Sto kilometrów do szpitala z zagrożoną ciążą? "To nie średniowiecze"

Porodówka w Lesku
Porodówka w Lesku do likwidacji? Szpital ma 70 milionów złotych długu
Źródło: TVN24
Wraca temat likwidacji ostatniej porodówki w Bieszczadach. Powód? Spadająca liczba urodzeń i niekorzystne dla mniejszych szpitali robione przez NFZ wyceny zabiegów. - Kobieta jako pacjentka stała się konkretną procedurą w systemie ochrony zdrowia - komentuje Iwona Holcman, ordynatorka oddziału ginekologiczno-położniczego w szpitalu w Lesku. Jeśli dojdzie do jego likwidacji, ciężarne z Bieszczadów na najbliższą porodówkę będą musiały jechać ponad sto kilometrów.
Artykuł dostępny w subskrypcji
Kluczowe fakty:
  • 1 lipca zawieszona zostanie praca oddziału ginekologiczno-położniczego w szpitalu w Lesku. Na razie na dwa miesiące, ale ostatniej porodówce w Bieszczadach grozi likwidacja.
  • Ratunkiem dla leskiej porodówki mogła być konsolidacja trzech szpitali - w Lesku, Sanoku i Ustrzykach Dolnych. To byłby pierwszy taki projekt w Polsce. Ministerstwo Zdrowia - w ramach reformy szpitalnictwa - miało przygotować w tym celu pilotażowy program. - Nic takiego nie powstało, tej uchwały nie ma - przekazał nam wicestarosta leski, Wiesław Kuzio.
  • Jeśli porodówka w Lesku zostanie zlikwidowana, ciężarne w Bieszczadów będą musiały jeździć do szpitali w Brzozowie, Krośnie i Przemyślu. Z Ustrzyk Górnych to ponad sto kilometrów. - W przypadku krwotoku położniczego, czy przedwczesnego porodu nie ma szans realnych na dowiezienie pacjentki na oddział bez konsekwencji zdrowotnych - mówi Iwona Holcman, ordynatorka oddziału ginekologiczno-położniczego w leskim szpitalu.
  • - Powiem pani na prostym przykładzie: podczas jednego zabiegu cesarskiego cięcia zużyję sto gazików, a podczas innego trzysta, a wycena procedury będzie taka sama. I to są właśnie absurdy tego systemu - tłumaczy obrazowo Magdalena Dąbrowska, pielęgniarka z Leska.

Agata właśnie urodziła w leskim szpitalu swoje drugie dziecko. 

Czytaj także: