Andreas Lubitz, który prawdopodobnie celowo rozbił airbusa Germanwings o zbocze Alp, doskonale orientował się w tym terenie - twierdzą jego koledzy z aeroklubu szybowcowego. - Miał obsesję na punkcie tych gór - cytuje ich niemiecki magazyn "Focus". Ta informacja ma potwierdzać, zdaniem magazynu, niestabilność charakteru pilota.
- Andreas Lubitz był zapaleńcem, uwielbiał latać szybowcem nad Alpami. Można wręcz powiedzieć, że miał obsesję na punkcie tych gór - powiedział kolega Lubitza z aeroklubu szybowcowego Dieter Wagner. "Mógł specjalnie już wcześniej wybrać to miejsce, by dokonać tego czynu" - piszą zachodnie media.
Latał szybowcem
Na krótko przed załamaniem nerwowym, które Andreas Lubitz miał przejść w 2009 roku, latał nad Alpami Górnej Prowansji. Loty organizowane były przez aeroklub z jego rodzinnego miasta Montabaur. Należał do klubu od 14. roku życia.
Dieter Wagner, wieloletni członek aeroklubu powiedział, że Andreas szkolił się z jego siostrzenicą, która była jego przyjaciółką. - Jestem pewien, że świetnie znał ten sektor Alp, ponieważ latał nad nim na szybowcu - powiedział Wagner.
Prezes aeroklubu poinformował również, że Lubitz wziął udział w treningowej sesji lotów szybowcowych z francuskim partnerem w miejscowości Sisteron, położonym niedaleko miejsca katastrofy.
Zadecydował przypadek?
W wersję Dietera Wagnera nie wierzy jednak Georges Gonnet, były prezes aeroklubu w Sisteron. - Nie sądzę, by wybrał to miejsce celowo, ponieważ musiał poczekać, aż kapitan wyjdzie z kabiny. Nie mógł przewidzieć, w którym momencie to nastąpi - powiedział mężczyzna, który w przeszłości był pilotem samolotu DC-10.
- Sądzę, że raczej zamknął drzwi w chwili, gdy zaistniała taka możliwość, czyli wtedy, gdy kapitan opuścił kokpit - podkreślił Gonnet. - Możliwe, że fakt, iż miał okazję przejąć samolot w czasie przelatywania nad regionem, który szczególnie lubił, doprowadził do tego, że coś poprzestawiało mu się w głowie. tego nie można wykluczyć - powiedział znajomy Andreasa Lubitza.
Zniszczone zwolnienie
Wcześniej śledczy przeszukujący mieszkanie i dom rodziców Andreasa Lubitza poinformowali, że znaleźli podarte zwolnienie lekarskie, które obejmowało również dzień feralnego lotu. Zgodnie z dokumentem drugi pilot nie powinien tego dnia pojawiać się w pracy. Ukrył jednak ten fakt przed pracodawcą.
Lubitz był u lekarza w lutym i 10 marca b. r. Dokumenty medyczne mężczyzny zostały przekazane prokuraturze.
Autor: asz//rzw / Źródło: "Focus", "The Telegraph"