Chiny wysłały okręty na Bliski Wschód. W regionie operuje co najmniej sześć jednostek

Źródło:
Ministerstwo Obrony Chin, South China Morning Post, tvn24.pl
Chiński okręt szkoleniowy Qi Jiguang z wizytą na Filipinach
Chiński okręt szkoleniowy Qi Jiguang z wizytą na Filipinach
Reuters Archive
Chiński okręt szkoleniowy Qi Jiguang z wizytą na FilipinachReuters Archive

Sześć chińskich okrętów operowało w ostatnim tygodniu na Bliskim Wschodzie - wynika z komunikatów chińskiego ministerstwa obrony. Do pojawienia się wyjątkowo dużych chińskich sił morskich doszło po ataku terrorystów z Hamasu na Izrael i gwałtownym wzroście napięcia w tym regionie. Wcześniej z tego powodu na Bliski Wschód wysłane zostały przez USA dwie grupy uderzeniowe lotniskowców.

Obecność wyjątkowo licznych chińskich sił morskich na Bliskim Wschodzie wynika z komunikatów publikowanych przez chińskie ministerstwo obrony. Jeszcze w maju na Bliski Wschód z rutynową misją wysłana została chińska 44. Eskortowa Grupa Zadaniowa, w której skład wchodzi niszczyciel rakietowy Zibo typu 052D, fregata Jingzhou typu 054A oraz okręt zaopatrzeniowy Qiandaohu.

Zadaniem tej grupy oficjalnie było zapewnianie bezpieczeństwa morskim szlakom żeglugowym w Zatoce Adeńskiej oddzielającej Afrykę od Półwyspu Arabskiego. Chiny regularnie wysyłają w ten region swoje okręty, ponieważ wiedzie tędy jeden z najważniejszych morskich szlaków transportowych, łączący przez kanał Sueski Azję z Afryką Północną i Europą. W ubiegłych latach dochodziło w Zatoce Adeńskiej do ataków piratów na statki handlowe.

Chińskie okręty na Bliskim Wschodzie

2 października 44. Grupa zgodnie z planem przekazała swoje zadania 45. Eskortowej Grupie Zadaniowej składającej się z niszczyciela rakietowego typu 052D Urumchi, fregaty typu 054A Linyi oraz okrętu zaopatrzeniowego Dongpinghu. Jak odnotowywała chińska agencja informacyjna Xinhua, 45. Grupa składa się z samych jednostek niedawno oddanych do służby - najstarsza z nich ma zaledwie pięć lat.

Jak jednak wynika z komunikatów ministerstwa obrony, 44. Grupa okrętów, mimo wypełnienia swoich zadań, nie wróciła do Chin. Zamiast tego 10 października okręty te dotarły do stolicy Omanu - Maskatu, gdzie uczestniczyły m.in. we wspólnych ćwiczeniach morskich. Następnie w dniach 18-22 października przebywały z wizytą około tysiąc kilometrów dalej na północ w porcie w Kuwejcie. Nie wiadomo, jakie są dalsze plany 44. Eskortowej Grupy Zadaniowej - chiński resort informuje o działaniach swoich okrętów zwykle z kilkudniowym opóźnieniem.

Atak Hamasu na Izrael

Jak zauważa hongkoński dziennik "South China Morning Post", obecność jednocześnie dwóch grup chińskich okrętów oznacza, że co najmniej sześć chińskich jednostek "operowało na bliskowschodnich wodach, gdy w regionie rośnie napięcie". Okrętów tych w rzeczywistości może być więcej, ponieważ Chiny bardzo oszczędnie informują o działaniach swoich sił zbrojnych.

7 października terroryści z Hamasu wkroczyli na teren Izraela i zabili ponad 1,4 tys. osób. W następstwie tego ataku Izrael rozpoczął ostrzał kontrolowanej przez Hamas Strefy Gazy, zabijając, zgodnie z danymi władz regionu, ponad 4,6 tys. ludzi i zapowiadając lądową operację wojskową w palestyńskiej enklawie. W reakcji na te wydarzenia na Bliski Wschód wysłane zostały wcześniej dwie amerykańskie grupy uderzeniowe lotniskowców.

Chińska ewakuacja z Bliskiego Wschodu?

Wysłanie na Bliski Wschód chińskich okrętów nie oznacza, że planowane jest ich bezpośrednie zaangażowanie w konflikt bliskowschodni. W przeszłości chińska marynarka organizowała natomiast operacje ewakuacji ludności z obszarów dotkniętych konfliktami. W 2015 roku chińskie okręty uczestniczyły w ten sposób w ewakuacji kilkuset osób z Jemenu, z kolei w maju tego roku niszczyciel typu 052D wraz z okrętem zaopatrzeniowym ewakuowały ponad tysiąc osób z Sudanu, w którym doszło do wojskowego zamachu stanu. Tymczasem, jak przypominają chińskie media, Chiny nie zorganizowały dotąd akcji ewakuacyjnej swoich obywateli po ataku Hamasu na Izrael.

ZOBACZ TEŻ: Ewakuacja Polaków z Izraela

Autorka/Autor:Maciej Michałek

Źródło: Ministerstwo Obrony Chin, South China Morning Post, tvn24.pl