86 osób zginęło we wtorkowym ataku chemicznym na syryjskie miasto w kontrolowanej przez rebeliantów prowincji Idlib na północnym zachodzie Syrii - wynika z najnowszego bilansu Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka. Wśród ofiar śmiertelnych jest 30 dzieci.
Według najnowszych danych zginęło również 20 kobiet - poinformowała w środę organizacja z siedzibą w Londynie. Dodano, że bilans ofiar śmiertelnych wzrósł z powodu zgonów osób, które w ataku odniosły poważne obrażenia.
Wcześniej różne szacunki mówiły, że w ataku na miejscowość Chan Szajchun w prowincji (muhafazie) Idlib śmierć poniosło od 72 do co najmniej 100 osób.
Obserwatorium wskazuje na reżim albo Rosjan
Syryjska opozycja i wiele państw zachodnich winą za atak obarcza reżim prezydenta Baszara el-Asada, który zaprzecza, jakoby stosował broń chemiczną.
Syryjskie Obserwatorium informowało we wtorek, że ataku najprawdopodobniej dokonały syryjskie lub rosyjskie samoloty.
Według Lekarzy bez Granic zaobserwowane objawy wskazują, że poszkodowani cywile zostali narażeni na działanie co najmniej dwóch różnych środków paraliżujących układ nerwowy. Według amerykańskich źródeł rządowych w ataku tym użyto sarinu i "niemal na pewno" było to dzieło sił lojalnych wobec Asada.
Za "zniewagę dla całej ludzkości" uznał ten atak prezydent USA Donald Trump, jednak odmówił odpowiedzi na pytanie, jaka będzie amerykańska reakcja na masakrę.
Autor: pk\mtom / Źródło: PAP