Amerykańskie służby w ostaniach miesiącach znacząco obcięły pomoc dla wielu syryjskich bojówek opozycyjnych - twierdzi portal The Daily Beast. CIA ma w ten sposób karać tych, którzy nie wykazują się skutecznością na polu walki lub zbytnio zbliżają się do radykałów. Cały program skrytego wspierania opozycji w walce z reżimem Barszara el-Asada ma być w rozkładzie i nieefektywny.
Dziennikarze The Daily Beast twierdzą, że w ostatnich miesiącach pojawił się poważny rozdźwięk pomiędzy deklarowaną przez Waszyngton polityką wspierania syryjskiej opozycji w walce z reżimem a rzeczywistością. Formalnie Amerykanie budują w Syrii i Iraku szeroki front do walki z dżihadystami i siłami Assada. Nie chcą jednak wysyłać swoich żołnierzy, więc przeprowadzają naloty i wysyłają uzbrojenie, żywność i pieniądze. Tyle teorii.
Wysychający strumień dostaw
W praktyce według dziennikarzy od jesieni CIA znacząco obcięło wsparcie dla wielu oddziałów syryjskiej rebelii. Ich dowódcy twierdzą, że nikt ich o tym nie informował, po prostu nagle strumień dostaw się urwał. Przykładowo 7. Dywizja (formalna nazwa przyjęta przez rebeliantów, faktycznie ma mało wspólnego z dywizją) ma już od wielu miesięcy być pozbawiona pieniędzy od CIA na żołd dla swoich ludzi. Podobnie Brygada Farouq z Homs.
Bojówka Harakat al-Hazm, dotychczas jedna z "ulubionych" formacji Amerykanów, która dostała między innymi wiele wyrzutni pocisków przeciwpancernych TOW, otrzymuje około połowy pieniędzy, które dostawała wcześniej. Jeden z rebelianckich dowódców narzeka, że dostał tylko 16 pocisków karabinowych na żołnierza, co jest zupełnie niewystarczające do toczenia wojny z zaopatrywanymi przez Iran i Rosję siłami reżimowymi.
Dowódcy rebelianccy są rozżaleni taką sytuacją, bo nawet bez tego morale w większości bojówek jest bardzo niskie. Wojna trwa już niemal cztery lata i nie widać jej końca. Znaczna część Syrii leży w ruinach. Wspierana przez Amerykanów umiarkowana opozycja jest z jednej strony naciskana przez radykalnych islamistów, a z drugiej przez siły rządowe. Nie ma perspektyw na zwycięstwo, ale poddanie się nie wchodzi w rachubę, bowiem nikt nie spodziewa się łaski ze strony reżimu.
Radykalizacja Syrii
Oficjalnie żadne cięcia w dostawach nie mają miejsca. Departament Stanu nadal dostarcza żywność, ubrania i środki medyczne, Pentagon uzbrojenie, a CIA pieniądze na żołd i informacje wywiadowcze. Nieoficjalnie rozmówcy The Daily Beast przyznają jednak, że doszło do cięć - głównie z powodu niezadowalającej skuteczności bojówek na polu walki.
Jesienią minionego roku szereg umiarkowanych ugrupowań dał się pobić związanemu z Al-Kaidą radykalnemu Frontowi Al-Nusra oraz dżihadystom z Państwa Islamskiego. W ocenie Amerykanów rebeliantom brakowało ducha do walki, a niektóre oddziały wręcz współpracowały z fanatykami, unikając starć. W efekcie "niegodnym" i "niepewnym" bojówkom znacząco obcięto fundusze.
Rebelianci mają być poirytowani takim stanem rzeczy, bowiem z ich perspektywy nadal najważniejsza jest walka z siłami reżimu Asada, a nie z islamskimi radykałami, którzy są priorytetowym celem dla USA. W efekcie wiara w Amerykanów wśród syryjskiej opozycji ostatecznie gaśnie, po tym przez niemal cztery lata administracja Barcka Obamy nie podjęła żadnych zdecydowanych kroków w sprawie krwawej wojny domowej.
W dłuższej perspektywie efektem może być dalsza radykalizacja rebeliantów i zniknięcie świeckiej opozycji. Wróży to jeszcze gorszą przyszłość dla Syrii i regionu.
Autor: mk\mtom / Źródło: Daily Beast, tvn24.pl