Jeden z intruzów, którzy wtargnęli na teren ambasady Korei Północnej w Madrycie 22 lutego, kontaktował się później z amerykańskim Federalnym Biurem Śledczym - poinformował w czwartek hiszpański Sąd Najwyższy, potwierdzając wcześniejsze doniesienia mediów za oceanem.
Do ataku na ambasadę Korei Północnej w Madrycie, o którym szeroko informowały hiszpańskie media, doszło 22 lutego, zaledwie kilka dni przed drugim spotkaniem prezydenta USA Donalda Trumpa i przywódcy Korei Północnej Kim Dzong Una w Hanoi.
Kontakt z FBI po ataku na ambasadę
W dokumentach z prowadzonego śledztwa, które we wtorek przybliżył hiszpański sąd, napisano, że jeden z napastników, Meksykanin określony jako "Adrian Hong Chang" zamieszkujący na stałe w USA, miał kontaktować się z FBI 27 lutego, a więc pięć dni po incydencie.
Według hiszpańskich władz oferował on przekazanie informacji dotyczących przebiegu zajścia, łącznie z udostępnieniem amerykańskim agentom federalnym materiałem audiowizualnym z ataku.
Jak zaznacza agencja Reutera, FBI nie odpowiedziała we wtorek na skierowanego do niej pytania w tej sprawie.
W dokumentach sądu w Madrycie stwierdza się też, że 10-osobowa grupa, która zaatakowała placówkę dyplomatyczną 22 lutego, podzieliła się na etapie ucieczki na cztery mniejsze i w ten sposób uciekła do Portugalii. Następnie wspomniany Meksykanin wsiadł w samolot w Lizbonie i poleciał do Nowego Jorku.
Hiszpański sąd uważa, że również pozostali napastnicy mogą przebywać w USA.
Mężczyzna nie wydał, kontaktując się z FBI, żadnego ze swych towarzyszy. Zidentyfikowany przez służby "Adrian Hong Chang", miał deklarować, że działał dobrowolnie.
Z dokumentów sądowych wynika, że grupa wykradła z północnokoreańskiej ambasady między innymi komputery, twarde dyski i pendrive'y. Śledczy dotarli też do informacji o tym, gdzie mężczyźni przebywali przed atakiem. Opisali kupione przez nich i wykorzystane potem w akcji kominiarki, noże i atrapy broni.
Trzej napastnicy w trakcie ataku sprowadzili do piwnicy ambasady jednego z urzędników reżimu Kima i tam przekonywali go do ucieczki z Korei Północnej. Mówili, że są członkami grupy walczącej o "wyzwolenie Korei Północnej" - pisze Reuters, cytując dokumenty.
Śledczy stwierdzili, że wśród napastników był też między innymi obywatel Stanów Zjednoczonych oraz obywatele Korei Południowej. Według źródeł, na które powołała się agencja Reutera, hiszpański sąd ma wnieść do władz w Waszyngtonie o ekstradycję podejrzanych, którzy mogą tam przebywać. W razie udowodnienia winy grozi im do 28 lat pozbawienia wolności - donosi agencja.
Departament Stanu USA oraz południowokoreańskie MSZ nie odniosły się na razie do oskarżeń.
Hiszpański Sąd Najwyższy ma prawo do prowadzenia śledztwa w kwestiach kryminalnych, przed wystosowaniem formalnego oskarżenia.
Spekulacje mediów
O możliwych kontaktach grupy ze służbami, przede wszystkim amerykańskimi, media donosiły już wcześniej. "Washington Post" podał, że według jego źródeł członkowie grupy chcieli po ataku podzielić się z FBI informacjami.
Pytana o domniemane kontakty z ugrupowaniem rzeczniczka FBI odpowiedziała wtedy, że "jest naszą standardową praktyką, by ani nie potwierdzać, ani nie zaprzeczać" informacjom w toku prowadzenia śledztwa.
"Bez względu na to FBI korzysta z dobrych służbowych relacji z naszymi partnerami z hiszpańskich służb mundurowych, które koncentrują się na wzajemnym informowaniu oraz stałej współpracy w zakresie spraw będących przedmiotem obopólnego zainteresowania" - dodała.
W hiszpańskich mediach pojawiły się sugestie, że w akcję w Madrycie zaangażowane mogło być CIA. Według "El Pais" i "El Confidencial" hiszpańskie służby miały zidentyfikować dwóch z napastników jako osoby powiązane z amerykańskim wywiadem.
Informacjom tym zaprzecza jednak "Washington Post". Według anonimowych rozmówców gazety służby wywiadowcze USA nie brały udziału w ataku na ambasadę Korei Północnej. CIA odmówiła "WaPo" komentarza w tej sprawie.
Tajna organizacja
Wcześniej "Washington Post" przybliżył także możliwą tożsamość grupy. Według gazety napastnicy podawali się za członków tajnej organizacji północnokoreańskich dysydentów dążących do obalenia reżimu rodziny Kimów.
Organizacja ta znana jest jako Cheollima Civil Defense, choć 1 marca zmieniła nazwę na Free Joseon (Wolny Joseon). Nowa nazwa odwołuje się do nazwy państwa koreańskiego istniejącego od XIV do XIX wieku.
O członkach tej grupy po raz pierwszy stało się głośno w marcu 2017 roku, gdy poinformowano, że wywieźli oni z chińskiego Makau i ukryli w bezpiecznym miejscu syna zamordowanego miesiąc wcześniej Kim Dzong Nama - brata północnokoreańskiego przywódcy Kim Dzong Una. Po akcji tej, która miała zostać przeprowadzona na prośbę rodziny zamordowanego, członkowie grupy dziękowali za wsparcie władzom między innymi Chin, USA i Holandii.
Atak w biały dzień
Jak relacjonowała hiszpańska gazeta "El Pais", atak został przeprowadzony w biały dzień. 10 napastników z atrapami broni palnej zdołało w bliżej niesprecyzowany sposób wtargnąć na teren placówki i obezwładnić jej personel. Osoby, które znajdowały się w ambasadzie, zostały pobite - na tyle ciężko, że dwie wymagały pomocy medycznej - i przesłuchane.
Według hiszpańskich mediów napastnicy skrępowali wszystkich sznurem, po czym uciekli dwoma luksusowymi autami, zabierając ze sobą z ambasady część rzeczy, między innymi komputery, dokumenty i telefony komórkowe. Oba samochody, mające dyplomatyczne tablice rejestracyjne, prawdopodobnie zostały skradzione z placówki. Nie były ścigane przez policję i zostały niedługo później porzucone na jednej z pobliskich ulic.
Gazeta "El Pais" twierdziła wcześniej, że jednej z kobiet udało się uciec w czasie ataku i krzykiem zaalarmować okolicznych mieszkańców, którzy wezwali policję. Jednak gdy funkcjonariusze przybyli i zapukali do drzwi placówki dyplomatycznej, otworzył im jakiś mężczyzna i poinformował, że w ambasadzie nic złego się nie dzieje. W tej sytuacji policjanci nie mieli prawa wkroczyć na jej teren.
Cały atak miał trwać co najmniej cztery godziny. Strona północnokoreańska, według hiszpańskich mediów, nie złożyła w jego sprawie żadnego zgłoszenia.
Autor: ft,mm/adso,now,kwoj / Źródło: Reuters, Washington Post, El Pais, El Mundo, CNN, NK News, tvn24.pl