Berlusconi jako przywódca partii Forza Italia, wokół której powstał blok centroprawicy, był gościem szefa państwa w Pałacu Prezydenckim w drugim dniu prowadzonych przez niego konsultacji rządowych.Deklaracja byłego premiera złożona po wyjściu od prezydenta interpretowana jest jako wyraźny sprzeciw wobec powołania gabinetu z antysystemowym Ruchem Pięciu Gwiazd, mającym największą reprezentację w obu izbach parlamentu.
Berlusconi, surowy krytyk i przeciwnik Ruchu, powiedział: - Nie jesteśmy gotowi na powołanie rządu zbudowanego na pauperyzmie i pochopnym wymierzaniu sprawiedliwości oraz nienawiści, które nakręciłyby spiralę recesji i wyższych podatków, z łańcuchowymi bankructwami również w sektorze bankowym.Były trzykrotny premier stwierdził, że jego formacja chce stworzyć rząd powołany przez osobistości cieszące się autorytetem, z "poważnym i wiarygodnym" programem dla Unii Europejskiej. Na czele tego rządu powinien stanąć przywódca ugrupowania w bloku centroprawicy, które zdobyło najwięcej głosów w wyborach, a więc Matteo Salvini z Ligi.
Co dalej?
Wypowiedź Berlusconiego potwierdza, że jego Forza Italia nie zgodzi się na zawarcie koalicji z Ruchem Pięciu Gwiazd, który nazywał "groźną sektą" i "największym zagrożeniem dla Włoch". To zaś oznacza utrzymanie politycznego impasu po wyborach, które nie przyniosły wyraźnego zwycięzcy - oceniają komentatorzy.Ruch Pięciu Gwiazd z Luigim Di Maio jako kandydatem na premiera nie wykluczał wcześniej zawarcia porozumienia rządowego z Ligą Salviniego, ale bez Forza Italia. Delegacja Ligi poszła na rozmowy do prezydenta osobno, a nie z Berlusconim.Z prezydentem Mattarellą spotkało się też w czwartek kierownictwo centrolewicowej Partii Demokratycznej, która przegrała wybory. Ugrupowanie to oświadczyło, że nie będzie uczestniczyć w pracach nad powołaniem rządu, bo to zadanie zwycięzców wyborów.
Autor: MR\mtom / Źródło: PAP
Temat: Silvio Berlusconi