Iracki premier Nuri al-Maliki oświadczył, że amerykańskie wojska muszą - zgodnie z planem - opuścić Irak pod koniec 2011 roku. Maliki podkreślił, że w kraju nie będzie żadnej stałej bazy wojskowej USA.
Jak głosi wydany przez kancelarię premiera komunikat, "umowa o wycofaniu amerykańskich sił zostanie zrealizowana zgodnie z planem".
Główni uczestnicy irackiego życia politycznego porozumieli się na początku sierpnia w sprawie upoważnienia rządu do prowadzenia negocjacji z USA o utrzymaniu w Iraku szkoleniowego kontyngentu amerykańskiego po 31 grudnia 2011 roku.
Jednak zarówno USA, jak i Irak zastrzegają, że sprawa nie jest przesądzona, ponieważ do rozstrzygnięcia pozostało wiele kluczowych kwestii, np. liczebność kontynentu.
Wyjazd, albo wojna
Perspektywa pozostawienia w Iraku amerykańskich żołnierzy spotkała się z ostrą krytyką ze strony niektórych polityków, w tym radykalnego szyickiego przywódcy Muktady as-Sadra, który ostrzegł Amerykanów przed "wojną" w razie przedłużenia pobytu.
Z kolei wiceprezydent Iraku Tarik al-Haszimi oświadczył w niedzielę, że amerykańska obecność stanowiłaby "problem, a nie rozwiązanie".
Zgodnie z obowiązującym obecnie harmonogramem, liczące około 47 tys. żołnierzy siły USA mają wycofać się z Iraku do końca roku. Pojawiają się jednak głosy, że zbyt wczesne odwołanie amerykańskich wojsk zdestabilizuje sytuację w regionie. Liczne zamachy w Iraku stawiają pod znakiem zapytania zdolność sił irackich do przejęcia odpowiedzialności za bezpieczeństwo w kraju.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: army.mil