Administracja Baracka Obamy zgodziła się na eksport uzbrojonych dronów. Dotychczas Amerykanie praktycznie nie eksportowali swoich maszyn bezzałogowych zdolnych do przeprowadzania ataków. Teraz ich sprzedaż ma być dozwolona, ale obwarowana szeregiem zastrzeżeń.
Prace nad zmianą zasad eksportu uzbrojonych dronów trwały według "Washington Post" od wielu lat. Pomimo podjęcia decyzji, w środowiskach rządowych USA nadal ma być pewien opór w tej kwestii i kontrowersje.
Trudno dostępne maszyny bojowe
Nacisk na Biały Dom w sprawie poluzowania reguł eksportowych wywierały państwa zainteresowane amerykańskimi dronami oraz koncerny je produkujące. Wśród potencjalnych chętnych wymienia się Turcję, Włochy czy państwa Zatoki Perskiej. Teoretycznie mogłaby to być też Polska. MON deklarował, że amerykańskie drony mogłyby być rozważane w przetargach wraz z izraelskimi.
Problemem przy kupowaniu uzbrojonych dronów z USA było to, ile problemów robią z tym Amerykanie. Dotychczas zgodzili się sprzedać swoje maszyny Predator jedynie do Wielkiej Brytanii, swojego najbliższego sojusznika.
Oficjalnie Biały Dom nie chce, aby bezzałogowe maszyny z USA były wykorzystywane do "niewłaściwych celów", ale w rzeczywistości najpewniej chodzi o zatrzymanie cennych technologii w USA. Amerykańskie drony bojowe nie mają sobie równych na świecie. Cenna jest zwłaszcza praktyczna wiedza, którą wojska USA od ponad dwóch dekad zbierają w zakresie wykorzystania maszyn bezzałogowych i która jest następnie aplikowana w pracach nad nowymi maszynami.
USA mają wszystko wiedzieć
Teraz Amerykanie nieco uchylą drzwi do eksportu swoich cennych dronów bojowych, ale tylko trochę i tylko dla wybranych sojuszników. Proces zatwierdzenia ewentualnej sprzedaży ma być "bardzo dokładny" i może zająć wiele miesięcy.
Dokładne uwarunkowania pozostaną tajne. "WP" pisze jednak, że każde państwo chętne do zakupu dronów z USA będzie musiało silnie uargumentować potrzebę ich posiadania. Będzie też musiało zgodzić się na szereg zasad, które będą określać, do czego amerykańskie maszyny będą mogły zostać wykorzystane. Dodatkowo Amerykanie chcą móc to monitorować.
Tego rodzaju uwarunkowania na pewno będą bardzo zniechęcające dla każdego potencjalnego kupca. Na razie Amerykanie nie mają jednak konkurencji. Żadne inne państwo nie ma tak dopracowanych dronów bojowych. Zwiadowcze owszem, ale nie takie, które mogą przeprowadzać naloty.
Autor: mk\mtom / Źródło: "Washington Post", Reuters, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: USAF