Anioł Pokoju. Jak Amerykanka "podbiła" Związek Radziecki

Samantha Smith na obozie w Artku (ZSRR)Wikipedia / RIA Novosti archive,

W latach 80. nie było w Związku Radzieckim dziecka, które nie wiedziałoby, kim jest Samantha Smith. Rezolutna 10-latka, która odważyła się napisać do radzieckiego genseka, stała się idolką i wzorem dla milionów na całym świecie. A ona tylko chciała wiedzieć: czy rosyjski przywódca chce wojny jądrowej?

Samantha Smith urodziła się 29 czerwca 1972 roku w małym miasteczku Houlton w stanie Maine. Jej rodzice prowadzili spokojne życie: matka, Jane Smith, była pracownikiem socjalnym, ojciec – Arthur Smith – nauczycielem języka angielskiego.

Warto listy pisać

W wieku pięciu lat Samantha zobaczyła w telewizji królową Elżbietę II, która właśnie przybyła z wizytą do Kanady. Dziewczynka podyktowała mamie list, w którym prostym dziecinnym językiem opisała swój zachwyt monarchinią i życzyła jej powodzenia. Po pewnym czasie z Pałacu Buckingham przyszedł list z podziękowaniami od sekretarza królowej.

– To uskrzydliło Samanthę – opowiadała w jednym z wywiadów jej mama. – Uznała wtedy, że jeśli napisze się list, na pewno dostanie się na niego odpowiedź.

Zimna wojna

Początek lat 80. ubiegłego wieku był „epoką lodowcową” zimnej wojny, która trwała od 1947 roku. Wojna w Afganistanie tylko zaostrzyła stosunki między ZSRR i państwami Układu Warszawskiego a Zachodem. Trwał wyścig zbrojeń, a radzieckie media codziennie informowały o zwiększaniu potencjału jądrowego ZSRR.

Po śmierci Leonida Breżniewa nie było jednak sygnałów, które świadczyłyby o złagodzeniu stanowiska Kraju Rad w sprawie broni jądrowej. Pierwszym sekretarzem KPZR został były szef KGB Jurij Andropow. W Białym Domu z kolei zasiadał gorący przeciwnik komunizmu Ronald Reagan, który zapowiadał, że wyrzuci ten ustrój na śmietnik historii.

- Którejś niedzieli w listopadzie 1982 roku czytałam magazyn „Time”. Na okładce widniało zdjęcie Jurija Andropowa. Powiedziałam Samancie, że byłoby wspaniale, gdyby nowo wybrany sekretarz generalny Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego miał nowe pomysły na to, jak mamy żyć w pokoju – mówiła w wywiadzie dla BBC Jane Smith.

– Musiałam bardzo rozważnie dobierać słowa, by wyjaśnić córce, czym jest zimna wojna. Wtedy zapytała mnie, dlaczego nie napiszę do nowego przywódcy. Odpowiedziałam bez zastanowienia: czemu ty do niego nie napiszesz? Samantha bez słowa poszła do swojego pokoju, a po pewnym czasie wróciła, trzymając list - kontynuowała opowieść.

„Kreml, Moskwa, ZSRR”

W listopadzie 1982 roku do skrzynki na listy w Manchester w stanie Maine trafiła koperta, zaadresowana „Do Pana Jurija Andropowa, Kreml, Moskwa, ZSRR”.

„Szanowny Mister Andropow” – napisała dziewczynka. „Nazywam się Samantha Smith. Mam dziesięć lat. Gratuluję objęcia nowego stanowiska. Bardzo się martwię, czy nie rozpocznie się wojna atomowa między Związkiem Radzieckim a Stanami Zjednoczonymi. Pan jest za wojną czy nie? Jeśli jest pan przeciwko, proszę powiedzieć, w jaki sposób zamierza pan nie dopuścić do wojny? Oczywiście, nie ma pan obowiązku odpowiadania na to pytanie, ale chciałabym wiedzieć, dlaczego chcecie zawojować cały świat, a przynajmniej nasz kraj. Pan Bóg stworzył ziemię, żebyśmy wszyscy razem mogli żyć w pokoju, a nie walczyć. Z poważaniem, Samantha Smith”.

List dotarł na Kreml. Wiosną 1983 roku został opublikowany w partyjnym dzienniku „Prawda”. Wcześniej radzieckie gazety informowały, że Stany Zjednoczone ogłosiły program nazwany Inicjatywą obrony Strategicznej i planują rozmieszczenie w Europie Zachodniej systemu tarczy antyrakietowej „Star Wars”. Pisano też o słowach Ronalda Reagana, który 8 marca 1983 roku w swoim przemówieniu określił Związek Radziecki mianem „imperium zła”.

Samantha ponagla Andropowa

Tymczasem Samantha Smith bardzo przeżywała wysłanie wiadomości do ZSRR i to, że przez wiele miesięcy nie dostaje na nią odpowiedzi. List mógł zostać przeoczony albo zignorowany przez pracowników sekretariatu pierwszego sekretarza. Pojawiają się też opinie, że zwlekano z pokazaniem wiadomości Andropowowi ze względu na jego choroby.

Później jednak ktoś sobie o nim przypomniał, a władze radzieckie uznały, że może to być dobry sposób na wysłanie sygnału o gotowości do rozmów z Zachodem.

Prof. Donald Jensen z Center for Transatlantic Relations na amerykańskim Uniwersytecie Hopkinsa uważa, że list Samanthy Smith nadszedł w najlepszym momencie z możliwych.

- W tym czasie ZSRR, którego bał się cały świat, był już zmęczony wyścigiem zbrojeń, gnił od wewnątrz, tracił ogromne kwoty na wojnę w Afganistanie, a wierchuszka miała tego świadomość – podkreślał w rozmowie z BBC Russian Donald Jensen. – Dlatego list Samanthy mógł zostać wykorzystany, by wyciągnąć do Zachodu gałązkę oliwną, przy okazji nie tracąc twarzy – mówił analityk dodając, że w Związku Radzieckim nic nie działo się bez powodu.

Gdy w marcu 1983 roku list Samanthy ukazał się w „Prawdzie”, wieść o dziesięciolatce od razu dotarła do światowych mediów, w tym oczywiście do Stanów Zjednoczonych. Odnaleźli ją dziennikarze, którym udzieliła kilku wywiadów. Opowiedziała, że wciąż nie wie, czy Jurij Andropow chce wojny.

Postanowiła wysłać kolejny list. Tym razem skierowała go do ambasadora ZSRR w Stanach Zjednoczonych Anatolija Dobrynina. Zapytała wprost, czy może się spodziewać wiadomości od Jurija Andropowa.

„Wydawało mi się, że moje pytania są właściwe, a to, że mam 10 lat, jest przecież nieważne” – napisała.

Odpowiedź genseka

25 kwietnia 1983 roku, niemal miesiąc po publikacji listu Samanthy, w gazecie „Prawda” ukazała się odpowiedź Jurija Andropowa.

„ Wydaje mi się – sądząc po liście – że jesteś odważną i otwartą dziewczynką, podobną do Becky, przyjaciółki Tomka Sawyera” – napisał Jurij Andropow. Podobno był miłośnikiem amerykańskiej literatury i jazzu.

Były szef KGB wspomniał w liście o wspólnej walce ZSRR i USA podczas II wojny światowej i podkreślał, że Kraj Rad chce żyć „w zgodzie z takim mocarstwem jak Stany Zjednoczone” i że ZSRR na pewno nie rozpocznie wojny jako pierwszy.

Zaprosił Samanthę Smith do Związku Radzieckiego, by „na własne oczy przekonała się, że Rosjanie kochają pokój”.

„Jest ważniejszy od Reagana”

W Stanach Zjednoczonych odpowiedź Andropowa natychmiast stała się wiadomością dnia. Samanthę poprosiła o wywiad m.in. stacja ABC, która wysłała specjalny samolot, by tego samego dnia przywieźć dziewczynkę do studia w Nowym Jorku. Podczas rozmowy Samantha stwierdziła, że Jurij Andropow jest ważniejszy od prezydenta Ronalda Reagana.

- Może z tej korespondencji wyniknie coś dobrego – powiedziała.

Dopiero po zamieszaniu medialnym do państwa Smith odezwali się dyplomaci radzieccy. W liście padła propozycja przyjazdu do ZSRR, która dla pracowników radzieckiej ambasady była rozkazem. Zaczęło się omawianie terminów i warunków wyjazdu. Z rodziną dziewczynki kontaktowali się również przedstawiciele amerykańskiego departamentu stanu, którzy konsultowali rodzinę i opowiadali, czego mogą się spodziewać w ZSRR, a także jak unikać prowokacji.

- Zapytaliśmy pracownika departamentu stanu, co mamy zrobić, jeśli zostaniemy postawieni w niezręcznej sytuacji, z której mogłoby wynikać, że postępujemy wbrew własnemu krajowi – opowiadała w wywiadzie Jane Smith. – Odpowiedział mi wtedy, że Rosjanie mają świadomość wagi tej wizyty i nie zdecydują się na takie działanie.

Do Moskwy!

7 lipca 1983 roku Samantha Smith wylądowała wraz z rodzicami na lotnisku Szeremietiewo w Moskwie.

Czekały na nich tłumy dziennikarzy, organizatorów, a także oficerowie KGB, którzy przez dwa tygodnie pobytu Samanthy w ZSRR nie spuszczali rodziny z oka.

Jurij Andropow nie zdołał spotkać się z zaproszoną przez siebie 10-latką. Schorowany i osłabiony sekretarz generalny KPZR (zmarł po długiej chorobie 9 lutego 1984 roku – red.) nie poinformował rodziny Samanthy o stanie zdrowia. Zadzwonił do dziewczynki, podziękował za przybycie, wysłał jej też prezenty i przeprosił, że z powodu licznych obowiązków nie będzie mógł się z nią zobaczyć.

Program dwutygodniowej wizyty był bardzo napięty. Rano pod luksusowy hotel „Sowiecki” przyjeżdżała „Czajka” – limuzyna produkcji radzieckiej. W towarzystwie tłumaczki i organizatorów Samantha Smith zwiedziła m.in. Plac Czerwony i Mauzoleum Lenina (dziewczynka napisała później, że w mauzoleum było „ciemno i trochę strasznie”), złożyła kwiaty przy Grobie Nieznanego Żołnierza i przy kremlowskiej ścianie chwały, gdzie pochowany jest Jurij Gagarin. Samantha poznała też Walentinę Tierieszkową – pierwszą kobietę kosmonautkę.

Samantha i jej rodzice zobaczyli upiększony, nieprawdziwy obraz Rosji Radzieckiej. Mieszkali w najbardziej ekskluzywnych pokojach w hotelach dla obcokrajowców – Samantha wspominała, że ich pokój „wyglądał jak pałac, a w apartamencie było nawet pianino”.

Artek

Po kilku dobach w Moskwie Samantha wraz z rodzicami poleciała na Krym. Na międzynarodowym obozie dla dzieci „Artek”, który mieści się po dziś dzień na zaanektowanym przez Rosję Krymie, spędziła trzy dni.

Dopiero tam miała okazję porozmawiać z radzieckimi dziećmi, ponieważ sama chciała zamieszkać w zwyczajnej sali, a nie w pobliskim hotelu z rodzicami. Zaprzyjaźniła się z dziewczynką, która mówiła dobrze po angielsku, ponieważ jej mama uczyła tego języka w Leningradzie. Nie zauważyła jednak, że przez cały czas pilnują jej radzieckie służby bezpieczeństwa. Gdy Samantha i jedna z jej opiekunek wypłynęły łódką na morze z nieznanym młodym ratownikiem, po chwili tuż obok pojawił się kuter pograniczników, którzy ostro przesłuchali mężczyznę.

Olga Sachatowa wspominała później, że Samantha pytała, kim są ci panowie i dlaczego wszyscy są tak poważni.

- Przecież nie mogłam jej wyjaśnić, że to KGB nas beszta za tak lekkomyślne zachowanie – opowiadała telewizji BBC Russian.

Niemal bez prowokacji

W ZSRR Samantha Smith od razu stała się gwiazdą. Jej zdjęcia i relacje z pobytu codziennie lądowały na pierwszych stronach gazet.

Organizatorzy wizyty Samanthy Smith obawiali się jednak prowokacji, jednak jej matka wspomina, że do niezręcznej sytuacji doszło tylko raz, gdy ktoś wręczył dziewczynce petycję z żądaniem potępienia działań Ronalda Reagana. Czujni rodzice od razu odseparowali dziecko od „prowokatora”.

Po latach Jane Smith wspominała, że nawet jeśli władze ZSRR chciały wykorzystać jej córkę do celów propagandowych i jako symbol w wojnie psychologicznej, wszyscy na tym zyskali.

- Uważaliśmy, że robimy dobrze. To była reklama ZSRR, ale to była też reklama Amerykanów – powiedziała po latach od wizyty w Związku Radzieckim Jane Smith. – Wcześniej pokazywano u nas tylko parady wojskowe. Później – jak bawią się radzieckie dzieci. A mieszkańcy ZSRR zobaczyli, że Amerykanie mają też rodziny, a te dwa narody są do siebie podobne – mówiła w jednym z wywiadów. Wiele amerykańskich mediów zarzucało jednak rodzicom Samanthy, że pozwalają władzom rosyjskim „grać” własnym dzieckiem.

„Nikt nie zaprzeczy, że Samantha Smith zachowywała się z godnością, w sposób bezpośredni, typowy dla młodej Amerykanki i zasługuje na pochwały” – napisała gazeta Miami Herald. I jeszcze, że: „rodzice jednak pozwolili, by Kreml grał ich córką jak pionkiem”.

Tego poglądu nie podzielała zresztą „New York Times”, która napisała, że „10-letnia uczennica rozbroiła Rosjan”.

„Działaczka na rzecz pokoju”

Po powrocie do Stanów Zjednoczonych Samantha nie zwolniła tempa. Wciąż udzielała wywiadów, w których podkreślała, że w ZSRR mieszkają dzieci podobne do tych amerykańskich, które chcą się przyjaźnić ze swoimi rówieśnikami ze Stanów Zjednoczonych.

Jeździła z wystąpieniami do szkół, a nawet prowadziła wywiady telewizyjne z kandydatami Partii Demokratycznej na urząd prezydenta. Rezolutną dziewczynką z szerokim zawadiackim uśmiechem zainteresowało się Hollywood. Okazało się, że niezwykle naturalnie wypada przed kamerą. Po wizycie w ZSRR Samantha przestała marzyć o zostaniu baletnicą i weterynarzem, zaczęła za to myśleć o aktorstwie.

Katastrofa

Tuż przed odlotem z Moskwy do Stanów Zjednoczonych Samantha powiedziała po rosyjsku „Będziemy żyć”. Te słowa przypominano najczęściej, gdy 25 sierpnia 1985 roku świat obiegła wiadomość o jej śmierci.

Dwa lata po wizycie w ZSRR 13-letnia wówczas dziewczynka wracała z ojcem z planu serialu komediowego Lime Street.

Gdy niewielki samolot Beechcraft99, którym lecieli, podchodził do lądowania, doszło do katastrofy. Samolot rozbił się, nie przeżył nikt z sześciorga pasażerów i dwóch członków załogi.

Prasa radziecka sugerowała dość niedwuznacznie, że Samantha mogła paść ofiarą zamachu, zorganizowanego przez CIA. Spekulowano, że jej rola się „wyczerpała”, a wizerunek ZSRR poprawił się w stopniu wręcz niepokojącym dla USA. Podkreślano, że przyczyna katastrofy nie jest znana, a Samantha dostawała pogróżki.

Faktycznie tak było, chodziło jednak o to, że po tym, jak o dziewczynce zrobiło się głośno, zaczął ją nękać Robert John Bardo. Dwa lata starszy od Samanthy nastolatek wysyłał do niej listy i prezenty, domagając się uwagi. Ignorowała go, więc uprzejme wiadomości zmieniły się w groźby (nota bene, w 1986 roku Bardo zamordował aktorkę Rebeckę Schaeffer, którą zaczął śledzić po śmierci Samanthy). Stalker Samanthy nie miał jednak nic wspólnego ze służbami specjalnymi.

Jane Smith, matka dziewczynki, również uważa, że nie ma powodów, by wierzyć w wersję o zamachu i wątpić w ustalenia Narodowego Komitetu Bezpieczeństwa Transportu.

Dziennikarze z Rosji często pytali mnie, czy wierzę, że katastrofa była działaniem celowym. Nie wiem tego na 100 proc., ale nie mam powodu sądzić, że to był zamach - podkreśla Jane Smith w wywiadach, których zresztą coraz rzadziej udziela.

Gdy w 2013 roku, w 30. rocznicę wizyty córki w ZSRR Jane Smith pojawiła się w studiu tabloidowego rosyjskiego talk-show „Niech gadają”, jeszcze raz stanowczo podkreśliła, że nie ma podstaw do snucia takich przypuszczeń.

Tymczasem w Związku Radzieckim, a nawet współczesnej Rosji, mit o zamordowaniu dziewczynki, która „całym sercem pokochała Związek Radziecki” i była „aniołem pokoju” wciąż ma się dobrze. Choć Samantha Smith nigdy nie wychwalała ZSRR i panującego tam ustroju, radzieckim dzieciom wpajano, że Samantha przekonała się o dobrych chęciach komunistycznych przywódców.

- Powiedziano nam, że katastrofa została sprowokowana, ponieważ dziewczynka zaczęła przeszkadzać amerykańskiemu rządowi - powiedziała w wywiadzie dla BBC Russia Anna Czernina. Kobieta w dzieciństwie również napisała „list polityczny” do amerykańskiego astrofizyka Charlesa Hydera, który prowadził głodówkę przed Białym Domem, domagając się ograniczenia wyścigu zbrojeń. Anna Czernina prosiła go, by zakończył swoją, ponieważ jest potrzebny żywy.

„Radziecka Samanta”

Czernina uczyła się w tej samej szkole z tzw. specjalnym programem nauczania (uczniów obowiązywała większa liczba godzin np. języków obcych czy matematyki), do której chodziła Katia Łyczowa, która w 1986 roku pojechała do USA z „rewizytą”.

11-letnia dziewczynka została wybrana spośród tysięcy kandydatek, które musiały napisać rodzaj „listu motywacyjnego”, w którym miały uzasadnić, dlaczego chcą pojechać do USA i co chciałyby przekazać amerykańskim dzieciom od radzieckich uczniów.

Katia Łyczowa napisała list za namową swojej mamy, która - tak się akurat szczęśliwie złożyło - była znajomą jednego z pracowników KC KPZR. Dziewczynka pojechała na dwa tygodnie do Stanów Zjednoczonych, gdzie spotkała się z prezydentem Ronaldem Reaganem, zwiedziła Nowy Jork, Waszyngton i wiele innych amerykańskich miast.

Po powrocie Katia Łyczowa odkryła przed nami świat kapitalizmu - wspominała Anna Czernina. - Po jej wyjeździe do Stanów do naszej szkoły zaczęły zjeżdżać amerykańskie delegacje, które przywoziły nam worki listów od dzieci. Pisaliśmy do nich, wymienialiśmy się upominkami. Ja dostałam lalkę Barbie - wyjątkowo deficytowy towar w czasach radzieckich — mówiła Czernina.

Opowiadała też w wywiadzie dla BBC Russia, że "wszyscy chcieli być podobni do Kati Łyczowej, bo chcieli pojechać do USA, wejść do sklepu i kupić masę kolorowych ubrań, długopisów i gumek do ścierania".

Katia Łyczowa nie powtórzyła sukcesu Samanthy Smith. Była wycofana, nie tak przebojowa i odważna jak jej amerykańska poprzedniczka. W pamiętniku z podróży po Stanach Zjednoczonych, wydanym wkrótce po powrocie, pisała, jak bardzo uraziła ją scena z filmu „Rocky”, w której rosyjski bokser przedstawiony jest jako wcielenie zła. Zresztą, została wybrana przez „górę”, a nie napisała do Reagana z porywu serca.

Po objęciu stanowiska sekretarza generalnego KPZR przez Michaiła Gorbaczowa napięcie związane z wyścigiem zbrojeń zaczęło słabnąć. Zimna wojna dobiegała końca. Niemal dekadę po wizycie Samanthy Smith w Związku radzieckim „imperium zła” przestało istnieć.

Trzydzieści lat później

Gdyby Samantha Smith żyła, w czerwcu obchodziłaby 43. urodziny. Paradoksalnie, po 30 latach od jej wizyty w Związku Radzieckim historia zatoczyła koło. W Rosji rosną nastroje antyamerykańskie i antyzachodnie, a w telewizji można zobaczyć jednego z najbardziej liczących się publicystów, który mówi, że tylko Federacja Rosyjska ma wystarczający potencjał, by zmienić Stany Zjednoczone w radioaktywny popiół.

Przez ulice Moskwy i Petersburga przetaczają się marsze, na których pojawiają się hasła "Barack to dureń", a działacze polityczni zarzucają USA "psucie społeczeństwa rosyjskiego", próby zniszczenia tradycyjnych wartości rosyjskich, a na drzwiach wiejskich kibelków widnieją nabazgrane suchym mazakiem dumne hasła "Sankcje. Zakaz wstępu dla Obamki". Jednocześnie Stany Zjednoczone wciąż omawiają sprawę rozmieszczenia w Europie tarczy antyrakietowej.

Co pomyślałaby Samantha, gdyby zobaczyła, że Krym, na którym z taką radością wypoczywała wraz z radzieckimi dziećmi i uczyła się piosenki "Zawsze niech będzie słońce", stał się zarzewiem dramatycznego konfliktu w Europie, spowodował nałożenie sankcji na Rosję i wywołał napięcie polityczne, jakie nie zdarzyło się od czasów zimnej wojny? Jak zareagowałaby na wieść, że większość dzieci rosyjskich wysokich urzędników państwowych nie tylko odwiedziła Stany Zjednoczone, ale po prostu tam mieszka, co wcale nie przeszkadza ich rodzicom twierdzić, że USA są głównym przeciwnikiem Rosji? Jakie pytanie zadałaby dziś Władimirowi Putinowi?

Katia Łyczowa mieszka w Szwajcarii. Nie udziela wywiadów.

Autor: Agnieszka Szypielewicz/i / Źródło: BBC Russian, PAP, lenta.ru, artekovetc.ru, kommersant.ru, peoples.ru

Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia / RIA Novosti archive,