Dyrektor CIA i szefowa Wywiadu Narodowego stawili się we wtorek na przesłuchaniu przed senacką komisją wywiadu, by tłumaczyć się z afery związanej z wyciekiem wiadomości z zamkniętego rządowego czatu. W trakcie dyskusji na komunikatorze omawiano między innymi szczegóły ataku na jemeńskich rebeliantów. Oboje urzędnicy starali się unikać konkretów i plątali się w odpowiedziach na poszczególne pytania senatorów. Dopytywani, czy informacje przesyłane na czacie miały charakter tajny, odsyłali za każdym razem do szefa Pentagonu.
Dyrektor CIA John Ratcliffe i dyrektorka Wywiadu Narodowego Tulsi Gabbard pojawili się przed senacką komisją do spraw wywiadu. Musieli odpowiadać na pytania o swój udział w aferze związanej z komunikacją na Signalu. Tam - wraz z innymi, najważniejszymi urzędnikami administracji USA - wymieniali się informacjami dotyczącymi m.in. ataków na Hutich.
Aferę ujawnił redaktor naczelny magazynu "The Atlantic", który omyłkowo został dodany do grupy w komunikatorze przez Mike'a Waltza - doradcę Trumpa ds. bezpieczeństwa narodowego w Białym Domu. Sam Waltz potwierdził we wtorek w Fox News, że dodał dziennikarza do czatu.
Najważniejszą kwestią, na jaką zwracali uwagę członkowie senackiej komisji przesłuchujący dyrektora CIA i szefową Wywiadu Narodowego we wtorek, był fakt, że komunikaty, którymi dzieliła się niemal 20-osobowa grupa najwyższych urzędników w administracji USA, nie miały prawa pojawić się poza szyfrowanym, bezpiecznym obiegiem.
Signal jest zwykłym komercyjnym komunikatorem.
Drugą kwestią było wyjaśnienie, czy - jak napisał naczelny "The Atlantic" - na czacie znalazły się tajne dane wywiadowcze, które udostępnił szef Pentagonu.
Według naczelnego "The Atlantic", dwie godziny przed pierwszym uderzeniem w Jemenie szef Pentagonu przesłał grupie szczegółowe informacje na temat planu operacji, w tym poszczególnych celów, osób, typów broni i sekwencji wydarzeń. Dziennikarz ich nie ujawnił, kierując się bezpieczeństwem narodowym USA.
Ucieczka od odpowiedzi
Ratcliffe i Gabbard, którzy znaleźli się w ogniu pytań demokratów z senackiej komisji wywiadu, zaprzeczali, by w trakcie dyskusji na Signalu ujawnione zostały wrażliwe informacje.
- W żadnym momencie tego czatu nie pojawiły się informacje tajne ani wywiadowcze – zeznała Gabbard pod przysięgą. Ratcliffe, który podzielał to stanowisko, był w tej kwestii równie nieugięty. Do czasu.
Oboje nie byli już pewni swoich odpowiedzi, gdy chodziło o identyfikowanie owych poufnych i tajnych informacji. Pytani, czy szczegóły planowanej operacji przeciwko jemeńskim rebeliantom, jakie Hegseth miał udostępnić podczas dyskusji w komunikatorze, mają charakter tajny, oboje odsyłali do szefa Pentagonu.
- Jeżeli chodzi o twierdzenia i oskarżenia o to, że (na czacie - red.) pojawiły się informacje na temat uderzenia i jego celów albo inne rzeczy powiązane z działalnością Departamentu Obrony, to sekretarz obrony jest głównym organem klasyfikacyjnym, który decyduje, czy coś jest tajne, czy nie. Jak zrozumiałem z doniesień medialnych, sekretarz obrony stwierdził, że informacje (jakie pojawiły się na komunikatorze - red.) nie były tajne - mówił Ratcliffe.
Gabbard, zapytana, czy jej zdaniem tego typu informacje powinny zostać objęte klauzulą tajności, odparła, że w tej kwestii odsyła do szefa Pentagonu i Rady Bezpieczeństwa Narodowego (NSC).
Dociskani przez senatorów Ratcliffe i Gabbard nie chcieli jednoznacznie odpowiedzieć, czy w takim razie dziennikarz uczestniczący w dyskusji może opublikować pełny tekst czatu bez ryzyka dla bezpieczeństwa narodowego USA.
"The Atlantic" podało, że w wiadomościach na Signalu, których autentyczność potwierdziła później NSC, Hegseth zawarł "dokładne informacje o pakietach broni, celach i czasie" operacji".
Wszystko zgodnie z zasadami?
Dyrektor CIA John Ratcliffe twierdził też w trakcie wysłuchania, że użycie przez niego do służbowej dyskusji komunikatora Signal było "całkowicie dozwolone i zgodne z prawem" i że aplikacja była zainstalowana na jego służbowym komputerze, kiedy obejmował swoją funkcję.
Gabbard przyznała, że uczestnicząc w czacie, przebywała za granicą. Odbywała wówczas służbową podróż po krajach Indo-Pacyfiku.
Odmówiła odpowiedzi na pytanie o to, czy korzystała ze służbowego, czy prywatnego telefonu.
Dyrektorka Wywiadu Narodowego nie była jedynym uczestnikiem dyskusji na Signalu, który w trakcie jej trwania znajdował się na terytorium innego kraju. Za granicą, dokładnie w Rosji, przebywał wówczas Steve Witkoff, wysłannik Trumpa, który udał się do Moskwy na spotkanie z Władimirem Putinem. Nie jest jasne, czy miał ze sobą telefon, ale wiadomo, że w trakcie wizyty w Moskwie został już dodany do czatu.
Uwagę na ten fakt zwrócił podczas przesłuchania senator z Kolorado Michael Bennet. - Czy pan jako szef CIA wiedział, że prezydencki doradca do spraw Bliskiego Wschodu przebywał w Moskwie, gdy w komunikatorze trwała tamta dyskusja? Pan też w niej uczestniczył. Miał pan tego świadomość? Ma pan dziś tego świadomość? - pytał Ratcliffe'a.
- Nie, nie wiedziałem o tym - odparł dyrektor CIA.
Sprzeczne zeznania urzędników
Choć o prawdziwości dyskusji na Signalu otwarcie mówią urzędnicy w Białym Domu, to - jak pisze CNN - Tulsi Gabbard zdawała się nie być pewna, czy w niej uczestniczyła, czy może nie.
Początkowo odmówiła odpowiedzi na pytanie, czy była uczestnikiem dyskusji prowadzonej w komunikatorze, ale później odpowiadała na inne pytania, posługując się wiedzą zawartą w wiadomościach przesyłanych na czacie.
Ratcliffe i Gabbard zeznali również - oboje - że nie przypominają sobie żadnej dyskusji na temat planowania operacyjnego, choć później Gabbard przyznała, że "dyskusja dotyczyła celów".
Dyrektor CIA, który starał się podkreślać, że Signal jest komunikatorem zatwierdzonym do użytku na komputerach rządowych, w tym przez CIA, w pewnym momencie przyznał, że hipotetycznie "rozważania przed podjęciem decyzji o ataku powinny być prowadzone za pośrednictwem tajnych kanałów".
Ostra krytyka i apele o dymisję
Podczas wtorkowego wysłuchania Gabbard i Ratcliffe'a wiceszef komisji, senator Mark Warner, wezwał do ustąpienia zarówno szefa Pentagonu Pete'a Hegsetha, jak i doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego Mike'a Waltza, który omyłkowo zaprosił dziennikarza do czatu.
- Istnieje wiele jawnych informacji, które pokazują, że nasi przeciwnicy - Chiny i Rosja - próbują włamać się do zaszyfrowanych systemów, takich jak Signal - powiedział polityk. - Gdyby to był przypadek oficera wojskowego lub oficera wywiadu i zachowywali się oni w ten sposób (jak uczestnicy czatu - red.), zostaliby zwolnieni - dodał.
CNN wskazuje, że większość informacji ujawnionych przez "The Atlantic" obejmowała ogólną dyskusję na temat polityki zagranicznej i zasadności marcowych ataków. Były to delikatne rozważania, które rząd USA normalnie chciałby zachować w tajemnicy, ale prawdopodobnie nie były to tajne materiały.
Jednak wpisy Hegsetha, które według doniesień zawierały "szczegóły operacyjne nadchodzących ataków na Jemen, w tym informacje o celach, broni, którą USA miałyby rozmieścić i sekwencję ataków", przyciągnęły najwięcej uwagi.
Wielu obecnych i byłych urzędników Departamentu Obrony stwierdziło, że wszelkie dyskusje na temat czasu, celów lub systemów uzbrojenia, które mają zostać użyte w ataku, są zawsze tajne – ze względu na potencjalne ryzyko dla życia żołnierzy amerykańskich, jeśli te plany zostaną ujawnione przedwcześnie.
CNN podkreśla, że komercyjny komunikator Signal, z którego korzystali urzędnicy, nie jest zatwierdzony do przechowywania informacji tajnych.
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ:
Trump: nic się nie stało
Prezydent USA Donald Trump - odpowiadając we wtorek na pytania na ten temat - bagatelizował sprawę. Podczas spotkania z kandydatami na ambasadorów, Trump stwierdził, że "nic się nie stało", wykluczał dymisję swojego doradcy Waltza i nie potrafił powiedzieć, czy używanie Signala do wrażliwych rozmów zostanie zakazane.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: "Małe potknięcie" i wielki skandal. Trump: to dobry człowiek
- Nic nie wiem o Signalu. Nie byłem w to zaangażowany, ale właśnie o nim usłyszałem i słyszałem, że jest używany przez wiele grup. Jest używany przez media. Jest używany przez wojsko i myślę, że z powodzeniem, ale czasami ktoś może wejść do tych rzeczy - powiedział Trump. - To jedna z cen, którą płacisz, gdy nie siedzisz w Situation Room (Centrum Dowodzenia w podziemiach Białego Domu – red.) bez telefonów - co zawsze jest najlepsze, szczerze mówiąc - dodał.
Trump podkreślił, że "z tego, co słyszał", podczas dyskusji nie doszło do wymiany informacji niejawnych, choć też tego nie wykluczył.
Autorka/Autor: asty, momo/adso
Źródło: PAP, CNN
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/JIM LO SCALZO