Prezydent Syrii Baszar el-Asad powiedział w wywiadzie opublikowanym we wtorek przez BBC, że władze w Damaszku są informowane przez Irak o bombardowaniach pozycji dżihadystów z Państwa Islamskiego (IS) przez siły koalicji dowodzonej przez Stany Zjednoczone.
Podkreślił jednak, że nie dochodzi w tej sprawie do bezpośrednich kontaktów z przedstawicielami Waszyngtonu. Wykluczył też możliwość podobnych rozmów w przyszłości, ponieważ "oni (USA) nie rozmawiają z nikim, kto nie jest ich marionetką". Odniósł się tym samym do państw Zatoki Perskiej, które współpracują z Amerykanami w ramach operacji wymierzonej w IS. Prezydent Syrii zapewnił, że jego kraj nie przyłączy się do działań koalicji. - Nie, zdecydowanie nie możemy i nie wyrażamy woli z jednego prostego powodu - nie możemy być w sojuszu z państwami, które wspierają terroryzm - powiedział Asad w rozmowie z dziennikarzem BBC przeprowadzonej w Damaszku.
To nie dialog
Zaznaczył, że jest informowany o działaniach koalicji przeciwko islamistom przeprowadzanych na terytorium jego państwa.
- Czasami dzielą się informacjami o charakterze ogólnym, nie taktycznym. Jednak nie można tego nazwać dialogiem - ocenił Asad. W tej samej rozmowie zaprzeczył doniesieniom, że jego wojska wykorzystują bomby beczkowe do ataków na pozycje opozycji i obszary zamieszkane przez ludność cywilną. Bronił decyzji o obleganiu terytoriów kontrolowanych przez rebeliantów, co prowadzi do cierpień cywilów. - Z większości miejsc przejętych przez rebeliantów cywile uciekli i przedostali się za nasze pozycje. W związku z tym atakujemy cele, w których są głównie bojownicy - powiedział prezydent Syrii. Pod koniec stycznia dyrektor wykonawczy Human Rights Watch Kenneth Roth oskarżył rząd Syrii o uprawianie "stronniczej i opresyjnej polityki wyznaniowej", podsycającej ekstremizm. Wcześniej organizacje monitorujące prawa człowieka alarmowały o zbrodniach przeciwko ludności cywilnej popełnianych zarówno przez IS jak i Damaszek.
Autor: kg//gak / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia