Zakon Braci Miłosierdzia w Belgii odmawia papieżowi. Bracia, którzy prowadzą sieć placówek dla osób chorych psychicznie, będą wykonywać eutanazję. Konflikt między prawem belgijskim a kościelnym jest coraz bardziej widoczny. Materiał programu "Polska i Świat" TVN24.
Zakon Braci Miłosierdzia prowadzi 15 szpitali psychiatrycznych w Belgii. W jednym z nich przebywają między innymi osoby chore na depresję i pacjenci z ciężkimi zaburzeniami.
Zakon znalazł się na czołówkach gazet po tym, jak w marcu tego roku zdecydował, że w pięciu placówkach będzie można przeprowadzić eutanazję na życzenie pacjenta. Zgodnie z prawem Belgii, ale wbrew nauczaniu Kościoła.
- Zagrożono nam wieloma karami. Ale wiemy, że jest duża grupa wierzących, którzy nie będą dłużej tolerować straszenia jakimiś sankcjami czy wykluczeniem z Kościoła katolickiego zamiast rozwiązywania problemów - stwierdził Raf De Rycke, przełożony zakonu Braci Miłosierdzia w Belgii.
"Papież nie będzie miał wyjścia"
Sprawa stanęła na ostrzu noża. Najpierw zareagował generał całego zakonu, a potem papież, który zażądał, aby zakon zmienił decyzję. Każdy z braci miał też napisać list do przełożonego, że zgadza się z nauczaniem Kościoła, że życie ludzkie powinno być chronione od momentu poczęcia aż do naturalnej śmierci.
"Bracia Miłosierdzia zamierzają pozostać przy swoim stanowisku w sprawie eutanazji dla osób chorych psychicznie, które nie znajdują się w stanie terminalnym" - napisano w odpowiedzi na wezwanie z Watykanu. - To się kłóci z nauczaniem Kościoła i tutaj papież nie ma wyjścia. Musi uruchomić całą procedurę - ocenił Artur Sporniak z "Tygodnika Powszechnego". Na końcu tej procedury jest kara najsurowsza, czyli wykluczenie z Kościoła. Możliwe, że zostanie usunięta cała belgijska prowincja zakonu Braci Miłosierdzia. A to byłaby sytuacja bez precedensu. - To najgorszy scenariusz. Jeśli zostaną nałożone sankcje, to i tak muszą być przestrzegane ogólne zasady. Każdy ma prawo być wysłuchanym, może się bronić i odwoływać - powiedział De Rycke. Na ustępstwa ze strony Watykanu bracia z Belgii raczej nie mogą liczyć. Kościół w przypadku osób chorych terminalnie dopuszcza zgodę na zaniechanie uporczywej terapii, ale nie eutanazję.
"Eutanazja jest pod względem moralnym różnie oceniana"
- Zaniechanie uporczywej terapii oznacza rezygnację z walki o życie za wszelka cenę. Rezygnację ze środków nieproporcjonalnych do efektu leczniczego, akceptację naturalnej śmierci. Natomiast eutanazja przez swoich przeciwników jest traktowana jako działanie w celu spowodowania śmierci - prof. Alicja Przyłuska-Fiszer, członek Komitetu Bioetyki przy prezydium PAN.
Bracia zakonni odpowiadają, że ich "pogląd wynika z chrześcijańskiego kontekstu myślowego, który wdrożyli w swojej organizacji, ale że zawsze uwzględniają zmiany dokonujące się w społeczeństwie". "A w Belgii - eutanazja jest legalna już od 14 lat" - napisano w oświadczeniu belgijskiej prowincji zakonu. - Eutanazja jest pod względem moralnym różnie oceniana. Traktowana jest jako pomoc, ale czy powinien w tym pomagać lekarz? Być może nie? To jest też różnie. W Holandii spotkałam się z lekarzami, którzy uważali, że pomoc w przejściu na drugą stronę jest też obowiązkiem lekarza. W Polsce takie stanowisko byłoby raczej nie do zaakceptowania - skomentowała prof. Przyłuska-Fiszer.
W ubiegłym roku o eutanazję w ośrodkach prowadzonych przez zakon Braci Miłosierdzia w Belgii miało poprosić 12 pacjentów psychicznie chorych, dwóch skierowano na zabieg do innych placówek. W całym kraju eutanazji poddawanych jest 4 tysiące osób rocznie.
Autor: tmw\mtom/jb / Źródło: tvn24