Protestujący starli się w sobotni wieczór z policją w Bukareszcie. Powstrzymywali robotników przed przygotowaniem bożonarodzeniowego jarmarku na terenie, na którym demonstrują przeciwko nowym rządowym ustawom.
Od kiedy rządzący zaproponowali zmiany dotyczące niezawisłości systemu sprawiedliwości i korupcji, w Bukareszcie trwają protesty.
W tym tygodniu burmistrz Bukaresztu Gabriela Firea, starszy członek partii socjaldemokratycznej, poinformowała, że na placu, gdzie odbywają się protesty, zostaną zorganizowane jarmarki bożonarodzeniowe.
W sobotę demonstranci zaczęli demontować rusztowania i płoty targu. Wymachiwali flagami i krzyczeli: "Nie oddamy placu Zwycięstwa" i "Firea, nie zapominaj, ten plac nie jest twój".
"Stanowczy protest"
Trzech protestujących zostało zabranych na posterunek policji. Rzecznik prasowy policji Georgian Enache powiedział agencji prasowej Agerpres, że jeden z demonstrantów został oskarżony o uderzenie innej osoby.
Protestujący zaapelowali na Facebooku, by władze miasta zrezygnowały z ogrodzenia placu. "Wzywamy obywateli do stanowczego protestu, ale bez użycia przemocy. Musimy powstrzymać tę zdradziecką i prymitywną próbę burmistrz Gabrieli Firey, aby zniechęcić do protestów w czasie, gdy będą one kluczowe dla przyszłości tego kraju" - stwierdzili.
- Oznacza to początek anarchii – oświadczyła z kolei Firea. Dodała także, że znajdzie inne miejsce na jarmark. - Jeśli ratuszowi stolicy nie pozwolono zorganizować wydarzenia w przestrzeni publicznej, która dziś należy do wszystkich, to podobne wydarzenia mogą się zdarzyć jutro w biurze prezydenckim, w parlamencie i innych instytucjach publicznych – stwierdziła.
Autor: ran, mart/adso / Źródło: Reuters