Co najmniej 13 zabitych i 8 rannych - to tragiczny bilans strzelaniny na terenie dowództwa Marynarki Wojennej w Waszyngtonie. Napastnik, zidentyfikowany jako 34-letni Aaron Alexis także został zastrzelony. Początkowo podejrzewano, że nie działał sam i poszukiwano drugiego podejrzewanego. Nad ranem polskiego czasu, policja poinformowała, że Alexis był jedynym odpowiedzialnym za masakrę. Na razie nie są znane motywy sprawcy.
Do strzelaniny doszło w poniedziałek rano (czasu lokalnego) w Navy Yard, nieczynnej stoczni i fabryce broni nad rzeką Anacostia, które obecnie służą za siedzibę Dowództwa Systemów Morskich, gdzie pracuje trzy tysiące osób. Cały kompleks położony jest w odległości zaledwie 1,6 km od Kapitolu.
Pierwsze strzały padły ok. 10.20 czasu lokalnego. Mężczyzna wszedł do siedziby Marynarki Wojennej i zaczął, według świadków, wybierać sobie ofiary w kawiarni. To wywołało panikę. Rozbrzmiały alarmy przeciwpożarowe, a ochrona krzycząc kazała ludziom się ewakuować. Wielu udało się wydostać na zewnątrz, ale część została w biurach.
Miał karabin, strzelbę i pistolet
Policja wkroczyła do akcji już po kilku minutach.
W wyniku wymiany ognia z funkcjonariuszami zabity został podejrzany o sprawstwo. FBI zidentyfikowało go jako 34-letniego Aarona Alexisa z Fort Worth w Teksasie. Marynarka wojenna USA poinformowała, że Alexis w latach 2007-2011 był rezerwistą. Obecnie miał dostęp do Navy Yard jako pracownik kontraktowy i miał ważną przepustkę. Jak podało "USA Today" podejrzany był aresztowany w 2010 roku za nielegalne użycie broni. Wiadomo, że 34-latek był uzbrojony w broń typu AR-15, dubeltówkę i pistolet. Śledczy nie odpowiedzieli na pytanie, jak udało mu się wnieść broń do bazy.
Nieznane motywy
Przez cały poniedziałek trwały poszukiwania drugiego sprawcy. Miał to być czarnoskóry 50-latek zidentyfikowany na nagraniu wideo, który nosił zielony mundur.
Nad ranem czasu polskiego, szefowa waszyngtońskiej policji poinformowała jednak o zakończeniu poszukiwań.
- Wyczerpaliśmy wszystkie dostępne środki na potwierdzenie teorii, że było dwóch sprawców - podkreśliła szefowa policji Dystryktu Kolumbia Cathy Lanier.
- Możemy spokojnie stwierdzić, że tylko jedna osoba odpowiada za zabójstwa - zaznaczyła.
Także burmistrz Waszyngtonu Vincent Gray powiedział, że "nie ma żadnych dowodów, żadnych wskazówek, na tym etapie dochodzenia, że był drugi strzelec". Motywacja sprawcy nadal nie jest znana.
Zamknięto Senat
Z powodu strzelaniny Senat USA odwołał poniedziałkowe posiedzenie. Budynki Senatu i przyległe do niego zamknięto; pracownikom pozwolono wyjść. Nikomu poza personelem nie wolno wejść do budynków Senatu do wtorku rano. Na krótko zawieszono też wyloty i przyloty na lotnisku im. Reagana.
Powiadomiony o zdarzeniu prezydent Barack Obama powiedział, że Stany Zjednoczone stanęły w obliczu "kolejnego masowego zabójstwa", a "odpowiedzialni za ten tchórzliwy czyn zostaną zatrzymani". - Wojskowi znają niebezpieczeństwo służby za granicą, lecz dziś stanęli w obliczu niewyobrażalnej przemocy, której nie mogli spodziewać się w domu - dodał prezydent.
Był to najgorszy atak na obiekt wojskowy w USA od czasu strzelaniny w Fort Hood w 2009 roku, gdy major Nidal Hasan otworzył ogień do nieuzbrojonych żołnierzy, zabijając 13 osób i raniąc 31. W sierpniu tego roku został skazany na karę śmierci.
Autor: kris//bgr/jk / Źródło: "Washington Post", PAP, tvn24.pl