Amerykanie nie zostawią Azji i Pacyfiku Chińczykom

 
USS George Washington - jedna z amerykańskich redut na Pacyfikunavy.mil

Po zapowiedzi wzmocnienia obecności wojskowej w Australii prezydent USA Barack Obama wysyła kolejne sygnały Pekinowi, że Waszyngton nie zamierza wycofywać się na rzecz Chińczyków z regionu Azji i Pacyfiku.

W przemówieniu wygłoszonym w australijskim parlamencie Obama podkreślił, że Ameryka pozostanie mocarstwem Pacyfiku i przyczyni się do kształtowania przyszłości tego regionu. Zapowiedział jednocześnie, że amerykańskie siły zbrojne, po zakończeniu wojny w Iraku i wycofaniu ich z Afganistanu, mają być w większym stopniu rozmieszczone w Azji, zwłaszcza w Azji Południowo Wschodniej. Będą też bardziej elastyczne i przyczyniać się do zwiększenia potencjału tego regionu.

Redukcje amerykańskich wydatków wojskowych nie zostaną dokonane - powtarzam, nie zostaną dokonane - kosztem Azji i Pacyfiku Barack Obama

Plany wojskowe sygnałem dla Chin

W środę Obama wraz z premier Australii Julią Gillard ogłosili plany rozmieszczenia do roku 2016 2,5 tys. żołnierzy piechoty morskiej USA, a także okrętów i samolotów, w Australii. Ich bazą miałby być położony w północnej Australii port Darwin.

Ta zapowiedź wywołała jednoznaczne komentarze: to kolejny sygnał, iż Waszyngton pragnie upewnić swoich sojuszników w Azji Wschodniej, że Ameryka będzie przeciwwagą dla rosnącej potęgi Chin w tym regionie. "Od czasów II wojny światowej USA mają bazy wojskowe i duże kontyngenty wojsk w Korei Południowej, Japonii i na północnym Pacyfiku, ale umowa zawarta z Australią jest zaznaczeniem militarnej obecności Ameryki bliżej południowych granic Morza Południowochińskiego. Morze to - ważny szlak handlowy, którym transportowane są również amerykańskie towary - staje się obiektem agresywnych roszczeń ze strony Chin" - napisał w środę "New York Times" w wydaniu internetowym.

"Podobnie jak Australia, sąsiedzi Chin w Azji Południowo-Wschodniej także liczą na to, że USA zwiększą tam swoje zaangażowanie militarne, co byłoby przeciwwagą dla Pekinu" - dodali nowojorscy dziennikarze.

"Pogląd, iż boimy się Chin, jest błędny"

Chiny wyraziły już bowiem wątpliwość czy rozmieszczenie wojsk USA w Australii i zacieśnienie amerykańsko-australijskiego sojuszu wojskowego będzie pomocne dla regionu, w obecnej sytuacji napięć w światowej gospodarce. - Chiny mają własną koncepcję przyjaznej współpracy ze wszystkimi państwami. Nigdy nie wchodzą w sojusze wojskowe - powiedział rzecznik chińskiego MSZ Liu Weimin.

Sam Obama zapewniał w środę, że Stany Zjednoczone nie obawiają się Chin: - Myślę, że pogląd, iż boimy się Chin, jest błędny. Pogląd, że staramy się wyeliminować Chiny jest błędny. (...) Ważne jest, aby grały zgodnie z powszechnie przyjętymi zasadami.

Myślę, że pogląd, iż boimy się Chin, jest błędny. Pogląd, że staramy się wyeliminować Chiny jest błędny. (...) Ważne jest, aby grały zgodnie z powszechnie przyjętymi zasadami Barack Obama

Żeby nie zapomniał o innych

Kolejnym przystankiem w azjatyckiej podróży prezydenta będzie wyspa Bali w Indonezji, gdzie odbędzie się szczyt Stowarzyszenia Narodów Azji Południowo-Wschodniej (ASEAN) i Szczyt Azji Wschodniej (EAS). Tymczasem środowy "Washington Post" przestrzegł Obamę, aby zapowiadana przez niego reorientacja polityki USA na Azję nie oznaczała zaniedbania innych ważnych regionów, przede wszystkim Bliskiego Wschodu.

"Prezydent nie powinien ignorować innych wyzwań dla USA za granicą. Skupienie się na Azji nie może oznaczać odsuwania na dalszy plan problemów z Iranem, Afganistanem i Irakiem. Handel USA z Azją może być większy niż z innymi regionami, ale arabska wiosna - z jej potencjałem przekształcenia najbardziej niespokojnych krajów - stwarza dziś dla Obamy największą okazję w jego polityce zagranicznej" - napisał waszyngtoński dziennik w komentarzu redakcyjnym.

Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: navy.mil