Szok na Ukrainie. Deputowani Bloku Julii Tymoszenko i lokalni duchowni prawosławni brali udział w masowych gwałtach w obozie pionierskim Arter na Krymie - zeznaje matka dwojga wykorzystywanych dzieci. Sprawą zainteresował się już prezydent Wiktor Juszczenko. - Tacy ludzie nie powinni być członkami parlamentu - oznajmił.
Szefostwo ośrodka, w tym rzekomo wykorzystujący dzieci dyrektor Borys N., stanowczo odrzuca oskarżenia i mówi, że to sprawa polityczna. Mimo że w komputerze aresztowanego już redaktora Dymytra P. znaleziono 32 tys. zdjęć pornograficznych oraz filmy pornograficzne.
Sprawą orgii i kręcenia filmów pornograficznych w Arteku zajęło się ukraińskie MSW. Jednak na razie nie potwierdza winy deputowanych i za podejrzanego uważa tylko Dymytra P.
Gwałty na dzieciach
Poczytna gazeta "Siegodnia" dotarła do zeznań matki rzekomo krzywdzonych dzieci - 9-letniej dziewczynki i 12-letniego chłopca. Z informacji wynikało, że dzieci w Arteku były gwałcone przez Borysa N., byłego męża kobiety. W orgiach mieli też brać udział redaktor obozowej gazetki "Artek" Dymytro P., obozowy lekarz, trzech deputowanych Bloku Julii Tymoszenko i lokalni duchowni prawosławni.
Właścicielem gazety, która opisała sprawę jest - uważany za głównego sponsora Partii Regionów - najbogatszy obywatel Ukrainy, Rinat Achmetow.
Sprawa polityczna?
Od razu po wyjściu na jaw rewelacji gazety pojawiły się głosy protestu. Zdaniem deputowanego Bloku Tymoszenko Andrija Szkila akcja ta ma podtekst polityczny, tym bardziej, że dochodzi do niej przed zaplanowanymi na styczeń wyborami prezydenckimi. Zaznaczył jednak, że "oskarżenia te powinny być szczegółowo sprawdzone".
Podobnie twierdzi dyrekcja ośrodka. "To próba machinacji polityków o brudnych rękach, którym obecna administracja centrum (obozu Artek - red.) złamała strategiczne plany zrujnowania unikalnego zjawiska socjokulturowego, jakim jest Artek" - napisał Borys N. w specjalnym oświadczeniu.
Źródło: "Dziennik", PAP
Źródło zdjęcia głównego: wikipedia.org