Pani Magdalenie udało się dodzwonić do męża tuż po wyścigu. - Był bardzo szczęśliwy. I bardzo zmęczony. Przyznał, że w końcówce nie dawał już rady kręcić nogami - opowiada.
Wysiłek musi być
Czeka na męża niecierpliwie, bo w czasie sezonu widują się sporadycznie. - Po Tour de France był w domu 1,5 dnia, przepakował torbę i odwiozłam go na lotnisko. Mam nadzieję, że teraz chociaż kilka dni posiedzi w domu. Dopiero po sezonie ma dla nas czas. Pracuje wtedy w ogrodzie, odwiedzamy rodziców i znajomych, chodzimy też do kina, żeby nadrabiać zaległości - mówi pani Majka. Wyjawiła też, że w życiu męża musi być wysiłek, do którego przyzwyczajone jest jego serce. - Kiedy nie trenuje, czasami wstaje w nocy i nie może złapać oddechu, bo serce chce wysiłku. To nie jest tak fajnie, jak się wydaje, że po sezonie może się położyć na kanapie.Okazuje się, że od soboty kibice krzyczą pod oknami ich domu, że Rafał jest wielki, chociaż wiedzą, że z Brazylii jeszcze nie wrócił. - Nie zapominajmy, że mamy dwóch wybitnych kolarzy. Każde dziecko chce teraz być Rafałem Majką albo Michałem Kwiatkowskim - stwierdziła żona medalisty.
Nogę musi przetrzeć
Tata mistrza, Piotr Majka, denerwował się bardzo. - Straszne nerwy były w tej końcówce, trudno opisać, co tu się działo - przyznaje. - Zadowolony jest z brązu, to duże osiągniecie. Chociaż czuję, że jak przyjedzie, to będzie niedosyt. Gdyby nie odwołali jednego podjazdu, byłoby pewne złoto. A w tej kraksie Nibalego, pod koniec, stracił z 15 sekund, może tego zabrakło przed metą. Pan Piotr opisywał także wspólne treningi z synem, w okolicach Zegartowic. - Otwieramy klapę od samochodu, żeby oporu powietrza nie było i jeździmy w stronę Bochni, jakieś 100 km, tylko po płaskim. Nogę musi przetrzeć. Tu dużo ludzi jeździ na rowerach, otworzono nawet ścieżkę rowerową Rafała Majki - mówi Majka senior.
Autor: rk / Źródło: sport.tvn24.pl