwuje się Moskwa" - ocenił ekspert.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE NA TVN24 GO >>>

"Nie jest jasne, kto ich przysłał"

Bojownicy prywatnej firmy wojskowej CZWK Wagner (Grupy Wagnera), obywatele Rosji, przeniknęli na terytorium Białorusi w celu zdestabilizowania sytuacji przed wyborami prezydenckimi - podała w środę państwowa agencja BiełTA. W nocy, jak poinformowano, struktury siłowe zatrzymały 32 Rosjan, a ogółem bojowników miało być ponad 200.

Według Szrajbmana przy pierwszym scenariuszu "nie jest jasne, kto ich przysłał".

"Mogli to być [ludzie - przyp. red.] z Kremla lub inni życzliwi. Jednak bardzo nieprofesjonalne przy planowaniu takiej afery było zdekonspirowanie się i zameldowanie w jednym sanatorium w wojskowym kamuflażu" - ocenił Szrajbman. Według agencji BiełTA, która powołała się na struktury bezpieczeństwa, 32 mężczyzn mieszkało razem najpierw w hotelu w Mińsku, a potem w sanatorium pod stolicą. Mężczyźni nosili podobne stroje w stylu militarnym i "badali okolice".

Trzeci wariant "głęboko konspiracyjny"

W drugim scenariuszu według Szrajbmana "Mińsk postanowił wykorzystać znajdujących się w kraju bojowników, którzy jechali dokądś w swoich sprawach i postanowili odpocząć przed delegacją". Taką wersję mocno propagują nieoficjalne rosyjskie kanały w komunikatorze Telegram, przekonując, że Białoruś była punktem przerzutowym dla bojowników z Rosji.

"W tym wariancie to, co się dzieje, ma stworzyć atmosferę zagrożenia, która uzasadniłaby dowolne brutalne działania wobec oponentów na wyborach. Włącznie ze stanem wyjątkowym" - ocenił ekspert.

Trzeci wariant, zdaniem Szrajbmana najmniej prawdopodobny i "głęboko konspiracyjny", to "ustawka" Mińska i Moskwy, by dać białoruskim władzom "wygodnych ludzi do tymczasowego zatrzymania".

Autorka/Autor:asty//now

Źródło: PAP