Ahmad Masud, syn zabitego w 2001 roku przywódcy mudżahedinów i Sojuszu Północnego Ahmada Szaha Masuda, oświadczył, że jest gotów nawiązać dialog z talibami. Dodał, że jeśli islamiści odrzucą jego propozycję, wojna będzie "nieunikniona". Zaznaczył, że on i jego sojusznicy - których ma w innych częściach kraju - bronią całego Afganistanu.
Według saudyjskiej telewizji Al-Arabija Ahmad Masud powiedział też, że jest skłonny wybaczyć talibom zamordowanie jego ojca, jeśli zapewnią w Afganistanie pokój i bezpieczeństwo. Wezwał do utworzenia rządu, w którym islamiści mieliby swój udział, ale stworzyliby struktury wraz z innymi siłami politycznymi i etnicznymi. Podkreślił jednocześnie, że nie zamierza oddać im kontrolowanych przez siebie terenów.
W niedzielnej rozmowie z agencją Reutera Masud podkreślił, że on i jego sojusznicy chcą, by "talibowie zrozumieli, że jedyną drogą naprzód jest droga negocjacji". Powiedział, że "nie chce, by rozpętała się wojna", ale jest na nią gotowy i sprzymierzone z nim siły - m.in., jak stwierdził, byli wojskowi, lokalne milicje i różne grupy etniczne - "chcą stawić opór każdej totalitarnej władzy".
W jednej prowincji bronimy całego kraju - dodał.
Masud jest synem słynnego przywódcy Sojuszu Północnego, grupy bojówek walczących z sowiecką inwazją, następnie uczestniczących w wojnie domowej z postkomunistycznym rządem Mohameda Nadżibullaha, a potem z talibami. Ahmad Szah Masud został zamordowany kilka dni przed atakami terrorystycznymi w USA z 11 września 2001 roku, a jego ugrupowanie było jednym z sojuszników wojsk amerykańskich podczas interwencji w Afganistanie rozpoczętej w tym samym roku.
CZYTAJ WIĘCEJ: Syn chce iść w ślady ojca i "raz jeszcze zmierzyć się z talibami". "Wiedzieliśmy, że ten dzień nadejdzie"
Apel do Waszyngtonu, Paryża i Londynu
W środę na łamach "Washington Post" Ahmad Masud oznajmił, że kontroluje część terytorium Afganistanu i zamierza walczyć z talibami. Zaapelował też do Stanów Zjednoczonych o pomoc. "Piszę z Doliny Pandższeru, gotowy do pójścia w ślady mojego ojca, z mudżahedinami przygotowanymi, by raz jeszcze zmierzyć się z talibami. Mamy zapasy amunicji i broni, które cierpliwie gromadziliśmy od czasów mojego ojca, bo wiedzieliśmy, że ten dzień nadejdzie" - napisał.
Zwrócił się o pomoc także do Londynu - gdzie, jak zaznaczył, ukończył studia - oraz Paryża, gdzie w tym roku pamięci jego ojca poświęcono jedną z ulic przy Polach Elizejskich.
Dolina Pandższeru jest tradycyjnym bastionem Sojuszu i według doniesień pozostaje obecnie jedynym terytorium poza kontrolą talibów. Jest tam również obecny dotychczasowy pierwszy wiceprezydent Afganistanu Amrullah Saleh, który ogłosił się prezydentem po ucieczce z kraju Aszrafa Ghaniego.
Źródło: PAP, Reuters