Akram Juldaszew, najsłynniejszy z uzbeckich więźniów politycznych, zmarł w więzieniu pięć lat temu - poinformowało Radio Swoboda, powołując się na własne źródła. Rodzina nie miała od niego wieści od lat. Juldaszew był przewodnikiem duchowym dla wielu tysięcy Uzbeków w Andiżanie i Kotlinie Fergańskiej.
"Akram Juldaszew zmarł w celi więziennej, pięć lat temu, w wieku 47 lat" – mówił rozmówca uzbeckiej edycji Radio Swoboda. Szczegółów śmierci więźnia nie ujawnił. Rozgłośnia zwróciła się także do innego rozmówcy, który również potwierdził, że Juldaszew nie żyje - "zmarł na gruźlicę". Jeden z obrońców praw człowieka w Uzbekistanie mówił Radiu Swoboda, że już pięć lat temu słyszał rozmowy o śmierci przywódcy antyrządowego powstania w Andiżanie w 2005 roku.
Nauczyciel matematyki
Akram Juldaszew to były nauczyciel matematyki, który w latach 90. stał się przewodnikiem duchowym dla wielu tysięcy Uzbeków w Andiżanie i Kotlinie Fergańskiej.
Skupił przy sobie prężną grupę przedsiębiorców, którzy stworzyli sieć firm opartych na jego moralnych wskazaniach. To właśnie aresztowanie członków tej grupy i próba ich odbicia z więzienia zapoczątkowała masakrę w Andiżanie w 2005 r. Sam Juldaszew siedział już jednak wtedy w więzieniu od sześciu lat. W 1999 r. władze powiązały go z zamachami bombowymi w Taszkiencie, w których zginęło kilkanaście osób. Po godzinnym procesie został skazany na 17 lat więzienia.
Według obrońców praw człowieka, w starciach sił rządowych z nieuzbrojonymi uczestnikami demonstracji pokojowej w maju 2005 r. w Andiżanie zginęło ok. tysiąca osób. Władze w Taszkencie informowały, że podczas zamieszek zginęło 187 osób, z czego większość stanowili "uzbrojeni terroryści".
"Proszę się nie trudzić"
Rodzina Juldaszewa nie miała z nim kontaktu od kilku lat. Krewni nie wiedzieli, co się z nim dzieje. W rozmowie z Radiem Swoboda przebywający za granicą współpracownicy Juldaszewa twierdzili, że kontakty z nim zostały przerwane w 2005 roku.
"Zobaczyłem go na ekranie telewizora w czasie procesu w sprawie powstania w Andiżanie. Sąd zakończył sprawę 12 grudnia. Później nikt go już nie widział" - cytuje współpracownika Juldaszewa Radio Swoboda.
Starsza siostra Juldaszewa, która wróciła do Uzbekistanu ze Stanów Zjednoczonych i próbowała odnaleźć brata, usłyszała od urzędników, żeby "się tym nie trudziła".
Autor: tas\mtom / Źródło: Radio Swoboda, fergana.ru
Źródło zdjęcia głównego: BBC