Mężczyzna, który w 1984 roku uprowadził amerykański samolot linii lotniczej Piedmont z 56 pasażerami na pokładzie na Kubę, chce wrócić do Stanów Zjednoczonych. - Mam prawo do drugiej szansy - deklaruje William Potts.
W rozmowie z CNN kpt. Carl Gamble, który pilotował feralny samolot, wspomina, że w pewnym momencie do kabiny pilotów wpadła stewardessa. i powiedziała, że jeden z pasażerów jest uzbrojony. Potem do kabiny wkroczył ubrany na czarno mężczyzna z pistoletem w dłoni, kazał zwracać się do siebie "poruczniku Spartakusie". Zażądał, by kapitan skierował samolot na Kubę. Pilot próbował z nim negocjować, bez skutku. Porywacz powiedział, że ma bombę.
Zaczyna życie w Hawanie
William Potts był członkiem Czarnych Panter, radykalnej organizacji czarnoskórych Amerykanów, która pod pretekstem walki o prawa Afroamerykanów często dopuszczała się aktów przemocy.
Na Kubie Potts został oskarżony o piractwo i spędził w więzieniu 13 lat. Potem osiedlił się w Hawanie. Teraz zamierza wrócić do USA.
- W sensie prawa jestem wolny - powiedział. - Popełniłem przestępstwo, to oczywiste, poniosłem konsekwencje. Zapłaciłem za swój błąd. Mam prawo do drugiej szansy.
Potts jest w kontakcie z amerykańskimi dyplomatami w Hawanie, którzy - jak powiedział - pozwolili mu na lot czarterowy do Miami w środę w asyście dwóch urzędników. Dostanie bilet w jedną stronę.
Leci "pozałatwiać swoje sprawy"
Po wyjściu z więzienia Potts ożenił się, choć - jak sam podkreśla - nigdy nie zasymilował się z Kubańczykami. Przeszedł na islam. Ze związku ma dwie córki, które teraz mieszkają w USA. Potts podkreśla, że chce wyemigrować do USA, żeby spotkać się z rodziną.
Podkreśla jednak, że nie chce w Stanach Zjednoczonych zostać do końca życia. Powiedział, że "pozałatwia swoje sprawy" i wróci na Kubę.
Autor: pk//gak / Źródło: CNN, BBC News
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia-CC-BY