Wtorkowe popołudnie może rozstrzygnąć o losie rządu Silvio Berlusconiego. Izba Deputowanych będzie głosowała nad sprawozdaniem z wykonania budżetu w 2010 roku. To ważny test, który pokaże, czy "papierowa" większość parlamentarna Berlusconiego jest większością realną, pozwalającą nie tylko administrować państwem, ale skutecznie walczyć z coraz głębszym kryzysem.
Głosowanie we włoskiej Izbie Deputowanych nad sprawozdaniem z wykonania budżetu w 2010 roku to pierwszy test dla premiera Silvio Berlusconiego i jego większości centroprawicowej przez głosowaniem w parlamencie, w połowie listopada, nad posunięciami oszczędnościowymi obiecanymi UE.
"Nie odchodzę" - to główny tytuł w dzisiejszym wydaniu gazety "Il Giornale", której właścicielem jest brat Berlusconiego. Gazeta porównała premiera do Jezusa, a dezerterów z partii do Judasza. "Chcę spojrzeć w twarz tym, którzy mnie zdradzają" - te słowa Berlusconiego cytuje "Il Giornale".
"Sądny dzień"
W ostatnich dniach szeregi macierzystej partii premiera opuściła grupa polityków niezadowolonych z tego, że pozostaje on u władzy i nie chce przekazać jej w inne ręce. W tej sytuacji koalicja stanęła w obliczu kryzysu i realnej groźby przegrania każdego głosowania w parlamencie.
Po raz pierwszy od trzech i pół roku, czyli od początku pracy trzeciego rządu Berlusconiego, nie ma on już praktycznie żadnych szans na otrzymanie wotum zaufania w Izbie Deputowanych. Dotychczas gabinet Berlusconiego bardzo często uciekał się do takiej metody parlamentarnej weryfikacji swej siły. Wotum zaufania otrzymał od początku kadencji ponad 50 razy.
Grozi "agonia" rządu
Po nocnej naradzie kierownictwa Ludu Wolności z udziałem Berlusconiego poinformowano, że premier dopiero po wtorkowym głosowaniu podejmie decyzję o dalszych krokach: czy posłucha apeli o podanie się do dymisji, czy też będzie pracował dalej.
Lecz możliwy jest także i taki scenariusz, że wtorkowe głosowanie nie przyniesie ostatecznego rozstrzygnięcia, gdyż centrolewicowa opozycja może zdecydować w ostatniej chwili, że będzie głosować za przyjęciem sprawozdania, by uniknąć całkowitego paraliżu budżetowego w dobie kryzysu i w chwili, gdy Unia Europejska oczekuje na przedstawienie przez rząd w Rzymie pakietu kroków antykryzysowych.
To by zaś znaczyło, zauważają komentatorzy, przedłużenie "agonii" rządu. Słowo to najczęściej powtarza się na łamach wtorkowej prasy, komentującej sytuację gabinetu Silvio Berlusconiego.
Gdyby koalicja wyszła zwycięsko z głosowania, zamierza ona - informują media - przez mniej więcej tydzień przygotowywać się do ostatecznej batalii, czyli głosowania nad wotum zaufania dla rządu.
Kryzys po włosku
W poniedziałek odnotowano wzrost oprocentowania włoskich obligacji do najwyższego poziomu, od kiedy kraj ten przyjął euro. Giełdy europejskie zareagowały na to spadkami. Na wieść o sytuacji w Rzymie wzrósł też kurs dolara w stosunku do euro, podniosła się cena złota i ropy naftowej.
Oprocentowanie 10-letnich włoskich obligacji podskoczyło po tym, gdy przywódcy strefy euro nie zdołali, po szczycie G20, przedstawić szczegółowego planu powstrzymania kryzysu przed rozprzestrzenianiem się na kolejne kraje. Inwestorzy będą więc nadal żądali wysokiego oprocentowania pożyczek dla Italii, która co miesiąc potrzebuje miliardowych zastrzyków pieniędzy, by utrzymać swą gospodarkę w ruchu.
Źródło: PAP, Reuters