Przez pół wieku przepisy chroniły wilki na naszym kontynencie, teraz znów będzie można do nich strzelać. Ale póki co - nie w Polsce. Komisja Europejska uchyliła wprawdzie furtkę do polowań na wilki, ale polski rząd deklaruje, że nie zamierza na razie z niej korzystać. Na ten moment więc wilk pozostaje w naszym kraju zwierzęciem pod ścisłą ochroną.
- W grudniu stały Komitet Konwencji Berneńskiej, na wniosek Unii Europejskiej, podjął decyzję o zmianie statusu ochronnego wilka z "ściśle chronionego" na "chroniony", a to oznacza, że wilk będzie mógł stać się zwierzęciem łownym.
- - To jest decyzja polityczna, w żadnym stopniu nie oparta na jakichkolwiek danych naukowych - uważa dr hab. Sabina Nowak, prof. UW, badaczka dużych drapieżników, prezeska Stowarzyszenia dla Natury "Wilk".
- Unijni urzędnicy przekonują, że rosną straty hodowców spowodowane atakami wilków na owce i kozy. Tyle że spośród 85 milionów żyjących w Europie owiec, wilki zabijają kilkadziesiąt tysięcy rocznie, czyli 0,07 procent populacji
- W Polsce wilk podlega ochronie ścisłej na terenie całego kraju od 1998 r. (aktualnie na mocy rozporządzenia Ministra Środowiska z 16 grudnia 2016 r. w sprawie ochrony gatunkowej zwierząt), a resort środowiska nie zamierza zmieniać statusu jego ochrony - zapewnia nasze Ministerstwo Klimatu i Środowiska.
Status wilka w Unii Europejskiej reguluje Konwencja Berneńska - dokument przyjęty przez Radę Europy w Bernie w 1979 roku. To międzynarodowy traktat, który ma na celu ochronę dzikiej przyrody, ze szczególnym uwzględnieniem gatunków zagrożonych wyginięciem i ich naturalnych siedlisk.
Gatunki chronione podzielone są na różne załączniki do konwencji, określające poziom ochrony:
Załącznik I: ochrona siedlisk Załącznik II: ścisła ochrona gatunków zwierząt Załącznik III: gatunki zwierząt, które mogą być eksploatowane, ale w sposób zrównoważony Załącznik IV: zakazane metody chwytania, zabijania i inne działania szkodliwe dla chronionych gatunków
Wilk do tej pory znajdował się w II załączniku do konwencji wśród gatunków "ściśle chronionych". Zabrania się ich chwytania, zabijania, prześladowania i umyślnego niszczenia, zakłócania ich spokoju, szczególnie w okresach rozrodu, migracji czy zimowania, niszczenia lub uszkadzania ich siedlisk, posiadania i handlu tymi gatunkami (żywymi lub martwymi).
4 grudnia decyzją Unii Europejskiej wilk został przeniesiony z II do III załącznika, z gatunku "ściśle chronionego" do "chronionego", a to oznacza, że będzie zwierzęciem łownym i będzie można do niego strzelać.
Za taką zmianą przepisów zagłosowała cała Unia Europejska, w tym Polska.
Zmiana wejdzie w życie 7 marca 2025 roku. Po tym terminie Komisja Europejska będzie mogła zaproponować nowelizację Dyrektywy Siedliskowej - unijnego prawa wdrażającego Konwencję Berneńską. Ma ona dać krajom członkowskim "większą elastyczność" w zarządzaniu populacją wilka - będą one mogły przeprowadzać odstrzał tych drapieżników.
Przeniesienie wilka z jednego aneksu unijnej dyrektywy do drugiego będzie wymagało zgody Parlamentu Europejskiego i Rady UE, co oznacza, że zmiana będzie musiała przejść całą procedurę legislacyjną.
Urzędnicy dali zgodę na polowanie na wilki
Komisja Europejska zaproponowała zmianę przepisów w grudniu 2023 roku. Media Europy Zachodniej dość szybko połączyły to z pewnym wydarzeniem, do którego doszło rok wcześniej. Otóż we wrześniu 2022 r. w Dolnej Saksonii wilk o kryptonimie GW950m zagryzł sędziwego, 30-letniego kucyka. Kucyk nazywał się Dolly i był ukochanym zwierzęciem szefowej KE Ursuli von der Leyen.
Na podstawie badań DNA uznano, że nie było to pierwsze hodowlane zwierzę na koncie GW950m i wydano zgodę na jego odstrzał, co wg przepisów jest możliwe tylko w ściśle określonych warunkach. Co najmniej do stycznia 2024 r. jednak GW950m skutecznie umykał myśliwym, później o jego losach zrobiło się cicho.
Rzecz jasna, KE proponując zmiany w statusie ochrony wilka nie odwoływała się do kucyka swojej szefowej. Argumentowała, że - dzięki wcześniejszym przepisom, które chroniły te zwierzęta, ich populacja się odbudowała i w ciągu dekady wzrosła z blisko 11 200 sztuk w 2012 roku do ponad 20 tysięcy w roku 2023. Krajami o największej liczbie wilków, zgodnie z szacunkami z 2021 roku, są Włochy - około 3 tysięcy, Rumunia - między 2,5-3 tysiące, Bułgaria - około 2,7 tysiąca i Polska - około 1,9 tysiąca. Wilcze rodziny pojawiły się też w ostatnich dwudziestu latach w krajach, w których w ogóle ich już nie było: w Niemczech, Francji, Belgii czy Danii.
Czytaj też: "Rozdźwięk" między resortami w sprawie wilków
Jak wskazują unijni urzędnicy, za wzrostem populacji wzrosła liczba szkód wyrządzanych przez te drapieżniki wśród zwierząt gospodarskich. Ten argument od lat podnoszą hodowcy, choć za zagryzione przez wilki zwierzęta dostają od swoich państw odszkodowania. Twierdzą jednak, że nie pokrywają one strat i do spółki z myśliwymi lobbowali za umożliwieniem strzelania do wilków.
Tymczasem z danych przekazanych Radzie Europejskiej przez państwa członkowskie wynika, że co roku wilki zabijają w UE co najmniej 65 500 zwierząt, z czego ponad 70 procent stanowią owce i kozy. Biorąc pod uwagę, że w UE żyje około 85 milionów owiec, straty te stanowią zaledwie 0,07 procent całkowitej populacji tych zwierząt.
Czytaj też: Norwegia, Szwecja i Finlandia chcą odstrzelić część populacji wilków. Organizacje ekologiczne protestują
"Proponowana zmiana zapewni większą elastyczność w stawianiu czoła wyzwaniom społeczno-gospodarczym wynikającym ze stałej ekspansji wilka w Europie, a jednocześnie zachowa właściwy stan ochrony wszystkich populacji wilków w UE" - czytamy w komunikacie prasowym Rady Europejskiej.
Polowania przyniosą odwrotny efekt
W grudniu 2023 roku przeciwko poluzowaniu ochrony wilków zaprotestowało 300 organizacji pozarządowych. Ekolodzy wskazywali, że populacja wilków w Europie nadal się nie odbudowała, a propozycja KE jest oparta na niepotwierdzonych danych.
- To jest decyzja polityczna, w żadnym stopniu nie oparta na jakichkolwiek danych naukowych - uważa dr hab. Sabina Nowak, prof. UW, badaczka dużych drapieżników, prezeska Stowarzyszenia dla Natury "Wilk". - Komisja Europejska wbrew faktom, a pod wpływem nacisków prołowieckiego lobby Europejskiej Partii Ludowej, do której należy przewodnicząca KE Ursula von der Layen, a także nasi europosłowie z PO i PSL, przeforsowała wniosek o zmianę statusu wilka w Konwencji Berneńskiej - dodaje.
Prof. Nowak jest też członkinią Large Carnivore Initiative for Europe (LCIE, Inicjatywy na rzecz dużych drapieżników w Europie), międzynarodowej grupy ekspertów prowadzących badania i działania na rzecz dużych drapieżników w całej Europie. LCIE działa w ramach Komisji do spraw Przetrwania Gatunków Światowej Unii Ochrony Przyrody (IUCN) i jest głosem doradczym Komisji Europejskiej.
- Na zlecenie Komisji co kilka lat przygotowujemy raporty dotyczące stanu populacji dużych ssaków drapieżnych. Z ostatniego wynika, że populacja wilka odbudowuje się w Europie, ale do ogłoszenia w tej kwestii sukcesu jeszcze daleka droga. Są też na naszym kontynencie regiony, gdzie populacje wilków są nadal zagrożone. Twierdzenie zatem, że populacja wilka w całej Europie ma się doskonale nie jest więc prawdą, a sporym nadużyciem i wprowadzaniem mieszkańców Unii Europejskiej w błąd - zauważa Sabina Nowak.
Eksperci z LCIE na potrzeby ostatniego raportu zebrali też dane dotyczące rozmiaru szkód w zwierzętach hodowlanych powodowanych przez wilki w poszczególnych krajach wspólnoty europejskiej.
- Okazuje się, że te konflikty też wcale nie są jakieś szczególnie duże. Od kilku lat utrzymują się na podobnym poziomie - wskazuje badaczka.
I dodaje: - W każdym kraju, w którym żyją wilki, dochodzi do ataków tych drapieżników na inwentarz. Jeśli zwierzęta gospodarskie nie są odpowiednio chronione, hodowcy mają problem. Wilki to bardzo inteligentne zwierzęta, wprawdzie polują przede wszystkim na dzikie zwierzęta kopytne, ale jeśli to możliwe, korzystają z nadarzającej się okazji i zabijają niedostatecznie chroniony inwentarz. Trzeba pamiętać o tym, że zwierzęta gospodarskie, to udomowione tysiące lat temu przez ludzi dzikie zwierzęta, które potrafiły bronić się aktywnie przed atakującymi drapieżnikami lub sprawnie uciekać. To my w procesie selekcji, dla własnych korzyści i wygody, pozbawiliśmy je tych umiejętności, w związku z tym teraz na nas spoczywa obowiązek chronienia ich przed dużymi drapieżnikami. Niedorzecznością jest oczekiwać od wilków, że znają się na prawie własności, i rozumieją, że owce należą do hodowcy, a nie są elementem środowiska naturalnego, jak sarny czy jelenie.
Z badań naukowców wynika też, że odstrzał wcale nie ogranicza liczby ataków na zwierzęta gospodarskie. Wprost przeciwnie - może powodować takich ataków więcej.
ZOBACZ MATERIAŁ "FAKTÓW" TVN: "Trwa dobrze zorganizowany, masowy odstrzał wilka w Polsce"
- W krajach, gdzie poluje się na wilki (nie wszystkie kraje UE w całości ratyfikowały Konwencję Berneńską - red.), na przykład w Estonii, na Łotwie i na Słowacji, odstrzały nie redukują szkód w inwentarzu - podkreśla prof. Sabina Nowak. - Ponieważ wilki żyją w grupach rodzinnych, gdzie kluczową rolę w dostarczaniu pokarmu potomstwu odgrywa para rodzicielska, jeśli odstrzelone zostaną dorosłe osobniki z tej pary, czyli te, które do zimy dokarmiają, a potem uczą młode polowania na dzikie zwierzęta kopytne, to pozbawiona liderów grupa młodzieży, idzie na łatwiznę. Młode, niepotrafiące jeszcze polować na wymagającą zdobycz, zabijają to, co jest znacznie łatwiejsze do schwytania, czyli owce i cielęta na pastwiskach. Zatem polowania na wilki w żaden sposób nie zmniejszają zagrożenia, a nawet je zwiększają, bo w populacji zwiększa się proporcja niedoświadczonych młodych osobników, które nie są tak sprawnymi łowcami, jak wilki starsze - tłumaczy Nowak.
Naukowczyni podkreśla też, że wilki są potrzebne, bo odgrywają ważną rolę w ekosystemach leśnych, przyczyniają się do ochrony różnorodności biologicznej, ale dostarczają też konkretnych usług ekosystemowych. Obniżają zagęszczenia dzikich ssaków kopytnych, takich jak jelenie czy sarny, dzięki czemu ograniczają zniszczenia, jakie powodują ci roślinożercy w lasach i na polach. Intensywnie polują też na dziki, szczególnie te osłabione w wyniku zarażenia Afrykańskim Pomorem Świń, a jeszcze częściej odnajdują ich padlinę i zjadając ją dezaktywują wirusa ASF w swoim przewodzie pokarmowym, ograniczając w ten sposób rozprzestrzenianie się tej groźnej choroby dzików i świń.
Wilki w Polsce
- Fakt głosowania w ramach Konwencji Berneńskiej de facto nie zmienia sytuacji wilka w Polsce - wyjaśnia Joanna Niedźwiecka, rzeczniczka prasowa Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska.
Z informacji, jakie uzyskaliśmy z Wydziału Komunikacji Medialnej Departamentu Edukacji i Komunikacji Ministerstwa Klimatu i Środowiska wynika, że polskie wilki mogą - przynajmniej na razie, "spać spokojnie".
"Stały Komitet Konwencji Berneńskiej przy Radzie Europy 3 grudnia 2024 roku przegłosował zmianę statusu wilka z "ściśle chronionego" na "chroniony". Faktem jest, że zmiana statusu ochrony wilka na poziomie Konwencji Berneńskiej obliguje Unię Europejską jako jej sygnatariusza, do dostosowania swoich przepisów. Oznacza to, że państwa europejskie, w tym te należące do Unii Europejskiej, będą miały możliwość wprowadzenia bardziej elastycznych środków zarządzania populacjami wilków, w tym kontrolowanych odstrzałów w sytuacjach konfliktowych. Niemniej jednak w Polsce wilk podlega ochronie ścisłej na terenie całego kraju od 1998 r. (aktualnie na mocy rozporządzenia Ministra Środowiska z 16 grudnia 2016 r. w sprawie ochrony gatunkowej zwierząt), a resort środowiska nie zamierza zmieniać statusu jego ochrony" - czytamy w przysłanej nam odpowiedzi.
Czytaj też W protokole ani słowa o wilkach, ale jest zgoda na ich odstrzał. A co z domniemaniem niewinności?
Komu w Polsce zależy na strzelaniu do wilków?
Polscy hodowcy, podobnie jak europejscy, za straty spowodowane przez wilki dostają odszkodowania. Zresztą, nie tylko przez wilki, ale także przez bobry, żubry, rysie i niedźwiedzie. Ich łączna wartość wyniosła w 2023 r. ponad 51 mln złotych. Za szkody spowodowane przez bobry wypłacono nieco ponad 43,5 mln zł, co stanowi prawie 85 procent całej kwoty odszkodowań. Odszkodowania za zniszczone przez żubry uprawy to nieco ponad 8,2 procent. Odszkodowania za ataki wilków na inwentarz to niespełna 5,8 całej sumy odszkodowań.
Hodowcy nie tylko dostają odszkodowania, ale mogą też pozyskać z miejscowego RDOŚ lub dyrektora parku narodowego pieniądze na wykonanie zabezpieczeń przeciwko szkodom powodowanym przez wilki. Jak informuje Joanna Niedźwiecka, w 2023 roku ich koszt wyniósł prawie 2,4 mln zł.
Jak wynika z danych przekazanych nam przed GDOŚ, od 2013 do 2023 roku liczba szkód spowodowanych przez wilki wzrosła trzykrotnie. W 2013 roku odnotowano ich 404, w 2023 roku 1242.
- Od dwóch lat obserwuje się zauważalny wzrost wypłacanych kwot odszkodowań, co wynika z szacunkowej wartości, a nie tylko ilości zgłoszeń. Wcześniej zarówno ilość szkód jak i ich wysokość kształtowały się na w miarę wyrównanym poziomie - zwraca uwagę Łukasz Lis, rzecznik RDOŚ w Rzeszowie.
Na wysokość wypłacanych odszkodowań - jak wskazuje w rozmowie z tvn24.pl Łukasz Lis, wpływ ma wiele czynników. To m.in. inflacja i ceny rynkowe. - To jest podstawa do ustalania wysokości szacowanych szkód. Odszkodowanie nie obejmuje utraconych korzyści - podkreśla nasz rozmówca. Co to znaczy? A to, że Skarb Państwa płaci np. za krowę, nie dolicza strat za udój czy mięso.
Zmienił się charakter hodowli. Kiedyś więcej osób trzymało owce - straty zazwyczaj, choć nie było to regułą, dotyczyły pojedynczych owiec, zwierzęta były bardziej rozproszone. Aktualnie hodowców jest mniej, ale bardziej "wyspecjalizowanych" - ich stada są większe. - Często są to zwierzęta specjalnych ras lub o specjalnych cechach genetycznych. Jeśli wilkom uda się sforsować zabezpieczenia, straty dotyczą większej liczby zwierząt lub tych o wyższej cenie rynkowej - wyjaśnia Łukasz Lis.
W Polsce istnieje dosyć silne lobby postulujące wprowadzenie "odstrzałów redukcyjnych" wilków. To m.in. myśliwi, rolnicy, politycy i samorządowcy, w tym m.in. z południa Podkarpacia, gdzie populacja wilków jest największa w Polsce.
W 2021 roku roku wójtowie i burmistrzowie gmin powiatu bieszczadzkiego, leskiego i sanockiego zrzeszeni w Związku Bieszczadzkich Gmin Pogranicza w specjalnym piśmie zaapelowali do Ministra Klimatu i Środowiska Michała Kurtyki o "podjęcie działań mających na celu zmniejszenie populacji wilków żyjących w południowo-wschodniej Polsce".
W tym samym roku podobny apel wystosowała Wielkopolska Izba Rolnicza, która zwróciła się z wnioskiem do ministra klimatu i środowiska "o podjęcie pilnych działań w zakresie zarządzania populacją wilka".
Dwa lata później, w lutym 2023 roku o możliwość przeprowadzania "odstrzałów redukcyjnych" wilków apelował w Sejmie poseł z Sanoka Piotr Uruski (Suwerenna Polska). W marcu tego roku temat podjął poseł Bartosz Romowicz z Ustrzyk Dolnych (Polska 2050 Trzecia Droga). W sejmowym wystąpieniu zaapelował o poszukanie "skutecznego rozwiązania tego (wilków, przyp. red.) problemu".
Czytaj też: "W związku z głośnymi atakami wilków" chcą do nich strzelać. Przyrodnik: to może tylko pogorszyć sytuację
Sabina Nowak: - Musimy teraz zdecydowanie pilnować nasz rząd, żeby nie zmieniał prawa obowiązującego w Polsce, czyli rozporządzenia o ochronie gatunkowej zwierząt, gdzie wilk jest ujęty w załączniku gatunków ściśle chronionych. Ogromną zasługą Polski jest to, że od ponad 25 lat konsekwentnie chronimy wilki, co pozwoliło im spontanicznie zrekolonizować kraje Europy centralnej i zachodniej, gdzie wytępiono je wiele dekad temu. Powinniśmy być z tego dumni. To dzięki nam wilki powróciły do swoich dawnych ostoi. Kraje zachodnie, pomimo, że tworzyły w 1992 r. Dyrektywę Siedliskową i deklarowały w niej ścisłą ochronę wilków, teraz chcą je zabijać. Nie powinniśmy im tego ułatwiać, popierając dążenia KE, lecz domagać się solidarności i współodpowiedzialności za ochronę dużych drapieżników od wszystkich krajów unijnych.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock